Tego dnia w Nowym Jorku nie padał śnieg. Padał deszcz. Wyglądało to jakby matka natura próbowała się utożsamić z ludźmi na cmentarzu Marble. Ten dzień był inny, wszystko zdawało się toczyć inaczej. Miasto nie wydawało się tętnić życiem a przymierać, przynajmniej dla nich.
Tak naprawdę dzisiaj powinny odbyć się dwa pogrzeby. Do tego drugiego nie ma jednak ciała. Uczucie, gdy to dusza umiera a ciało nie, jest najgorsze a śmierć jedynym rozwiązaniem. Lecz w niektórych przypadkach nie można być tak egoistycznym, żeby odebrać sobie życie, gdy ma się dla kogo żyć.
Xavier poprawił swoje czarne okulary przeciwsłoneczne, które za bardzo opadły na jego nosie. Oczywiście słońce dzisiaj nie było widoczne, ale niestety paparazzi nie odpuściło mu nawet dzisiaj. Robili mu zdjęcia pod każdym kątem, jak i też pozostałym zgromadzonym. Te hieny nie znały słowa prywatność, nawet ze śmierci potrafili zrobić sensację.
Nie obchodziło go to, że jego zdjęcia pojawią się na setkach stron internetowych i gazet. Chodziło o szacunek dla zmarłego człowieka. Jak czyjeś nieszczęście może być tematem do rozmów?
Oni nie mają pojęcia jak wielkie bitwy musiał stoczyć, nawet te z samym sobą. Wszystko dla niej.
Dla dziewczyny, która mu zaufała. Dla dziewczyny, której nie oszczędził chociaż powinien.
Znów spojrzał na trumnę i w myślach dziękował Rickowi za pomysł z okularami. Czuł pieczenie pod powiekami, ale jego oczy po ostatnich dwóch dniach miały dość. Przez kilkanaście lat nie pozwolił sobie na płacz a teraz doszedł do takiego momentu, że już nawet nie ma czym płakać. Nagrobek już był gotowy, wszystko zostało przemyślane wcześniej. Nawet słowa.
Aristanea Rhoden 23.10.1998 — 14.12.2022
Przyjaciółka, matka i narzeczona. Na zawsze w naszych sercach.
Zasługiwała na o wiele więcej słów, ale inni ludzi nie zasłużyli na to, żeby je przeczytać. Ludzie nie znający jej historii nie mają prawa się domyślać co mogło się wydarzyć w jej życiu. Prawdę znali nieliczni, obecni na pogrzebie. Był kameralny, mimo, że wielu ludzi zarzekających się, że znało Aristanee wręcz dobijało się na ostatnie pożegnanie i tak nie zostali dopuszczeni. Nawet jeśli kiedykolwiek się znali nie zmienia to faktu, że i tak nie byli obecni w jej życiu.
Wszyscy ludzie ją opuszczali, nawet on sam. I aż na koniec to ona opuściła go już na zawsze.
Zasługiwała na wszystko co najlepsze aż w końcu nie dostała nic poza cierpieniem. A to on dostał według siebie za dużo. Miłość od kobiety, na którą nawet nie zasługiwał, jej uwagę, jej uśmiech i syna.
Gdy pierwszy raz wziął go w swoje ramiona poczuł własne pękające serce, bo wtedy całkowicie do niego dotarło, że Michael jest jedynym co zostało mu po kobiecie, z którą zapragnął spędzić życie. Dopiero wtedy zrozumiał, że stracił ją na zawsze i nic mu jej już nie zwróci.
— Wróć do mnie. Chcę znowu widzieć ocean w twoich oczach i chcę topić się w nich a nie we własnych smutkach.
Zdawał sobie sprawę, że to on powinien leżeć w piasku i być zjedzonym przez setki robaków. Tylko na to zasługiwał i doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Mówi się, że najważniejsze w tym świecie jest to, żeby odnaleźć siebie. Xavier Crawford uważał jednak, że odnalezienie swojej zagubionej drugiej połowy jest najważniejsze. Cząstka, która całkowicie cię wypełnia i sprawia, że się unosisz.
Co z tego, że możesz kogoś kochać? To, że darzysz kogoś tak silnym uczuciem nie sprawi, że będziecie razem. Świat nie jest aż tak prosty.
Ceremonia przebiegła szybko. Poza Xavierem, Rickiem, Marvinem, Rositą i Samanthą nikt nie miał prawa udziału w niej.
CZYTASZ
Spare Me
RomanceDruga część dylogii Us Rozstali się nawet, nie będąc sobą. Rozstali się chociaż nawet nie byli razem. Lecz zabolało jakby ktoś wyrwał już i tak doszczętnie zniszczone serca.