- Czasami zastanawiam się, co miałem w głowie wpuszczając was do domu - spytałem sam siebie, następnie ukradkiem spojrzałem na chłopaka, który zawzięcie wyjmował narządy
Nie przeszkadzało mi to. Sam nie wiem czemu. Może już tracę zmysły, lub po prostu przyzwyczajam się do Billa i jego specyficznego sposobu bycia. Polubiłem go, nie ma co ukrywać. Will zostawił mi karteczkę, o tym, co stało się w ogrodzie. Prosił abym o tym nie wspominał i tak jak prosił, nie wspominałem. Szczerze mówiąc, zapomniałem o tej całej sytuacji i z ciekawością przyglądałem się jednookiemu.
Z perspektywy czasu, to nawet słodkie, że Bill specjalnie dla mnie poświęcił swoje oko. Może i zachowuje się głupio, ale zaczynam ufać temu człowiekowi
- Czemu się tak patrzysz? - spytał rozdrażniony. Najwyraźniej wiedział, że na niego patrzę. Łatwo go zdenerwować, co jest negatywną cechą, ale nie będę się czepiać
- Patrzę co robisz. Wcześniej to robiłeś? Robisz to z taką precyzją, jakbyś znał na pamięć ciało od wewnątrz
- Słuszna uwaga - spojrzał się na mnie - Masz rację robiłem to kiedyś, ale na ludziach - znów powrócił wzrokiem na zwierzę, a ja poczułem, jak zaufanie do niego spada do 0.
- Co znaczy, że robiłeś to na ludziach? - odsunąłem się krzesełkiem w tył na bezpieczną odległość. Nie mam pewności czy zaraz nie weźmie tego skalpela i nie wbije mi go w tchawicę!
- Pojechaliśmy kiedyś z Willem na jakiś kurs - zaczął chłopak - Każdy dostał skalpel, nożyk, rękawiczki i jakiś lekki kwas. Stanowisk było 4, a nas 8, więc każdy był z kimś w parze - spojrzał się na mnie, i oparł wygodniej na krześle - Ja dostałem jakiegoś rudego chłopaka, i mam teorie, że jest babą, ale wracając. Stanęliśmy przy stanowisku 3 i gdy wszyscy byli już gotowi, na stół położyli zwłoki. Oczywiście nie były prawdziwe, znam się, więc śmiało mogę stwierdzić, że jedyne co było tam prawdziwe to organy. Mieliśmy za zadanie odnaleźć jelito grube, rozciąć je ostrożnie, a w nim powinna być wskazówka lub coś takiego - blondyn wziął skalpel do ręki i zaczął go obracać w dłoniach -To jelito, było gdzieś schowane, a że mój partner był łamagą i nie umiał trzymać poprawnie nożyka, wszystkim zająłem się ja. Nie mogę powiedzieć, że mi się nie podobało, wręcz przeciwnie, ale jak to każdy człowiek, musiał nastąpić taki moment, w którym wszystko zepsułem. Jak to Will mówi, jestem impulsywny, choć nie zgadzam się z nim. Po prostu wkręciłem się w to i zacząłem po kawałku kroić różne narządy, przy okazji wziąłem serce do torby, ale nie wspominaj o tym Willowi. Mój partner zemdlał, gdy zobaczył mnie całego we krwi, zresztą nie tylko on. Więc niestety, ale wyrzucili nas z tego kursu i tak skończyła się moja lekarska kariera.
- Czyli chciałeś być lekarzem, ale chore ambicje ci w tym przeszkodziły. To chyba dobrze, że chciałeś nim być. Chciałeś ratować ludzi? - spytałem, będąc odsuniętym od stołu do maksimum
- Nie. Chciałem bezkarnie grzebać w ludzkich zwłokach, ale się nie udało i pozostają mi tylko wiewiórki - powiedział smętnie - Chyba, że ty użyczysz mi swojego ciała do badań? - spytał, przerywając obracanie narzędzia w dłoniach. Podniósł głowę lekko do góry i spojrzał na mnie
- Nie! W życiu! - powiedziałem, będąc na skraju załamania
- A może jednak! Znam się na organach, więc będę mógł sprawdzić, czy jesteś zdrowy, a ja będę mógł spełnić jak to ująłeś , chore ambicje '! Obaj zyskamy! - powiedział, a jego głos stawał się coraz bardziej szalony i straszny
- W-wiesz, ja chyba podziękuję - powoli zszedłem z krzesła, zdając sobie sprawę, że cały czas jestem obserwowany przez Billa
Chłopak nie przestawał się na mnie patrzeć, wręcz przeciwnie, czułem jakby zaraz miał tu podejść i zrobić na mnie sekcję
- To nie boli! Obiecuję! Będziesz się czuł jak u dentysty! Jak u pieprzonego dentysty! Haha! No proszę! Ten jeden raz! - chłopak coraz bardziej tracił zmysły, a mi się to w żaden sposób nie podobało, szczególnie, że nie miałem jak uciec.
Blondyn złapał się za włosy i upadł na kolana, powtarzając coś w kółko. Ani trochę mu nie ufam, a tym bardziej nie biorę go za przyjaciela, o nie! Nie ma takiej mowy!
Czułem się okropnie bezradny. Nie miałem odwagi zawołać Willa. Gdziekolwiek był i co robił.
Zacząłem się wycofywać, ale musiałem coś spieprzyć i walnąłem w szafkę, która akurat w tym momencie musiała trzasnąć. Bill momentalnie spojrzał się w moją stronę, a następnie uśmiechnął się jak psychopata i zaczął powoli iść w moją stronę
- Zostaw mnie! - próbowałem krzyknąć, ale wyszedł z tego szept. Byłem załamany
- Ja nie chce ci zrobić krzywdy! Choć nie wiem jak twoje ciało zareaguje, nie musi boleć! Proszę cię Pine Tree! - Bill zaczął niebezpiecznie się zbliżać, a mojej uwadze nie umknęło, że wziął do ręki skalpel
Po twarzy spłynęła mi łza, a sam zjechałem plecami po szafce, lądując na podłodze
- Kto zamawiał drinki? - spytał mój wybawiciel wchodząc do pomieszczenia z 3 kubkami, odkładając je na stolik
- Kolejny! Pytanie retoryczne, mógłbym zrobić ci sekcje teraz, czy po sosence!?
~~***~~
- Kto zamawiał drinki? - spytałem wchodząc do salonu i odkładając 3 kubki na stół
- Kolejny! Pytanie retoryczne, mógłbym zrobić ci sekcje teraz, czy po sosence!? - usłyszałem pytanie i momentalnie mnie zmroziło
Wiedziałem, że to gówno w jego głowie domaga się wypuszczenia, ale nie wyobrażam sobie co musi czuć Dipper.
- Najlepiej to nigdy - podszedłem do niego i wyrwałem mu skalpel, następnie spojrzałem na jego oczy
Złapałem go za nadgarstek dla bezpieczeństwa
- Oddaj! Kurwa! Stul pysk! - zaczął się szarpać i wyrywać, a po chwili momentalnie zmienił nastrój i zaczął łapać się za głowę
Jakie katusze musi przeżywać w tym momencie Bill.
Wyjąłem z jego kieszeni pojemnik i podałem 3 tabletki.
- Nie zmusisz mnie! - zaczął się jeszcze bardziej szarpać
- I tu się zdziwisz kolego - szepnąłem mu do ucha zaklęcie, którego nie mogli mi odebrać, gdyż sam je wymyśliłem i działało rewelacyjnie
W końcu demon uległ i zjadł tabletki. Źrenice wróciły do naturalnego kociego kształtu, a sam chłopak zaczął się chwiać, więc posadziłem go na kanapie. Wróciłem do Dippera, który jak widzę nie był gotowy na tyle wrażeń. Co mu się dziwić? Ma zaledwie 17 lat, a już ktoś groził mu skalpelem.
- Wszystko dobrze? - uklęknąłem przy nim
- N-nie wiem, przez adrenalinę nic nie czuję... Nie uciął mi niczego? - spytał patrząc się w punkt na podłodze
- Na szczęście nie - uśmiechnąłem się lekko do chłopaka i podniosłem
- Co mu się stało? - spojrzał na mnie przestraszonymi oczami, a ja poczułem się winny, że nie wytłumaczyłem szatynowi jaka jest sytuacja i tylko niepotrzebnie nabawił się okropnych przeżyć.
- Nic poważnego - uspokoiłem go - Bill często ma takie ataki. Zawsze pojawiają się niespodziewanie, dlatego zawsze ma przy sobie leki.
- Naprawdę by mnie zabił?.. - Dipper zaczął nerwowo bawić się palcami, co jak czytałem, oznacza, że bardzo się tym przejął
- Narazie nie, ale kto wie... - odpowiedziałem szczerze, co chyba było błędem
- Okej... Dziękuję, że mi pomogłeś... Idę na górę, potrzebuje trochę odpocząć...
- Jasne - spojrzałem na chłopaka, który kierował się na górę, a ja zacząłem się zastanawiać, co będzie dalej?
CZYTASZ
♡ Obsessed with love ♡ ~Billdip~
RomanceFanart z okładki nie mój Dwójka demonicznych braci została zesłana do świata ludzi, za stworzony przez Billa - Dziwnogedon. W ciele ludzi, chodź nadal z cząstką swoich mocy, muszą odbyć swoją karę i nauczyć się żyć na ziemi. Na ich nieszczęście, mus...