Rozdział 25.

1.2K 83 9
                                    

(Sariel Hayyel)

Przyglądałem się mojej omedze, która ucichła. Domyślił się.

Kurwa mać!

Zacisnąłem dłonie w pięści.

Jestem taki głupi!

Ja... Co właściwie sobie myślałem? Iva to jeszcze dziecko. Nie powinienem być na tyle lekkomyślny, żeby jak gdyby nic, zapytać go, czy mogę go pocałować!

I co z tego, że ma szesnaście lat? Jestem od niego starszy o prawie dekadę! To wciąż dziecko!

Cholera jasna!

Westchnąłem głośno.

Muszę się uspokoić. Tylko niepotrzebnie stresuję Iva.

Poszedłem do kuchni, by zaparzyć sobie kawy. Ivie zrobię herbatę i wrócę do niego, jak się uspokoję. Właśnie tak, to dobry plan.

Nie będę poruszać tego tematu, dlaczego miałby się tłumaczyć ze swoich potrzeb? Nie muszę.

Wystarczy tylko dopilnować, by nigdy to się nie powtórzyło.

Do kuchni wszedł Iva, szedł bardzo powoli, jakby obawiał się, że zamiast mnie, skonfrontuje się z moją wilczą częścią.

– Ja... Będę już iść – powiedział.

– Odwiozę cię.

– Nie trzeba. Calarel po mnie przyjedzie – oświadczył. Moja omega się mnie boi. Boi się mnie.

– Mhm – mruknąłem, bałem się odezwać. Czułem jak mój wilk, powoli przejmuje nade mną kontrolę. Opuściłem głowę i zacisnąłem mocniej dłonie na blacie.

– To... Idę. Do... następnego spotkania – powiedział nieśmiało. Jest wystraszony, a ja nie mogę naprawdę nic zrobić, żeby jeszcze go bardziej nie wystraszyć.

Jak do tego doszło?! Nie stało się przecież nic złego.

Fakt, może sam się nakręciłem, ale... Przecież nie celowo.

Kiedy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, chwyciłem kubek i rzuciłem nim o ścianę. Ja... Czułem jak, mój, wilk bierze nade mną kontrolę.

Jestem zły, ponieważ wystraszyłem Iva, Nie tak to miało wyglądać. A teraz... Iva pewnie myśli, że jestem jakimś narwańcem.

(...)

Pozwoliłem wyszaleć się swojemu wilkowi. Wiedziałem, że muszę to zrobić. Że inaczej nie będę mógł spotkać się z Ivą... Że znowu go niepotrzebnie wystraszę. Nie chciałem tego, nie chcę, by się bał.

Nie mnie.

Kiedy przypomnę sobie jego strach, czuję, jak ogarnia mnie wściekłość.

Wzdycham głośno i opieram się o pień drzewa.

Nie ważne ile bym biegał pod postacią wilka, ta złość... Wciąż we mnie jest.

Przymknąłem oczy.

Nie chcę, by Iva uważał mnie za nieobliczalnego głupca. Tyle czasu było dobrze... Myślałem, że nie będę musiał się już martwić o swoją silną naturę wilka. Sądziłem, że Iva... Że dzięki niemu, mój wilk stał się spokojniejszy – jak jego.

Od naszego pierwszego spotkania wiedziałem, że wilk Iva... Jest spokojny, w przeciwieństwie do mojego, myślałem, że więź... Że stanę się bardziej ludzki, a on dzikszy. A wyszło na to, że wciąż jestem... sobą. I być może Iva poczuł się zagrożony. Przez własnego alfę. Ja powinienem go chronić, dbać o niego, nie straszyć.

The Play Of The Leaves //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz