Kelly

42 5 4
                                    

Odetchnęłam i złapałam rękami za klamkę od drzwi. Zaparłam się i pociągnęłam je do siebie. Ani drgnęły... Nagle podszedł do mnie Jeremy i pomógł mi otworzyć zardzewiałe wrota.

Szpital stał przed nami otworem. Włączyliśmy latarki i weszliśmy do środka. Na podłodze widniały plamy po błocie. Meble były połamane i porozrzucane po holu.

Nagle do środka wpadł silny powiew wiatru, który sprawił, że pojedyncze kartki zaczęły latać nad podłogą... Przeszył mnie dreszcz. Nie lubiłam tego uczucia.

Kelly zrobiła duży krok w tył.

-Ej! To tylko wiatr... Nie ma czego się obawiać- uspokoiła ją Hannah.

-Czy to... krew?- spytał nagle Billy, spoglądając na ścianę, tuż przy stanowisku recepcjonistów.

Skierowaliśmy latarki na nadmienioną ścianę i z uwagą przyglądaliśmy się dziwnym plamom.

-Tak to wygląda- powiedziałam.

-Czy ktoś wie, w którym pokoju mieszkała tamta dziewczyna?- spytał po chwili George.

-313... To na samej górze- odparł Andy.

Szliśmy długim, ciasnym korytarzem, szukając schodów, które zaprowadziłyby nas do pokoju, w którym zwykła sypiać ta psychopatka.

-A co jeśli legendy mówią prawdę?! Może właśnie wkroczyliśmy na jej teren i teraz umrzemy?!- krzyknęła Kelly wyraźnie przestraszona całą tą sytuacją.

-Daj spokój - uspokajała ją Hannah.

Kelly na chwilę zamilkła, ale widać było w jej oczach, że nie uśmiecha jej się ten pomysł.

W końcu udało nam się dotrzeć na najwyższe piętro budynku i zaczęliśmy szukać pokoju o numerze 313.

Wtedy coś we mnie pękło... Cała moja odwaga schowała się, gdy staliśmy przed drzwiami pokoju tajemnic... Nie wiedzieliśmy co zastaniemy wewnątrz. Zaczęłam analizować słowa staruszki, którą spotkaliśmy przed wejściem, tym samym przypominając sobie plotki, które ciągle krążyły po szkole.

-Będziemy tu tak stać, czy może jednak wejdziemy?- odezwała się nagle Janet.

Alice nacisnęła klamkę i ostrożnie otworzyła drzwi. Światło latarek powoli oświetlało każdy centymetr pokoju. Wewnątrz znajdowało się jedynie łóżko. Zauważyłam, że z boku były przymocowane kajdanki.

-Musiała być nieźle poryta, skoro musieli ją przykuwać do jej własnego łóżka...- zaśmiał się Jeremy patrząc w tę samą stronę.

Nagle usłyszeliśmy krzyk Kelly... Wszyscy oświetliliśmy bardziej miejsce, w które się wpatrywała i wtedy naszym oczom ukazała się wielka, zakrwawiona siekiera... Leżała na podłodze w kałuży krwi...

-Nie możemy tutaj zostać! Ona miała rację! Ta staruszka! To miejsce jest nawiedzone!- krzyczała Kelly, trzymając się za głowę.- Musimy stąd uciekać!

Nagle odwróciła się i wybiegła z pomieszczenia.

-Kelly! Zaczekaj!- krzyknął Andy, wybiegając z pokoju.

Wybiegliśmy za przyjaciółką, ale nigdzie jej nie widzieliśmy...

-Gdzie ona pobiegła?!- krzyknęła Alice.

-Pewnie do wyjścia! Szybko!- odpowiedziałam, poganiając przyjaciół.

Zbiegliśmy po schodach, gdy nagle usłyszeliśmy krzyk Kelly...

Stanęliśmy jak wryci... Dźwięk dochodził z piwnicy...


*****************
Hejka! Wiem, wiem... ten rozdział jest dosyć krótki, ale to dlatego, że chcę was trochę potrzymać w niepewności! Zapewniam, że następne będą dłuższe! Napiszcie co sądzicie!

Za ścianami psychiatrykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz