24.

348 14 19
                                    

Minęło sześć dni. Stan Aristaneii dopiero się polepszył, była w stanie chodzić i rozmawiać. Było dobrze i widać, że sama starała się pokazywać, że jest lepiej. Mimo, że nie chciała zostawiać Xaviera to była świadoma niebezpieczeństw czyhających na nią. Gdy była całkowicie otępiała słuchała go chociaż nic na to nie wskazywało, rozumiała jego słowa chociaż słyszała je jakby była gdzieś na dnie wody a on na brzegu.

Poza jego słowami nie pamiętała nic więcej. Domyślała się, że nawet nie było co pamiętać.

Skrzywiła się nieznacznie przyglądając się swojej nowej fryzurze, zdecydowanie nie mogła przywyknąć do ciepłego blondu jaki zafundowała jej fryzjerka. Niestety w jej przypadku peruka była tragicznym pomysłem ze względu na zbyt gęste włosy. Może i była zbyt uległa, ale niemal od razu zgodziła się na tą zmianę. Nie wyglądała źle, po prostu inaczej. Do tego dochodziły soczewki o odcieniu gorzkiej czekolady i makijaż, który odrobinę zmienił rysy jej twarzy. Nawet jej usta zostały pomalowane w taki sposób, że wydawały się o połowę mniejsze, oczy również. Na lotnisku i w samolocie nikt nie powinien ich rozpoznać, pozostało mieć nadzieję, że fałszywe dokumenty tożsamości również zrobią swoją robotę. Te prawdziwe również zabrali ze sobą, ale zapakowane tak jakby przemycali coś nielegalnego. Potrzebują ich na powrót, który wydawał się tak odległy.

Miała na sobie brązowo-kremowy sweter w kratkę i szerokie spodnie o beżowym odcieniu a do tego czarne botki. Nigdy nie ubrałaby się tak z własnej woli, ale przynajmniej ten strój sprawiał, że nawet figurą nie przypominała samej siebie. 

Odwróciła się, gdy usłyszała cichy szmer. Wykrzywiła usta w grymasie, gdy w drzwiach zobaczyła stojącego Ricka.

Miał perukę o kolorze tak czarnym jak naturalne włosy Aristaneii, soczewki również o brązowym odcieniu i okulary o czarnej i grubej oprawie. Plan był taki, że w ogóle nie miał mieć okularów, ale wtedy jeszcze bardziej przypominał siebie i w dodatku uderzał o każdy napotkany przedmiot, który tylko minął. Najbardziej jego wygląd zmieniała ciemna broda, jego tatuaże na szyi również zostały zakryte. Na ciele nie było takiej konieczności, gdyż przecież jest zima i każdy normalny człowiek nosi ubrania z długim rękawem.

Na kilkanaście godzin przestaną być Rickiem Reedusem i Aristaneą Rhoden a staną się Paulem Christem i Bonnie Anderson. 

Typowe amerykańskie dane osobowe, nic podejrzanego.

— Chciałbym powiedzieć, że wyglądasz świetnie, ale przerażasz mnie swoją nową twarzą. — parsknęła cicho i uśmiechnęła się lekko po raz pierwszy od prawie tygodnia — Dobrze, że to tylko na dziś.

— Też nie wyglądasz najlepiej, ale przynajmniej masz tylko perukę.

— Widzisz opłaca się być łysym. — spojrzała na niego z pobłażaniem kiedy ten uśmiechnął się szeroko — Zawsze możemy cię przefarbować jak już się... zaaklimatyzujemy.

— Zaaklimatyzujemy? Patrzyłam na zdjęcia i większość miejsc wygląda jak z jakiegoś GTA San Andreas!

— Nie zaprzeczę — pokiwał głową krzywiąc się przy tym — mógł nas wysłać na Malediwy albo na Bali albo...

Pokręcił głową, gdy zdał sobie sprawę, że trochę za bardzo się rozmarzył.

— Będziesz musiała pożegnać się z Xavciem w domu. Przyjedzie po nas kurierski dostawczak, więc jeśli ktoś obserwuję posiadłość nie zobaczy niczego podejrzanego.

Starała się aż do tego momentu nie myśleć o pożegnaniu, wciąż nie potrafiła przyjąć tego do wiadomości. Również nie potrafiła zrozumieć jak to możliwe, że przez całe życie nie przywiązała się do nikogo tak jak do niego przez jakieś pół roku. Nie umiała konkretnie odpowiedzieć na pytanie co takiego w sobie miał, bo dla niej miał wszystko to co kochała.

Spare MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz