Rozdział 1 - ten idiota

1.1K 8 0
                                    

Mój przyjaciel jest kretynem. Kocham go i nienawidzę, lecz jest jedyną osobą, którą mam. Znamy się od lat i zawsze byliśmy ze sobą bardzo blisko. Wiele osób sądziło, że jesteśmy razem, kiedyś nawet wyznał mi miłość. Może gdybym się wtedy zgodziła z nim być, to moje życie byłoby prostsze? Może byłoby lepsze? Może wszyscy inni moi znajomi i prawie cała rodzina nie wypięliby się na mnie? Wiele bym dała, by móc wtedy odwzajemnić jego uczucie... No niestety.
Jestem Ada, mam dziewiętnaście lat i jestem lesbijką. Odkąd wyznałam mojej przyjaciółce miłość 3 lata temu, wszyscy zaczęli traktować mnie jak śmiecia, którym zresztą jestem. Wszyscy znajomi i cała rodzina gardzą mną, lub udają, że nie wiedzą o moim istnieniu. Moje życie już dawno straciło sens, od lat pragnę tylko, by je zakończyć. Nie mogę jednak tego zrobić, przez jedyne 4 osoby, które zawsze przy mnie były. Jest to moja matka, mój ojciec, moja siostra i Damian, mój kretyński przyjaciel, o którym mówiłam wcześniej. Wiem, że nie podnieśliby się prędko po moim samobójstwie, a sprawianie im kłopotu to ostatnia rzecz, jakiej chce po tym wszystkim, co dla mnie zrobili. Ostatnio jednak Damian zachowywał się nieco inaczej, niż zwykle. Jest ode mnie 2 lata starszy i wiem, że nigdy nie był aniołkiem, lecz ostatnio naprawdę zaczął pakować się w różne niebezpieczne gówna. Z tego, co wiem zaczął handlować narkotykami i miał jakieś powiązania z mafią. Ten idiota naprawdę nie myśli o swoim bezpieczeństwie. Martwiłam się o niego, lecz nie mogłam mu niczego zabronić. Najmniej jednak podobało mi się, że coraz częściej mnie unikał i nic mi nie mówił. Kiedyś mogliśmy sobie zaufać w każdej kwestii, lecz ostatnio zbywał mnie tylko głaskaniem po głowie i mówieniem, że to dla mojego bezpieczeństwa.
Od 3 dni Damian nie dawał znaku życia. Gdy poszłam do jego domu, nikogo nie zastałam. Nie miał on żadnej rodziny, więc nikogo nie mogłam się o niego spytać. Wysłałam mu z 200 wiadomości, lecz żadna nie dotarła. Naprawdę zaczęłam się martwić.
Nastała noc. Próbowałam zasnąć, lecz na próżno. Wyciągnęłam spod łóżka butelkę taniej wódki, którą dostałam od niego dwa tygodnie temu. Otworzyłam ją i powoli zaczęłam sączyć. Po opróżnieniu około połowy butelki spróbowałam ponownie zasnąć, lecz bez skutku. W końcu uświadomiłam sobie, że nie zasnę, dopóki czegoś nie zrobię, więc wstałam, wzięłam kolejnego łyka i wyszłam z domu. Zmierzałam w kierunku kawalerki, w której mieszkał mój jedyny przyjaciel. Po drodze starałam się nie przewrócić. Słyszałam za sobą czyjeś kroki, coraz bardziej się zbliżały. Starałam się skupić, by iść jak najbardziej prosto, w końcu to wstyd. Kawalerka była już niedaleko, już chciałam przyspieszyć kroku i do niej dobiec, kiedy coś twardego udeżyło mnie z tyłu głowy.

Otworzyłam oczy, było kompletnie ciemno, nie byłam w stanie niczego dostrzec. Czułam jednak, że moje stopy i dłonie są szczelnie związane taśmą, a ja leżę w bardzo niewygodnym miejscu. Domyśliłam się, że jest to bagażnik jakiegoś vana. Było jednak ciemno jak w dupie, więc nie mogę być pewna. Próbowałam sobie przypomnieć, co się wcześniej działo, lecz byłam pijana i trudno sobie przypomnieć. Tak czy siak sytuacja, w której się znalazłam była dość jednoznaczna - zostałam porwana. Wiem, że powinno wzbudzić to we mnie jakieś przerażenie i powinnam zacząć krzyczeć i płakać, lecz mówiąc szczerze, była to pierwsza ciekawa rzecz, jaka od dawna mi się przytrafiła. Na dodatek, jeśli będę mieć szczęście, to porywacze zakończą prędko moje życie i nie będę musiała mieć wyrzutów sumienia z powodu samobójstwa! Wiem, że to okropne, lecz właśnie takie myśli krążyły w tym momencie w mojej głowie. Udało mi się jakoś usiąść i bez słowa cierpliwie czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.

Po około godzinie samochód się zatrzymał i drzwi się otworzyły. Zobaczyłam wschodzące słońce, obstawiam, że jest około piątej rano. W drzwiach stał mężczyzna wyglądający na około 25 lat. Spojrzał na mnie jakby zaskoczony.
-Oo, obudziłaś się? Kiedy?
-Jakąś godzinę temu. -mruknęłam i spojrzałam na niego mrużąc oczy, to światło cholernie mnie wkurzało po tylu godzinach w ciemnościach. Facet stał jak wryty patrząc na mnie podejrzliwie i z zaskoczeniem jednocześnie. Stał tak chwile bez słowa gapiąc się tylko na mnie.
-Czemu nie zaczęłaś krzyczeć, płakać, rzucać się, czy cokolwiek innego, co zwykle robią ludzie w twojej sytjacji?
-Gdybym tak zrobiła, to popostu znowu ktoś z was by mnie pierdolnął tak, żebym zemdlała, prawda? Więc jaki byłby tego sens.
Mężczyzna patrzył się na mnie chwilę dłużej po czym ryknął śmiechem.
-Ahahahahha powiem ci, miałem doczynienia z wieloma ludźmi w twojej sytuacji, lecz jeszce nigdy nie widziałem takiej reakcji! Jesteś jakimś ewenementem. Shion! Zobacz na jakiego dziwaka dzisiaj trafiliśmy!- wrzasnął jakby do kogoś z przodu. W końcu zobaczyłam postać kobiety, która stanęła koło drzwi vana. Miała azjatycką urodę, po jej wyglądzie i imieniu obstawiam, że częściowo ma azjatyckie korzenie. Była jednak całkiem wysoka. Jej sylwetka była smukła, a przez koszulkę z dekoltem zauważyłam, że biust miała naprawdę obfity. Jej włosy były proste, czerwonego koloru i sięgały jej mniej więcej do brody. Miała namalowane kreski, a jej usta były bordowe. Wyglądała na około dwadzieścia lat. Gdy ją zobaczyłam, moje serce mimowolnie zabiło nieco szybciej. Nie było to jednak spowodowane strachem,  pomyślałam, że pragnę, by to właśnie ta kobieta zakończyła moje nędzne życie.

Ciąg dalszy nastąpi :3

Ta historia zawitała do mojej głowy podczas jednej z bezsennych nocy i od tamtego czasu jakoś nie chciała z niej wyjść, więc uznałam, że w końcu ją spiszę. Informuję jedynie, że oczywiście nie jest to historia na faktach, więc spokojnie. Naczytałam się za dużo manhw yaoi z pojebanymi fabułami i teraz takie tematy przychodzą mi do głowy haha
Jeśli lubicie tego typu klimaty, to zapraszam, rozdziały powinny się pojawiać co pare dni

Upragniony koniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz