Rozdział 8

83 10 5
                                        

W przemoczonych ubraniach siedziałam na fotelu w samochodzie Harry'ego starając się unikać jego spojrzenia. Z udawanym zainteresowaniem patrzyłam przez szybę na obraz powstający przy szybkiej jeździe. Cieszyłam się, że spotkałam chłopaka, ale nie miałam teraz najmniejszej ochoty na jakąkolwiek rozmowę. Wciąż odczuwałam smutek jaki pozostawał po słowach brata.

- Słuchaj... - zaczęłam nie zmieniając swojej pozycji.

- Tak?

- Może to zabrzmi dziwnie, ale... Mógłbyś mnie zawieźć do siebie?

- Czemu?

Nie musiałam na niego patrzeć. Oczami wyobraźni widziałam zmarszczkę formującą się na czole zdezorientowanego moim zachowaniem chłopaka.

- Wiem, że pewnie nie jestem tam mile widziana, ale nie chcę wracać do domu. - szepnęłam.

- Dlaczego sądzisz, że nie chcę cię w swoim mieszkaniu? - zapytał, ignorując dalszą część zdania.

- No bo nie odzywałeś się dzisiaj. - przyznałam po chwili milczenia.

I zrobiło mi się głupio. I może trochę niezręcznie. Cieszyłam się, że nie musiałam teraz spoglądać w zielone tęczówki. Nie mogłam jednak nie zerknąć na Harry'ego, kiedy usłyszałam śmiech.

- Co?

- Nic. Po prostu jesteś śmieszna.

- Przynajmniej nie irytująca. - fuknęłam.

- Zamierzasz się ze mną drażnić? - uniósł wysoko jedną brew.

Uznałam to za wyzwanie.

- Patrz na drogę.

Nie miałam ochoty go podejmować.


**


- Kurwa, gdzie są te klucze.

Staliśmy przed drzwiami do domu chłopaka. Nie byłam pewna czy to możliwe, ale deszcz nasilił się jeszcze bardziej. Wiedziałam, że będę chora. To było po prostu nieuniknione.

- Są.

Zgrzyt zamka spowodował, że spojrzałam na Harry'ego, który gestem ręki zapraszał mnie do środka.

Weszłam starając się nie brudzić podłogi. Szybko zdjęłam buty i ostawiłam je na wycieraczkę. Mężczyzna odebrał ode mnie kurtkę wieszając ją na kaloryferze po czym zniknął w głębi domu. Stałam w holu z każdą chwilą coraz bardziej odczuwając przenikliwy chłód. Objęłam się ramionami i potarłam chcąc wytworzyć choć odrobinę ciepła.

- Zaprowadzę cię do łazienki, żebyś mogła się przebrać.

Przede mną stał Harry trzymając w ręku ubrania.

- Nie mam w co. - mruknęłam.

- A myślisz, że przyniosłem to dla siebie? - zapytał.

W ostatniej chwili powstrzymałam się przed zgryźliwym komentarzem.

- Dzięki.

- Nie mam nic dziewczyńskiego. To są moje rzeczy. Chodź, łazienka jest na piętrze, drugie drzwi po prawej.


**


Nie trudno się domyślić, że to, co podarował mi Harry, było na mnie za duże. Można to było porównać do noszenia cudzej skóry na własnym ciele. Dokładnie takie odczucie towarzyszyło mi w tamtej chwili.

I'm a liarWhere stories live. Discover now