XII

22 3 0
                                    

Rutyna. Słodka rutyna wróciła.
Jeśli witałam słońce pomiędzy końskimi uszami to znaczy, że byłam na swoim miejscu. W dni, w które Anne miała czas, ostatniego wierzchowca w ramach pracy zabierałam na przejażdżkę do Valedale. Dzięki temu Starsky mogła iść luzem, rozgrzewając się przed treningiem bez balastu, choć upierała się przy zdaniu, że dałaby radę. Nie wątpię w nią. Ale czułam, że ćwiczenia, które zadaje nam Jeździec Kręgu Słońca, wcale nie są dla niej łatwe.

Wiadomość przekazana przez Katję, zawierała rysunek schematu Sabine z zawodów w Stajniach Jorvik. Rzeźbiliśmy więc, deptając figury po Druidzkim Wybiegu.

W drodze powrotnej przecinałam rzekę Silversong i zajeżdżałam na ranczo, gdzie trwały szlify przed oficjalnym otwarciem. Josh wcześniej uważał, że nie odnajdę się w grupie kowbojów. Nie chodziło tylko o ich unikalne, bezpośrednie poczucie humoru. Mój sposób obchodzenia się z końmi był mocno odbiegający. Ale ja nie przyszłam się wdawać w dyskusje tylko zwyczajnie dołączyłam do pierwszych napotkanych ranczerów, którzy nieśli właśnie belki do koniowiązów. Później jakoś szło samo. Z dnia na dzień poznawałam nowe osobowości, między innymi ojca Lisy. To on był pomysłodawcą i właścicielem powstałego miejsca.

W gruncie rzeczy budowali je między innymi ludzie, którzy swój dom mieli niegdyś w Stanach. Nie wrócą tam już. Podobnie jak ja nie jestem stąd. Dlatego niesamowicie poruszyła mnie cała koncepcja odtworzenia ich małego skrawka nieba na Jorvik.
Otwarcie rancza oczywiście nie było równoznaczne z beztroską sielanką. To był dopiero początek. Miałam już w głowie rozplanowanie grafiku, który pozwoli mi na działanie również tutaj. Ale jakbym nie kombinowała, brakowało dodatkowych godzin w dobie i supermocy.

Aktualnie praca i obowiązki nie pozostawiały zbytnio czasu na myślenie o czymś ponad program. Wypad z Joshem na nocowanie w lesie też jakby poszedł w dalszy plan. Co jakiś czas mój umysł generował mi przypomnienia, ale nie karmiłam ich uwagą. Albo okłamywałam siebie, że nie karmię.

Uwielbiam drogę do Valedale, ale ostatnio pokonuję ją w takich ilościach, że już chyba wyrobiłam tygodniową normę Soul Riders. Więc na wypad z Joshem chętniej wybrałabym się gdzieś dalej. Nie było też jeszcze tak ciepłych nocy. Swoją drogą ciekawe, czy on też się nad tym zastanawiał, albo w czy w ogóle pamiętał? Przecież ucieszył się, kiedy się zgodziłam.
Dobra, miałam o tym nie myśleć.

Zanim nastanie otwarcie bram rancza, mamy do wykonania bojowe zadanie od taty Justina. Dzisiaj, razem z ekipą z Moorland, jedziemy na wyścigi. Nie będzie czasu na rozkminy.

- Co to za eseje?

Nad moim ramieniem zmaterializował się umbrowy łepek.

Nad moim ramieniem zmaterializował się umbrowy łepek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- A tak se bazgram tylko.
- Wiem, że dzisiaj w planach jest wypad po nowe konie, ale czy mogę nie iść?
- Pewka! Nareszcie jakiś hamulec, Stars. Musisz być naprawdę wyczerpana tymi treningami.
- Nie lubię wyścigów. Znajdź Frosthuntera. Wprawdzie ma trochę bolesną przeszłość z torami, ale chciał jechać.

HOW TO RIDE THE STAROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz