Część XII - Demon Inside

101 17 0
                                    

(( P.W. - Jeff ))

"D-Deuce...?"

Sanguy jedynie spojrzał na Cassie. Jego oczy ponownie przebłysły czerwonym kolorem. Tym razem mam pewność, nie przywidziało mi się ani wtedy, ani teraz.

W momencie, kiedy Deuce rzucił się w stronę Cassie, szybko go od niej odrzuciłem, pokazując jej, żeby uciekła albo schowała się gdziekolwiek. Deuce leżał przez krótką chwilę na ziemi. Kiedy podniósł głowę i spojrzał na mnie, jego oczy były całkowicie czerwone i blask przechodził z góry na dół. Jego źrenice były jak u węża... Nie... Jak u demona... Przez to spojrzenie po całym ciele przeszły mi ciarki. Deuce podniósł się z ziemi i spojrzał na mnie przechylając głowę i strzelając karkiem (wiecie, jak w karku te kości strzelają, o to chodzi XDD).

Stałem w miejscu czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Zakładam, że on czekał na to samo.

"Chyba się nie boisz...?" - zapytał ironicznie z niepodobnym do niego głosem.

"Nie mam czego" - odpowiedziałem wyjmując nóż. Eh, te standardowe bronie... Teraz to by mi się przydał jakiś środek usypiający, nie mam czasu ani ochoty się z nim użerać, poprzednio prawie go zabiłem... - "Eh, Deuce, to nie ma żadnego sensu... Co ci to da? Co to zmieni? Będzie tylko gorzej, musisz się po prostu ogarnąć..."

Deuce spojrzał na mnie. Jego oczy powoli wracały do normalności, dopóki nie przypomniałem sobie, że zapomniałem zamknąć drzwi do pomieszczenia ze zwłokami. Kiedy jego oczy już prawie całkiem wróciły do naturalnego koloru, on po prostu musiał tam spojrzeć, przez co te jego pieprzone oczy znowu zabłysły na czerwono. Westchnąłem i momentalnie zamknąłem drzwi z fałszywym uśmieszkiem.

"Hm?"

"J-Jeff...ratuj...mnie..." - wyjąkał, po czym po prostu stracił przytomność.

Podszedłem do niego, żeby sprawdzić o co chodzi. Kiedy na wszelki wypadek sprawdzałem puls, z jego ciała wyrwały się czarne cząstki, po czym po prostu zniknęły w powietrzu. Moja mina była w stylu 'Aha...?!', kiedy to się skończyło.

(( P.W. - Masky ))

To nie jest tak... Po prostu... Będzie jak dawniej... Zobaczysz... O wszystkim zapomnisz... Nie dasz po sobie nic poznać... P-pamiętaj... Uśmiech...

(( P.W. - Cassie ))

"Jeff. NAPRAWDĘ. ZNOWU?"

Podeszłam do leżącego na ziemi Deuce'a, pytając 'co mu zrobił'.

"Co ja mu zrobiłem...?! To on sam przecież-... Nie mów, że nic nie widziałaś..." - otrzymałam w odpowiedzi.

Przewróciłam oczami i spojrzałam na Jeff'a. Moją uwagę jednak przykuła postać idąca za nim... Zbliżała się w naszą stronę. Dopiero wtedy zauważyłam, że to był Masky.

(( P.W. - Jeff ))

Cassie wgapiała się wgłąb korytarza za mną, więc automatycznie odwróciłem się w tamtą stronę i od razu odskoczyłem widząc Tim'a. Był dosyć... Nienaturalnie uśmiechnięty. Szczerze mówiąc nie zwracałem na to szczególnej uwagi, cieszyłem się, że znalazł się żywy. Kiedy już miałem cokolwiek powiedzieć, przerwała mi Cassie wtulając się w niego. Westchnąłem i jedynie uśmiechnąłem się lekko. Uśmiech jednak szybko zniknął, kiedy Tim spojrzał mi prosto w oczy. Usłyszałem w głowie jeden, długi pisk i szepty, których nie rozumiałem. Dopiero po chwili wróciłem do normalności, cofając się nieco. Odruchowo spojrzałem na Deuce'a, pewnie chcąc uniknąć kolejnego kontaktu wzrokowego z Masky'm...Co się w ogóle stało...?

------------------------

Hej wszystkim~
Nie wiem, co się stało z moim mózgiem, ale tematyka tego ff nieco zmieniła się na... demoniczną...? XD
Notka dla Was - jeżeli macie jakiekolwiek pomysły na rozdziały lub requesty, po prostu napiszcie o nich w komentarzach, pomoc jest mile widziana c:
Dzięki~

Find Your Way OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz