Część XIX - Life or Death?

76 16 0
                                    

(( P.W. - Jeff ))

Zrobiłem to, co musiałem.

Od razu po tym, jak mnie znaleźli, przycisnęli mnie do ziemi i skuli w kajdany. Nie próbowałem się wydostać, co chyba nieco zdziwiło tych policjantów. Tak obezwładnionego zabrali mnie do radiowozu. Przed wejściem jeszcze usłyszałem nagrywane właśnie wiadomości i odruchowo spojrzałem w tamtą stronę, przez co załapałem się twarzą do kamery. Jadąc na komisariat cały czas milczałem i siedziałem w bezruchu. Próba ucieczki na tym etapie byłaby po prostu bezsensowna. Poza tym, mam o wiele lepszy plan...

~Jeden dzień później~

Zamknęli mnie w pokoju przesłuchań. O dziwo, bez żadnej ochrony, byłem sam na sam z komisarzem prowadzącym 'moją' sprawę.

"Zbyt łatwo dałeś się złapać. Cisza przed burzą, co?" - zapytał siadając naprzeciwko mnie.

Cisza.

"Cóż, skoro nie masz zamiaru współpracować... Chcesz zobaczyć, co o tobie napisali w ciągu tych 8 lat?" - spytał podrzucając mi pod ręce wypełniony katalog.

Spojrzałem na niego nieco zdezorientowany. Kiwnął głową wskazując mi, żebym to otworzył. Tak też zrobiłem. Było tam wiele urywków z gazet i sprawozdań z akcji i poszukiwań. 648 zamordowanych, 123 zaginionych i 426 rannych. Oto co narobiłem. Zanotowany był nawet ten incydent, w którym musiałem spowiadać się przed komisarzem, którego po chwili zabiłem. Zaśmiałem się pod nosem przypominając sobie zdziwienie tego człowieka. Chętnie teraz bym to powtórzył, ale to by było niezgodne z moim planem.

Komisarz westchnął i spojrzał na mnie z lekkim przerażeniem. Odstawiłem katalog i spojrzałem na niego z typowym dla mnie uśmiechem.

"Więc co macie zamiar ze mną zrobić?" - spytałem przechylając głowę i patrząc mu prosto w oczy.

"Niewykluczona jest egzekucja."

Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Komisarz był tym zaskoczony. Kiedy podszedł do mnie i zaczął robić mi wyrzuty pewnie z powodu mojej przeszłości, coraz bardziej nakręcał mnie na stracenie kontroli. Starałem się nie zwracać uwagi, ale cóż... Powoli przestawałem mieć świadomość, ale wtedy do pomieszczenia wszedł jakiś człowiek. Z przyczepionej wizytówki wyczytałem jego imię - Alex.

"Koniec czasu." - oznajmił, po czym dwóch ochroniarzy weszło i odprowadziło mnie do nieco większego samochodu.

Przewóz do więzienia. Idzie zgodnie z planem, jak na razie... Teraz tylko jakoś powiadomić Deuce'a.

(( P.W. - Masky ))

"To co robimy?" - spytał Jack opierając się o ścianę.

"Słuchajcie, Jeff nie dałby się tak po prostu złapać gdyby nie miał jakiegoś planu, znacie go przecież. Moim zdaniem powinniśmy po prostu... Poczekać." - oznajmił Deuce i usiadł spokojnie na fotelu.

Przytaknęliśmy i rozsiedliśmy się po całym pomieszczeniu. Szczerze mówiąc był już środek nocy, do rezydencji albo kryjówki Skrollverse było conajmniej 150 kilometrów i zero energii, więc zostaliśmy tu na noc. Większość z nas zajęła podłogę, Deuce jedynie został na fotelu skulony jak kot.

Obudziłem się po ok. 3 godzinach. Wszyscy jeszcze spali, więc postanowiłem po prostu dyskretnie się wydostać, aby nie obudzić reszty. Była wtedy 6 rano, więc niektóre budynki już tętniły życiem. Przechadzając się po ulicy minąłem sklep z urządzeniami AGD i RTV, gdzie przy gablocie stało kilkanaście telewizorów włączonych na tym samym programie - wiadomościach. Gdybym nie usłyszał o wyroku wydanym niejakiemu Jeffrey'owi Woods'owi, pewnie poszedłbym dalej, ale przystanąłem na chwilę jak i kilka nieznanych mi osób.

"21-letni seryjny morderca - Jeffrey Woods - został wczoraj aresztowany. Za dokonane zbrodnie wyrok jest chyba oczywisty. Mężczyzna został skazany na tymczasowe pozbawienie wolności z wysłaniem do szpitala psychiatrycznego, następnie egzekucję-"

W tym momencie zamarłem. Nie zwracałem uwagi na dalsze wiadomości, stałem w bezruchu. Mogłem w sumie wyczuć, że pewnie w tamtym momencie byłem blady conajmniej jak ściana. Po chwili pobiegłem spowrotem do naszego tymczasowego schronienia i otworzyłem drzwi z nieoczekiwanym hukiem, przez co wszyscy podskoczyli i spojrzeli momentalnie na mnie.

"Uhh, co jest...?" - usłyszałem gdzieś z tyłu zaspany głos Brian'a.

"Zabiją go..." - westchnąłem, kiedy wszyscy zamilkli i patrzyli na siebie nawzajem z lekkim szokiem w oczach.

W tym momencie Deuce odskoczył nieco nienaturalnie i zasłonił uszy. Ultradźwięk. Mam nadzieję, że to od Jeff'a... Nie mam zamiaru tracić najlepszego przyjaciela, który już tyle razy mnie ochronił a ja nigdy mu się nie odwdzięczyłem... No, i nie pożegnałem się z nim nawet...
Sanguy wstał i wręcz wybiegł z pomieszczenia.

"Zostańcie tutaj, ja za nim pobiegnę."

------------------------

Hej wszystkim~
Taa... Mam zamiar wykorzystać PEWNĄ scenę z horroru Halloween coś tam XD
Nie pamiętam tytułu, ale wiem, że tam była zajebista fabuła *-*
Okeej, to tyle na razie, dzięki za przeczytanie i bay~

Find Your Way OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz