VIII

40 6 0
                                    

Usłyszałam tętent kopyt.
Znajomy rytm.
Starsky!
Do niego dołączył znacznie większy łomot i nadchodził z drugiej strony.

Umbra odsłoniła białe kły i już miała rzucić się w furii do ataku, ale na drogę wybiegły jej trzy konie. Kare, a jeden z nich malowany, ze wzorem rabicano. Wszystkie zdążyłam już wcześniej spotkać w Stajniach Jorvik. Świat jest mały. Teraz razem, czwórka wiernych wierzchowców stała w obronie swoich ludzi.

Dziewczyna o jasnych oczach wyszła ze spokojem naprzeciw Starsky.

- Koleżankę trochę poniosło - rozpoczęła mediacyjny dialog z gwieździstą klaczą w nieznanym mi, indiańskim języku - ale twoją też, skoro zdecydowała się pchać nosek w nie swoje sprawy.
- Trochę! Mogłyście ją zabić! A przecież zareagowała tylko na czyjąś krzywdę.
- Nic nie będzie twojej amazonce. Dely wie gdzie trafić. To sztuczka.

Umbra grzebnęła przednim kopytem. Uszy miała wciąż wściekle stulone przy szyi. Jej tęczówki oczu i grzywa nabrały ognistej barwy.

- Krzywdę? - kontynuowała dziewczyna o białych włosach - museroli użył dzierżawca bez naszej wiedzy, a tym bardziej zgody. My nigdy nie założyłybyśmy takiego patentu zwierzęciu. Gość coś jojczał, że tak się jeździ w jego szkołach, ale już go nie ma. Słabo, że tuż przed zawodami nie zdał ogłowia, w którym Dely trenowała na co dzień. Ale to nic. Ostatni trening miała w kantarze. Czemu ja ci się w ogóle tłumaczę, tęczowy koniu.
- Pozwoliliście, aby stała tam uwiązana na ostrym kiełźnie, kto by wyczytał, że to nieporozumienie - parskała umbra.
- A jednak. Nie warto oceniać nie znając sytuacji.

Nie miałam pojęcia o czym rozmawiają, miałam tylko nadzieję, że tęczowy koń mi to później przekaże

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie miałam pojęcia o czym rozmawiają, miałam tylko nadzieję, że tęczowy koń mi to później przekaże. Przewróciłam się powoli na brzuch i próbowałam podeprzeć lewą ręką. Rwało mnie od środka, ale przecież nie jest ze mnie takie chuchro. Starsky podbiegła do mnie.

- Jedźmy, Katja - rozbrzmiał głos silnej amazonki, na co dziewczyna, która przed chwilą rozmawiała z umbrą, podeszła do jednego ze swoich koni i błyskawicznie wskoczyła na siodło.

- Jestem Sabine - zwróciła się teraz do mnie, całkiem uprzejmym tonem - szybko się zagoi o ile znów nie przyjdzie ci do głowy wejść mi w drogę, Willow - ostrzegła.

Skąd, do jasnej chabety, zna moje imię?

- A no - jęknęłam - wrócę. Zaraz wsiądę na konia i przejadę twój schemat. Bez ogłowia.
- Mam to wziąć za wyzwanie? - nabijała się - czekam. I dam ci nawet miesiąc na przygotowanie. Jesteś bez szans.
- Nie wiem jakim sposobem mnie rozpoznałaś - usiadłam i nałożyłam na głowę kapelusz - i nie mam pojęcia jak doszłaś do tak dobrego poziomu, ale rozgryzę to.
- Przygarnijmy ją, jest komiczna.
- Nie, dzięki. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż lśnienie i wzbudzanie podziwu na czworobokach, gdzie nie potrafią docenić dobrej jazdy.
- To nie była propozycja. Z resztą, prędzej czy później, sama przyjdziesz.

HOW TO RIDE THE STAROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz