Rozdział 18.

1.3K 92 8
                                    

(Ivasaar Yeslynn)

Nie chciałem wstawać, a Sariel chyba zrozumiał, że nie zamierzam nigdzie dziś wychodzić. Powiedział mi tylko, że idzie do sklepu po coś na śniadanie. Pokiwałem głową i położyłem się z powrotem.

Nawet długo nie poleżałem, ponieważ mój telefon zaczął dzwonić. Niechętnie go chwyciłem.

Na wyświetlaczu pojawił mi się numer Calarel'a. Nie odebrałem. Po co on w ogóle do mnie dzwoni? Nie wystarczająco miał rozrywki moim kosztem?

Ignorowałem każde połączenie od brata, miałem nadzieję, że znudzi mu się to i po prostu odpuści. Jednak był na tyle uparty, że dzwonił cały czas. Miałem tego po dziurki w nosie, więc chciałem wyłączyć komórkę, ale wtedy przypadkiem odebrałem połączenie.

– Iva? – odezwał się – Iva gdzie jesteś? – zapytał mnie.

– Czy to powinno cię obchodzić? – powiedziałem.

– Gdzie jesteś? Zabiorę cię do domu.

– Jestem bezpieczny – mruknąłem – A do domu nie wrócę. Przez cały czas mnie okłamywaliście. Ty mnie okłamywałeś.

– Wiem, Iva, przepraszam. Wróć do domu, rodzice się niepokoją.

– Ni ufam ci, nigdy ci nie zaufam – westchnąłem – A do domu... Nie wrócę. Jeszcze nie teraz – powiedziałem i rozłączyłem się. Do pokoju wszedł srebrnowłosy.

– Z kim rozmawiałeś? – zapytał.

– Z Calarel'em.

– Ma chłop tupet. Drań jeden – powiedział i przysiadł się na skraju łóżka.

– Nagle mu się zachciało być dobrym bratem. Po tym jak mnie traktował? I jeszcze się dziwi, że mu nie ufam.

– Ta twoja rodzina jest jakaś popierdolona – oznajmił Silver – Jak już mówiłem, zawsze jesteś tutaj mile widziany – uśmiechnął się delikatnie w moją stronę. Odwzajemniłem uśmiech i odrzuciłem kołdrę na bok, tylko po to, by móc usiąść na kolanach swojego alfy.

Objął mnie mocno, a ja zaciągnąłem się jego zapachem. Poza zapachem cytrusów, mandarynek i kolendry wyczułem inny zapach – dym papierosowy. Musiał niedawno skończyć palić.

– Mógłbyś rzucić to palenie – mruknąłem.

– A w życiu. Jestem niegrzecznym chłopcem.

– Mhm – mruknąłem.

Wtuliłem się w niego bardziej. Chociaż nasz początek nie był najlepszy, to teraz... Mam wrażenie, że mu zależy na mnie. Czuję się... chciany. A może i nawet kochany.

Jednak nie chcę zapeszać. Jeszcze nie teraz. To za wcześnie.

To, co czuję... To więź. To nie moje prawdziwe uczucia.

– Strasznie żeś przylepny jesteś, wiesz?

– To źle? – zapytałem.

– Właściwie to... Nie. Ale weź się, nie chwal, że lubię się przytulać co?

– Ponieważ...?

– Będę musiał przytulać wiele osób, a ja chcę tylko przytulać moją małą omegę – wyznał.

– Jakby mi ktoś powiedział przy pierwszym spotkaniu, że potrafisz, być taki uroczy, nie uwierzyłbym – wyznałem, a dłoń Sariela dotknęła mojego karku. Zadrżałem.

– Sam bym nie uwierzył. Ale mówiłem ci to, że oboje się zmienimy. Chociaż nie spodziewałem się zobaczyć tak szybko jakiekolwiek rezultaty.

– Czy to dobrze? – zapytałem, a Sariel wzruszył ramionami.

The Play Of The Leaves //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz