Niestety po kilku dniach włosy Snape'a wróciły do normalności. Przynajmniej te kilka dni dawało nam tyle radości. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy, nie licząc czekolady. Tak mówi Remus, a większość rzeczy, które mówi jest prawdą. WIĘKSZOŚĆ.
Znowu każdy dzień stał się w miarę podobny. Niestety mnie i Rogacza czekała kara za ten cudowny psikus. Nie rozumiem o co im chodzi. Z tego żartu wynikły same dobre rzeczy. Snape umył włosy, a Gryfoni cały czas się śmiali, a w końcu śmiech to zdrowie. Tak się właśnie kończy, gdy żyje się ze samymi sztywniakami.
Kare mieliśmy zacząć około godziny 13, więc przy okazji ominie nas parę lekcji. Ci nauczyciele nie są zbyt mądrzy.
Przed rozpoczęciem naszego szlabanu oczywiście zabrali nam również różdżki, jakże by inaczej. Po chwili zostaliśmy sami. Na szczęście, mieliśmy kilka dni, aby wymyślić plan jak szybko uporać się z tą pracą.
-Masz je?-zapytałem podekscytowany Jamesa.
-No jasne, jakże mógłbym zapomnieć-powiedział z chytrym uśmiechem na twarzy. Zaczął wyciągać z plecaka buty. Lecz Remus pomógł nam na ich podeszwach umieścić mini mopy. W ten sposób będziemy mogli po prostu chodzić po schodach i jednocześnie je myć.
Kiedy już założyliśmy nasz sprzęt, musieliśmy wsiąść się pracę. Zaczęliśmy powoli, stopień po stopniu. Bardzo nam się dłużyło to zadanie. Lecz po chwili James dotknął mnie, krzycząc barek. Oj, nie wie w co się wpakował. Zaczął uciekać przy okazji czyszczący schody. Już byłem bardzo blisko dogonienia go, ale poślizgnąłem się. Wpadłem na Rogacza i razem sturlaliśmy się na sam dół. Zaczęliśmy się głośno śmiać i nie mogliśmy przestać. Śmialiśmy się i śmialiśmy. Jednak usłyszeliśmy kroki na schodach, które przed chwilą wyczyściliśmy! Nikt nie potrafi docenić czyjejś ciężkiej pracy! Nie wstaliśmy, jak każdy normalny człowiek by zrobił. Po chwili zauważyliśmy kto schodził po schodach. Był to Evan. Nie widziałem się z nim od paru tygodni. Nie rozmawiałem z nim, nie przechodziłem na nasze umówione spotkania w czwartki, nie pracowałem z nim na eliksirach. A teraz on patrzy na mnie, leżącego na Jamesie, z mopem na nogach i całym czerwonym od śmiechu. Szybko wstałem i przeczesałem ręką włosy.
-Hej Evan - powiedziałem udając wyluzowanego.
-Hej Syriusz- powiedział i popatrzył się na mnie z wyrzutem.
-Halo Łapo pomożesz mi czy sam mam się podnieść- krzyknął James.
-Już, już Rogaczu!- powiedziałem i podałem rękę przyjacielowi, którą od razu uścisnął i wstał.
- O część Rosier- powiedział James.
-Co wy macie z tymi nickami?- zapytał .
- To są po prostu huncwockie imiona- powiedział James.
-A ich znaczenie znają tylko Huncwoci- dodałem od razu.
- Nie wnikam. Syriusz, mógłbym z tobą chwilę pogadać- powiedział
-Jasne- odparłem. Szczerze, nie miałem ochoty z nim rozmawiać. Mimo, że stęskniłem się za jego towarzystwem.
-Na osobności- powiedział patrząc na Jamesa.
- No już idę, skoro nikt mnie tu nie chcę. Nie przeszkadzam- odparła udając bardzo zasmuconego. Kiedy odszedł wystarczająco daleko, Evan nareszcie mógł zacząć rozmowę.
-Okej, więc przejdźmy do sedna spawy. Dlaczego mnie ciągle unikasz?-odpowiedział poważnie.
-O czym ty mówisz, Evan?
- Nie przychodziłeś w czwartki, ani w ogóle się nie odzywałeś.
-Przepraszam -powiedziałem. Na prawdę zrobiło mi się go żal.
-Czekałem. Nawet kilka godzin. Co takiego zrobiłem?- zapytał.
-Możemy porozmawiać później? Jak skończę?
-Jeżeli odpowiesz na moje pytania to jasne.
- To o 20 na wieży astronomicznej- zaproponowałem. Evan kiwnął głową.
-Do zobaczenia- powiedział i odszedł. Wróciłem do sprzątania schodów. Robiliśmy to w ciszy. Po kilku minutach stwierdziliśmy, że pójdziemy do dormitorium po różdżkę Remusa i załatwione. Tylko dlaczego wcześniej na to nie wpadliśmy?
Kiedy była już godzina spotkania z Evanem, udałem się w umówione wcześniej miejsce.
Pov. Evan
Kiedy byłem już na wieży astronomicznej, zauważyłem, że Syriusz już tam był. Stał i patrzył w gwiazdy. Wiem, że je kochał. Na niebie był już księżyc, który ładnie oświetlał jego twarz.
-Hej - odparłem.
-Cześć - powiedział i popatrzył się w moją stronę- więc teraz możesz zadać te pytanie, na które chcesz usłyszeć odpowiedzieć.
Podszedłem do niego i swój wzrok skierowałem na piękne niebo.
-Dlaczego nie przychodziłeś, nie odzywałeś się- zapytałem od razu. Milczał. Czyli nie chciał, abym znał prawdę.
-Tylko nie kłam, dobrze?
Odetchnął i popatrzył się na mnie jakby chciał zapamiętać każdy milimetr mojej twarzy, jakby to było nasze ostatnie spotkanie.
-Więc, prawda jest taka, że nie dałbym rady na ciebie patrzeć- powiedział.
-Dlaczego?!- zapytał zdziwiony. W końcu nie jestem, aż taki brzydki. Powód musiał być inny.
-Kiedy była ta impreza i już trochę zabalowaliśmy to postanowiłem iść już do dormitorium, ale zobaczyłem tam ciebie ... z no wiesz - powiedział wolno.
-Z Severusem-dokończyłem.
-Ale co to ma do rzeczy-powiedziałem trochę zawstydzony, że nas widział.
-Na prawdę nie wiesz?!-zapytał ze łzami w oczach. Widziałem, że ból sprawia mu opowiadanie tej historii.
-Gdybym wiedział, nie pytałbym
-Po prostu, kocham cię- powiedział cicho i pobiegł do wyjścia. Ja tak tylko stałem. Stałem i nie mogłem uwierzyć. Syriusz Black, Casanova Hogwartu, mężczyzna, w którym kocha się połowa Szkoły, kocha mnie. MNIE
(794 słów)
CZYTASZ
Syriusz Black i jego historia
Teen FictionCzasami masz wrażenie, że jeszcze będzie dobrze, wszystko się poukłada. Wmawiasz to sobie, już w to nie wierząc. Nie dasz rady. Ale może kiedy ktoś wyciągnie do ciebie rękę w momencie gdy przyjaciele się od ciebie odwrócili, w momencie gdy wiedziałe...