Część XX - Last Second

98 15 0
                                    

(( P.W. - Chelsea ))

Obudziłam się w szpitalu po tym, jak zemdlałam po incydencie na tej głupiej imprezie. Właśnie dlatego ich nienawidzę...

Rozejrzałam się nieco po sali. Standardowo biała z kremowymi akcentami... Uh, to wszystko nadal przypomina mi ten budynek, w którym to wszystko się stało.

Prawie w ogóle nie mogłam się ruszać, nie czułam też żadnego bólu. Zorientowałam się jednak, że na moim oku jest jakaś materiałowa opaska, przez co trochę dziwnie odczytywałam odległość różnych przedmiotów.

Po chwili do sali przyszedł lekarz. Przedstawił się i zdjął mi opatrunek z oka. Przekazał mi jeszcze kilka informacji typu 'czego lepiej teraz nie robić'. Kiedy wyszedł, zignorowałam zakaz wstawania i podniosłam się z łóżka. Oczywiście nie obyło się bez uderzenia się wenflonem w szafkę i syknięcia z bólu. Podeszłam do lustra i zobaczyłam głębokie zadrapanie przechodzące też przez powiekę. Westchnęłam i dotknęłam lekko rany. Nic już nie czułam, o tyle lepiej dla mnie, jak zgaduję. Muszę się wypisać z tego szpitala... Opłaca się jednak być pełnoletnią.

Wzięłam swoje rzeczy... No, to, co z nich zostało, i poszłam w stronę hotelu, do którego byłam zmuszona wrócić z powodu Nicole. Uhh, dlaczego ona musi wszystko niszczyć?! Gdyby jej tu nie było, nic by się nie stało!

Kiedy szłam obok tego budynku, coś mi się skojarzyło. Dopiero wtedy zorientowałam się, że przecież była tam dziewczyna o długich, czarnych włosach z niebieskimi końcówkami... Ale... Nie, to pewnie tylko zbieg okoliczności. Nie mogę dodawać sobie zbyt wiele nadziei w tej sytuacji. Dopóki nie będę mieć pewności, nie mogę myśleć w ten sposób, prawda?

Tymczasem moim celem był Rosswood Park. Razem z Cassie często tam przyjeżdżałyśmy. To było nasze ulubione miejsce, a takich właśnie teraz potrzebuję. To chyba jedyny sposób na (być może) odnalezienie Cassie...

Rosswood Park był trochę daleko stąd, więc pojechałam autobusem. Wysiadłam tuż przy 'wejściu' do lasu, więc z głowy miałam wszelkie trudności związane z lenistwem (trafne XD). Nie weszłam jednak główną ścieżką, skierowałam się ku jednej z pobocznych, bo zawsze nimi chodziłyśmy. Doprowadzały nas do jakiegoś... Tunelu. Obie lubiłyśmy tam siedzieć w dzieciństwie.

~Le czas mija do Dnia Ostatecznego (czyt. egzekucji Jeff'a XD)~

(( P.W. Jeff ))

Nie mogłem się już doczekać tego dnia! Nareszcie wszyscy zobaczą jak umieram, teraz wszystko będzie łatwiejsze i o wiele lepsze dla wszystkich! (? ;-;)

(( P.W. - Sanguy ))

"Masky, szybko! Została nam tylko godzina!" - wrzasnąłem.

Biegliśmy dalej przez deszcz, już praktycznie bez sił, ale nie mogliśmy w tym momencie po prostu się zatrzymać. Połowa drogi za nami, chociaż tyle dobrych wieści. EH.

~Godzinę później, bo czemu nie~

Weszliśmy nieco zdyszani do budynku szpitala psychiatrycznego, gdzie miała odbyć się egzekucja. Ja i Tim zdjęliśmy swoje maski i szukaliśmy odpowiedniego pomieszczenia (jak to brzmi...XDD). Jesteśmy punktualnie, oby nie było za późno...

"Deuce, tutaj!" - powiedział Tim wchodząc do pomieszczenia dla 'widowni', czy jakkolwiek inaczej możnaby to nazwać.

Wszedłem za nim i od razu zamarłem.

Właśnie w tej chwili...
W sekundzie, w której akurat wchodziliśmy...
Wstrzyknęli mu to coś...

Jeff nie żyje...

------------------------

Hej wszystkim~
Już wyobrażam sobie miny wszystkich psychofanek Jeff'a... XD

BŁAGAM O WYBACZENIE.
To wina Deuce'a i Tim'a, nie moja. To oni się spóźnili. (nie ma to jak zwalać winę na nieistniejące postacie XD) :/

Emm... Media tego rozdziału to karta postaci Creepy Friend'a stworzona przez GhostfaceNikol, ze względu na to, że pewnie wielu z Was nie ma zielonego pojęcia jak on wygląda XD

Bay~ ^^'

Find Your Way OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz