VII

60 5 3
                                    


- Masz rację... Dobra chodźmy do nich, bo martwię się o Mabel - zanim jednak wyszliśmy zgarnąłem apteczkę - skoro byli zdolni do złamania sobie nosa i podbicia oka, nie wiadomo co mogą zrobić teraz

- Dipper? Po co ci apteczka?

- Uwierz mi, jak ich poznasz to nie ruszysz się bez niej nigdzie

Wyszliśmy z pokoju, a gdy byliśmy przy drzwiach dało się słyszeć przeklinanie - czyli już się coś stało. Otworzyłem drzwi i pierwsze co zobaczyłem, to Will z wbitymi nożyczkami w ramię, jednym słowem standard. Bill miał poszarpaną rękę, czyli wyrwał Willowi nożyczki i wbił mu je w ramię. Mabel, co mnie trochę zdziwiło, siedziała w tym pentagramie i głaskała bociana! Może i Bill wydaje się być debilem, ale czarować to on potrafi.

- Wendy, weź Mabel do domu, a ja zajmę się nimi

- Jak chcesz - powiedziała dziewczyna, patrząc z niepokojem na rodzeństwo, a następnie zniknęła mi z oczu wraz Mabel

Popatrzyłem na braci. Zaczęli kłótnie, a ja jako przyzwoita opiekunka nie zamierzałem robić nic. Czekałem na rozwój sytuacji. Bill pokazał Willowi środkowy palec. Niebieski się wkurzył i w odpowiedzi rzucił w blondyna butem.

- O ty chuju! - krzyknął Bill

- Karma - odpowiedział Will

- Karmę to ty będziesz żreć! - chłopak wyjął z kieszeni karmę Nabokiego i rzucił nią w brata.

- Dobra, starczy tego dobrego! Proszę się od siebie odsunąć!

Will spojrzał na brata w taki sposób, jakim chciałby mu powiedzieć ,, schowam się w twojej szafie i zabije cię w nocy ", a Bill w odpowiedzi uśmiechnął się wrednie oznajmując ,, zobaczymy "

- Will, musimy jechać do szpitala!

- A po co? - spytał Bill wyciągając nożyczki z ramienia brata, a ten się lekko wzdrygnął. Wydawało by się, że nic nie poczuł? - Masz! - blondyn wyjął z kieszeni plasterek w kucyki i nakleił na ranę chłopaka

- Czemu ten koń śpiewa? - spytał po chwili

- To nie koń tylko kucyk niedouczony parówiarzu! - Jednooki walnął w ramię chłopaka, a ten przez chwilę wyglądał, jakby naprawdę się go bał. Bill skomentował to uśmiechem wyższości.

Coś czuję, że niedługo zostanę psychologiem.

- Idziemy do domu i nie chce słyszeć ani jednej kłótni, jasne? - spytałem z nadzieją, ale gdy tylko się obróciłem, nadzieja jebła na ziemię, gdyż zauważyłem szarpiących się braci.

Boże weź mnie w swoją opiekę, bo nie wiem czy z nimi wytrzymam. W sumie mógłbym ich wyrzucić z domu, i miałbym ich z głowy, ale widzę, jak Mabel się na nich patrzy. Tak szczęśliwa jeszcze nigdy nie była w towarzystwie obcych ludzi, a nie chce jej sprawić przykrości... Ta durna empatia!

- Sosenko ratuj! - z zamyśleń wyrwał mnie krzyk Billa - On jest agresywny! - wskazał na Willa, który zdezorientowany spojrzał się w naszą stronę

- Jak ty mnie nazwałeś?.. - spytałem przestraszony, pamiętając kto mnie tak nazywał

- Pine tree - powiedział blondyn, wskazując na moją czapkę

Chciałem coś powiedzieć, lecz przerwał mi blondyn wyjmując zapalniczkę z kieszeni. Nieudolnie próbował ją odpalić, a gdy wreszcie mu się udało, szepnął do brata - Miłego powrotu~ - i rzucił ją pod nogi chłopaka

- Oszalałeś?! - spytał Willl, próbując zgasić ogień, który z każdą chwilą stawał się większy

Byłem przestraszony, ale po chwili zacząłem myśleć racjonalnie i wyjąłem butelkę z wodą z kieszonki plecaka. Polałem nią ogień, a gdy ten zaczął gasnąć, zauważyłem złość i irytację w oku blondyna. Jakim trzeba być człowiekiem, by chcieć podpalić własnego brata żywcem, na oczach innych?!

Gdy ogień wygasł już doszczętnie, Will spojrzał się na Billa, a następnie poszedł do mnie i schował się za moim ramieniem.

- Czy ty chciałeś go podpalić?! - krzyknąłem na blondyna. Może i nie jesteśmy rodziną, ale to nie znaczy, że się na niego nie wkurzyłem

- Może - odpowiedział obojętnie - I udałoby mi się gdyby nie ty... Pine tree... - zawiedziony chłopak, powlókł się do chaty, a ja zostałem z jego bratem.

- Jak ty z nim wytrzymujesz?! On chciał cię zabić i to chyba nie pierwszy raz?!

- Może, ale to mój starszy brat. - powiedział, jakby przed chwilą do niczego nie doszło

- Jakby Mabel mnie tak urządziła - zacząłem - Nie nazywałbym jej siostrą!


~~***~~

- Musisz go zrozumieć... Długo chorował na psychozę i musiał brać leki przez, które mu się pogarszało.. - zacząłem kłamać - Gdy udało mu się wyjść z choroby, po roku zachorował na schizofrenię... Nikt nie wie jak to się stało, ani czemu zachorował, ale musieliśmy podjąć leczenie.. - Nie mogę powiedzieć, że Bill tak naprawdę jest demonem, który odreagowuje na złość - Aktualnie jest 2 miesiące po chorobie i nadal, jak sam twierdzi, słyszy głos, który każe mu coś zrobić - Gdy skończyłem mówić, spojrzałem na Dippera, który wydawał się być przestraszony. To chyba normalna reakcja ludzi na jakąś wiadomość

Oddaliłem się od szatyna i zacząłem iść do chaty. Wiedziałem, że Bill nad tym nie panuje i chciałem mu z tym pomóc. Gdy wszedłem do środka, zobaczyłem tą rudą dziewczynę, która najwyraźniej znała Dippera. Wydaje mi się, że między nimi są jakieś ludzkie uczucia.

- Widziałaś gdzie poszedł blondyn? - spytałem, mając nadzieję na jak najszybszą odpowiedź.

- Tak, poszedł na górę, a stało się coś? Słyszałam jakiś krzyk, a na dworze śmierdziało dymem!

- Nie czas na pytania - pobiegłem na górę i zacząłem po kolei otwierać drzwi, aż natrafiłem na poszarpane z zamkniętym zamkiem

- Bill... Otwórz proszę.. - zacząłem lekko szarpać za klamkę.

Cisza

- Bill, ja wiem, że nad tym nie panujesz, ale błagam, otwórz drzwi... Pomogę ci z tym

Usłyszałem lekkie skrzypienie desek, ale po chwili ucichło, a na jego miejsce wszedł huk

Nie powinienem używać zbyt dużo mocy w tym ciele, ale teraz muszę wybrać. Albo brat, albo moje zdrowie. Jeśli użyje teraz mocy, by otworzyć zamek, i pomóc mocami Billowi, mój organizm będzie wyczerpany, ale nie na stałe, a na jakiś czas. Odsunąłem się trochę od drzwi, a na mojej dłoni zobaczyłem małe, niebieskie światełko. Już po chwili drzwi się lekko uchyliły, a ja znalazłem się w pokoju, szukając brata.

- Bill, pokaż się - szepnąłem, marząc już tylko o uspokojeniu brata

Spod biurka wyleciał długopis, a ja od razu skierowałem się w tą stronę. Uklęknąłem i zobaczyłem roztrzęsionego brata, który kurczowo trzymał się ramion. Głowę miał schowaną w kolanach i lekko się trząsł. Dosiadłem się obok niego i przytuliłem. Uspokoił się, gdyż ludzki dotyk działa kojąco, co mnie dziwi. Muszę to dokładniej zbadać, ale narazie liczy się tylko Bill.

♡ Obsessed with love ♡ ~Billdip~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz