Rozdział 26.

1.1K 92 3
                                    

(Ivasaar Yeslynn)

Wychodziłem właśnie ze szkoły, kiedy dostrzegłem niewielkie zgromadzenie pod szkolną bramą.

– Naszą szkołę odwiedził prezydent? – zapytał Xavier i ruchem głowy wskazał na zgromadzenie pod bramą. Ktokolwiek to nie był, jest otoczony wianuszkiem uczniów. Nie mogłem więc dostrzec, kto to jest, ponieważ, każdy przerastał mnie o głowę,

– Nie mam bladego pojęcia – wzruszyłem ramionami – Wyjdziemy drugą bramą? – zapytałem. Nie chciałem przechodzić koło tych wszystkich alf.

– Jasne – odparł Xavier. Skręciliśmy w lewo, kierując się do drugiej bramy, z której głównie, korzystali pracownicy szkoły.

– Iva! – zatrzymałem się, ponieważ dobrze znałem ten głos. Jak mógłbym pomylić głos Sariela z kimś innym? Odwróciłem się i zauważyłem, że mój alfa, przeciska się przez wianuszek uczniów.

– I nagle okazuje się, że każdy w tej szkole zna Acer Folium – mruknął Xav – Myślałem, że nasi ulubieńcy grają muzykę, która odstrasza większość – nie rozumiałem, o co mu chodzi. Sariel zawsze kręcił się koło bramy i nigdy nie był otoczony przez tylu ludzi, którzy mogli zwrócić uwagę na przystojną twarz mojego alfy.

– No idź do niego głupku, zanim znowu go otoczą – Xav popchnął mnie delikatnie.

– A ty? – zapytałem się.

– Luz, wrócę sam.

Po zapewnieniu przez Xaviera, że mu to nie przeszkadza, ruszyłem w stronę Sariela.

Alfa bez słowa złapał moją dłoń i zaczął prowadzić mnie ku wyjściu z terenu szkoły.

Czułem, że jestem w centrum uwagi.

– Hej, Iva, to twój chłopak?! – ktoś krzyknął, Sariel złapał mocniej moją dłoń i warknął głośno, co trochę odstraszyło ludzi, by nie wchodzić nam w drogę.

Po chwili byłem już bezpieczny w aucie alfy. Zapinając pasy, zauważyłem, że chyba pół szkoły nam się przygląda. Nawet nie chcę myśleć o tym, co kolejnego dnia może mnie czekać.

– Powinieneś się przyzwyczaić – mruknął Silv, po czym chrząknął głośno:

– Jeśli chcesz widywać się ze mną w miejscach publicznych. Nie sądziłem, że zostanę rozpoznany – wzruszył ramionami – Ale ktoś najwidoczniej rozpoznał i w jednej chwili byłem otoczony przez całą szkołę i... – urwał na chwilę – Znów śmierdzisz innym – stwierdził. Zacisnąłem usta, odwróciłem głowę i zacząłem przyglądać się mijanym budynkom.

Mam wrażenie, że zamiast zrobić jakieś postępy w naszej relacji, cofnęliśmy się.

– Kurwa! Przepraszam Iva, nie tak miało to zabrzmieć, ja... – zjechał gwałtownie na pobocze – Wariuje, mój wilk wariuje – westchnął głośno i przeczesał swoje srebrne włosy.

– Kiedy wyczuwam na tobie zapach kogoś innego, czuję, że tracę nad sobą kontrolę. Ty jesteś moją bratnią duszą, mój wilk, sobie z tym nie radzi. Sam już nie wiem, kto jest bardziej zaborczy, ja czy mój wilk – mruknął.

– Chciałem cię przeprosić za to ostatnie. To było chujowe z mojej strony. Sprawiłem tylko, że zacząłeś się mnie bać, a to nie było moim celem. Nie chciałem, ale chyba zaczynałem się pogrążać, co tylko wzmacniało moją frustrację względem siebie – powiedział, dotknął mojej dłoni. Zrobił to niepewnie, jakby bał się, że wyszarpię dłoń.

– Wiem. Nie zrobiłbyś mi tego celowo – powiedziałem – Nie jestem zły, jeśli o to ci chodzi.

Może na początku i bałem się reakcji Sariela, ale kiedy wróciłem do domu, zrozumiałem, że nie było to jego celem. Zdążyłem go przecież poznać i wiem, że to nie w jego stylu.

The Play Of The Leaves //BLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz