Rozdział 24.

1.3K 79 6
                                    

(Ivasaar Yeslynn)

– Już myślałem, że jednak coś przeskrobałeś i cię zamknęli – powiedziałem, a Sariel nachylił się nade mną i pocałował mnie w policzek

– Nie było mnie tylko czterdzieści minut – powiedział rozbawiony.

– Właśnie tylko. Nudziłem się – mruknąłem i chwyciłem swój szkicownik, by schować go do torby – Ale nie na tyle, by musieć ci tutaj posprzątać – dodałem.

– Łapię aluzję, już biorę się za sprzątanie – wywrócił oczami.

– Może jak mnie poprosisz, to ci pomogę – powiedziałem szybko.

– Ah tak? W takim razie Ivasaarze Yelynn zechcesz uczynić mi ten zaszczyt i pomóc mi w sprzątaniu? – wyciągnął w moją stronę dłoń, którą ochoczo chwyciłem.

Zachowujemy się tak beztrosko, że chciałbym, żeby ten dzień trwał całą wieczność. Jednak wiem, że to nie jest możliwe.

– Co robiłeś na komisariacie? – zapytałem go. Nie chciałem być wścibski, ale interesuje mnie to. Skoro twierdzi, że nic nie zrobił, to co robił tam? Ma jakichś znajomych w policji, których odwiedził?

– Chciałem tylko dowiedzieć się czegoś o swojej matce – wyznał, spojrzał mi prosto w oczy – To nie tak, że chcę się z nią spotkać... To znaczy, poniekąd chcę, ale nie dlatego, by ją zrozumieć, a... – urwał, zastanawiając się jak ubrać to w słowa.

– Nie musisz mi tego tłumaczyć – powiedziałem – Masz swoje powody, rozumiem.

– Już dawno pogodziłem się, że mnie oddała, ale teraz kiedy myślę na poważnie o naszym związku, to... Zacząłem myśleć o tym, że chyba mogę się nie nadawać do tego...

– Stek bzdur – wtrąciłem mu się w słowo. Sam mówiłeś, że więź zmienia. Oboje się zmieniliśmy. Pamiętasz? Kiedy się poznaliśmy, odnosiłem wrażenie, że traktujesz mnie jak swój obowiązek, bo jestem twoją omegą, za którą musisz wziąć odpowiedzialność. Ja... Strasznie się bałem, że utknę w takiej relacji do końca życia, że mój wilk nie pozwoli mi odejść i będę musiał żyć w takiej relacji. A teraz? Myślę, że gdybyś chciał mnie oznaczyć w najbliższym czasie to... – zawahałem się tylko na chwilę – Nie widziałbym przeszkód, ponieważ czułbym się bezpiecznie – wyznałem. Wbiłem wzrok w swoje dłonie. Chyba nie powinienem mówić takich rzeczy. Minęło raptem pół roku od naszego spotkania, ale ja czuję się inaczej... Jakbym znał go całe swoje życie. To trudno wyjaśnić. Jednak Sariel jest moją bratnią duszą, moim przeznaczonym. Matka Natura nas połączyła, musiała wiedzieć, że będziemy do siebie pasować. Więź jest czymś... Pięknym.

Początkowe wątpliwości zmieniły się w poczucie stabilizacji. Wiem, że Sariel zawsze mnie wysłucha, że zawsze będzie przy mnie. Nie ważne jak daleko od siebie będziemy, on zawsze będzie w mojej głowie.

– Oznaczę cię, kiedy będziesz czuć się gotowy – powiedział alfa – Czy to będzie za rok, czy dziesięć lat. Zrobię to, wtedy kiedy poczujesz się pewny swojej decyzji.

– A co jeśli jestem już jej pewien?

– Nie jesteś – powiedział – Jesteś jeszcze młody. Oznaczenia nie da się cofnąć i nigdy nie będziesz mógł tego cofnąć. Spójrz na swoich rodziców. Coś nie wyszło między nimi, a teraz są zmuszeni żyć ze sobą, chybachyba że któreś z nich umrze.

– Moi rodzice nie byli bratnimi duszami. My jesteśmy. I sam mówiłeś, że więź jest silna, już teraz czuję, jak szaleję, kiedy ciebie nie ma przy mnie – powiedziałem rozpaczliwie.

The Play Of The Leaves //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz