20.

391 13 9
                                    

Miesiąc później

Aristanea nigdy by nie pomyślała, że chociaż przez krótki czas jej życie mogłoby wyglądać "normalnie" albo odrobinę normalniej niż zawsze. Żyła w pewnym schemacie zawsze przekonana, że tak powinno być, że jej cierpienie jest czymś na co zasłużyła. Myślała, że nie zasługuje na nic innego, oszukiwała w ten sposób swój umysł przez lata. Jednak on już nie chciał w to wierzyć, gdy w jej życiu zaczęły pojawiać się chwilę, momenty, które sprawiały, że stała się szczęśliwsza. Na jej twarzy gościł uśmiech do, którego nie musiała się zmuszać. 

Choroba odbierała jej jedynie pojedyncze dni, ale takie jednostki nie są całym życiem, które nabrało dla niej sensu. Minął miesiąc od Nowego Roku, który chociaż przez chwilę był piękny, ale Xavier zaczął udowadniać jej i sobie pewną rzecz. Aristanea Rhoden naprawdę stała się dla niego ważna i nic nie mógł na to poradzić. Dopóki spała z nim koszmary go nie lękały a oddychanie stawało się łatwe. Uśmiechał się, gdy wstając do pracy widział czarnowłosą piękność u swego boku. Pracował z myślą o niej, o tym co robi, o tym czy za nim tęskni. O tym czy tęskni za nim tak jak on za nią. 

Długo nie mógł tego przeboleć. Nie mógł pojąć, że jego uczucia zbudziły się do życia. Myślał, że Vanessa całkowicie je pogrzebała, że wyrwała resztki jego serca. Lecz jak mógł wytłumaczyć sobie przyśpieszone bicie serca i charakterystyczne ciepło w okolicy serca widząc dziewczynę, która parę miesięcy temu miała jedynie pomóc w zemście, miała być jego zabawką. Niczym więcej. Chronił ją od początku, za wszelką ceną, która była cholernie wysoka.

Ubiegły miesiąc tylko utwierdził go w tym jak bardzo słaby się staje. Uczucia znów przejmują nad nim kontrolę a nie zdrowy rozsądek. Wszyscy którzy im zagrażali chwilowo rozmyli się w powietrzu, więc wszyscy starali się dobrze wykorzystać ten czas. Marvin wrócił do swojego mieszkania tuż po Nowym Roku, ale to nie znaczyło, że spędzał mniej czasu z przyjaciółką. Rick prawie na stałe przeprowadził się do rezydencji, Xavier starał się ogarniać życie zawodowe, które odrobinę zaczęło go nużyć a resztę czasu poświęcał kobiecie, która powoli wyciągała go z najciemniejszych otchłani. Aristanea zaczęła chodzić na terapię, początki były trudne, ale moment, gdy prawda zaczęła się wylewać z jej ust był jeszcze trudniejszy. Oczywiście pominęła kilka szczegółów dotyczących Xaviera dla jego dobrego imienia. Mimo, że jej psycholog obowiązywała tajemnica wolała nie ryzykować. W dzisiejszych czasach mało komu można zaufać. Przekonała się o tym na własnej skórze.

Xavier nie powiedział Aristaneii, że również zaczął uczęszczać na terapię. To miało być niespodzianką. Starał się być dla niej lepszy, w końcu miał dla kogo próbować. W końcu dwie zagubione i złamane dusze znalazły swoje lustrzane odbicia.

Zawsze w mojej głowie, na zawsze w sercu.

Aristanea właśnie szła w stronę Central Parku, wracała z terapii z nową panią psycholog z, którą pracują od miesiąca. Pani Bridget od początku na nią nie naciska a co najważniejsze słucha. Brunetka przymknęła powieki chowając ręce w kieszeniach czarnego płaszczu, starała się zapanować nad zawrotami w głowie, które dopadły ją już w gabinecie. Od dwóch tygodni czuła się inaczej niż zawsze, ale tłumaczyła to zmianą leków, które faktycznie były bardziej efektywne. Po omacku odnalazła telefon i wybrała numer do Xaviera. Odebrał po dwóch sygnałach.

— Cześć maleńka, jak tam terapia?

Przysiadła na ławce, z której prawie się ześlizgnęła. Musiała szybko mrugać, żeby odpędzić mroczki lecz zawroty nie chciały ustać.

— Przyjedziesz p-po mnie? Proszę.

— Co się stało? Gdzie jesteś? — odpowiedziała mu jedynie cisza, bo dziewczyna z całych sił walczyła, żeby nie zamknąć oczu. — Aristaneo?

Spare MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz