IV

99 4 13
                                    


- Za wszystko wychodzi 70 złotych. Kartą czy gotówką? - powiedziała znudzona kasjerka, zapewne cały czas to powtarza

- Gotówką - powiedziała gwiazdeczka, podając kobiecie zielone papierki

Zaciekawiony szturchnałem brata w ramie.

- Co to jest to zielone? - szepnąłem do Willa. W końcu on wie o tym wymiarze więcej niż ja, chodź sam chciałem go podbić.

- To są chyba pieniądze - odpowiedział demon, nie będąc przekonanym czy ma rację

- A po co one są? - drążyłem dalej temat, będąc ciekawy po co służą te pieniądze i dlaczego ludzie je oddają

- Nie jestem pewien, ale chyba służą do płacenia. Niestety nie wiem po co i dlaczego.

Kasjerka oddała nam nasze rzeczy. Ja wziąłem swoje ciastka, Will wziął papierosy, a sosenka i jego siostra resztę.

Złapałem się mocno ramienia brata, i upewniając się, że utrzymam równowagę, skierowaliśmy się w stronę chaty. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym utrzymał równowagę przez całą drogę. Już przy pierwszych krokach zacząłem się chwiać, przez co Will o mało co nie zaliczył gleby.

- Bill? Wiem, że to może być niekomfortowe pytanie, ale czemu tak dziwnie chodzisz?

- Dziwnie? - spytałem, nie wiedząc o co chodzi Mabel

- No w sensie, że się tak chwiejesz i cały czas trzymasz Willa jak chodzisz

- Miał wypadek - odpowiedział niebieskowłosy demon i szturchnął mnie lekko łokciem bym potwierdził

- A tak, miałem wypadek jakieś 4 miesiące temu. O dziwo uniknąłem śmierci, ale musieli mi naprawić nogi dlatego tak dziwnie chodzę

- Nie potrzebujesz kul? No wiesz, nie wygodniej było by ci z kulami?

Pstryknąłem w palce, i znów wszystko zamarło w miejscu. Nie rozumiałem po co mi kule? Równie dobrze mógłbym użyć tej planety jako kula, i niby jak dzięki temu miałbym chodzić?

- O co chodzi z tymi kulami? Jak mają mi niby pomóc w chodzeniu?! Przecież coś okrągłego nie pomoże mi w chodzeniu, a raczej przeszkodzi!

- Nie mam pojęcia... W podręcznikach nie było nic takiego jak kule do chodzenia! Nie wiem, może powiesz, że ci się zepsuły i nie miałeś jak kupić nowych?

- To jest myśl! - uradowany, przywróciłem czas do normy

- No wiesz, miałem wcześniej kule, ale się rozwaliły i nie miałem jak kupić nowych

Rozmowa ucichła tak szybko, jak doszliśmy do Chaty. Sosenka położył palec na ustach, co oznaczało byśmy byli cicho. Jak najciszej - otworzyliśmy okno i wgramoliliśmy się do salonu. Bliźniaki odłożyły kupione rzeczy na stół, a ja zauważyłem kanapę. Może i nie wiem za dużo o tym wymiarze, ale kanapę miałem i ją kocham! W tamtym wcieleniu nie mogłem na niej skakać, ale w ciele ludzkim! Złapałem Willa za nadgarstek i wskoczyłem z nim na sofę, po czym zaczęliśmy skakać. Cudowne uczucie!

- Dobra, skoro macie tu spać, to ustalmy sobie zasady - zaczął sosenka, krążąc wokół pokoju - Macie uważać na wujka Stanka, nie możecie krzyczeć, nie róbcie zbyt wielkiego bałaganu, nie wchodźcie do sypialni Stanka i macie ubierać normalne ubrania!

- Ale to są normalne - zawiedziony spojrzałem w lustro. Wyglądałem zajebiście!

- Nie, nie są. Chodźcie za mną, dam wam jakieś ubrania. Mam nadzieję, że nie będą za małe

Wszyscy gęsiego wyszliśmy z salonu i powędrowaliśmy na górę po schodach. Byliśmy w pokoju sosenki!

- Dla mnie jest pięknie! - powiedziałem zachwycony, rozglądając się po pomieszczeniu

- Może dlatego, że mieszkałeś na drzewie? - zadrwił Will, na co kopnąłem go w nogę

- Ej! A to za co! - spytał, łapiąc się za bolące miejsce

- Zgaduj! - zaczęliśmy się droczyć i kopać. W końcu udało mi się tak kopnąć brata, by ten stracił równowagę i się wywrócił.

Zacząłem się niekontrolowanie śmiać. Spojrzałem na Willa, któremu najwidoczniej nie było do śmiechu. Patrzył na mnie dziwnie. Spojrzałem na niego zdziwiony, a on pokazał głową na moje nogi. Unosiłem się! Nie wiem jakim cudem, ale to robiłem! Im dłużej się zachwycałem, tym wyżej leciałem. Przestraszony Will złapał mnie za nogę i zaczął ściągać mnie w dół

- Dobra, wiem, że jesteście starsi o 3 lata, ale chyba będzie na was pasować - sosenka obrócił się do nas i pokazał ubrania - C-co wy robicie? - spojrzał na nas jak na parę idiotów. Nie dziwię mu się. Will siedział na podłodze uczepiony moich nóg, a ja powstrzymywałem się przed zrobieniem mu krzywdy

Sosenka podał nam ubrania i kazał iść do łazienki by się w nie ubrać. Posłusznie wykonaliśmy polecenie i wyszliśmy z pokoju kierując się do niejakiej łazienki. Weszliśmy do pomieszczenia, zamykając drzwi na klucz. Zaczęliśmy zdejmować fraki, co mnie smuciło, bo wyglądałem w nim za-je-biś-cie. Potem zdjąłem koszule i coś przykuło moją uwagę.

Na plecach, miałem dziwne wzorki, każdy był związany z czymś innym. Jeden był w kształcie mnie jako trójkąta ze skreślonym okiem, co oznaczało, że nie mogę używać telepatii, czyli zero czytania w myślach. Fuck! Miałem też inne, ale to już były jakieś przykazania, które mnie nie interesowały. Will też miał tatuaże, ale on miał przekreślone skrzydła, co oznaczało że nie może latać.

W końcu byliśmy gotowi, ale czegoś mi brakowało. Wparowałem do pokoju sosenki, pociągając Willa za sobą. Podszedłem bliżej biurka i wziąłem czarny flamaster do ręki. Zdjąłem skuwkę i na żółtej koszulce od Sosenki narysowałem oko z kocią źrenicą. Było piękne! Teraz uświadomiłem sobie jaki byłem ograniczony, mając cztery palce u ręki! Zachwycony swoim dziełem, odwróciłem głowę w stronę brata i uśmiechnąłem się szyderczo, ukazując biały kieł. Demon cofnął się do tyłu i potrząsnął przecząco głową

- Nie! Nie ma mowy!

Niebieskowłosy wyciągnął rękę w moją stronę i wyrwał mi markera, rzucając go na biurko

- Ej! To nie sprawiedliwe, że możesz używać swoich mocy by mi dokuczać!

- W końcu po coś je dostałem? - uśmiechnął się demon

- Ale moje zatrzymywanie czasu nie działa na demony!

- A to moja wina?

- Ugh! Dobra! Nie ma sensu się kłócić! - powiedziałem wnerwiony, spoglądając na brata

Nagle poczułem kłocie w brzuchu, co oznaczało, że jestem głodny. Tylko pytanie brzmi, jak ja mam coś zjeść? Zawsze jadłem okiem! Co było trochę uciążliwe i niekomfortowe przy innych. Złapałem się za brzuch i zacząłem szukać moich ciastek.

- Podasz? - spytałem Willa, patrząc na pudełko słodyczy

- A mogę jedno?

- Niech ci będzie

Brat wziął opakowanie i podszedł do mnie. Usiedliśmy na przeciwko siebie, a na środku położyliśmy otwarte opakowanie ciastek. Wziąłem jedno do ręki i przyglądałem mu się uważnie. Było miękkie w dotyku i każde miało inny kolor. Ja wziąłem sobie zielony, gdyż był najładniejszy z wszystkich kolorów, a Will wziął różowe. Co chwilę spoglądałem to na demona, to na ciastko, aż chłopak nie zorientował się co mi chodzi

- Chcesz, żebym pokazał ci jak się je?

- Nie wierzę, że to mówię, ale tak.

- Dobra, to najpierw przykładasz jedzenie tam, gdzie je pogryziesz

Zrobiłem to co kazał mi brat i przyłożyłem słodycz do lewego oka

- Nie do oka! Do ust! W tym ciele je się ustami!

- Nie rozumiem tego wymiaru! Ja chcę wrócić już do mindscape'u! - powiedziałem zrezygnowany, kładąc się na podłodze

- Wiem bratku, ja też bym chciał, ale niestety musimy zapłacić za twoje durne wybryki

- Przepraszam cię... Przeze mnie musisz siedzieć w tym wymiarze, w dodatku ludzkim ciele....


♡ Obsessed with love ♡ ~Billdip~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz