14.02.2023 r. Seul, Korea
Cześć, jestem Yuta i kocham Cię Sicheng.
Chyba nic dziwnego, że chciałem opisać właśnie ten dzień, racja? Od zawsze kochałem walentynki. To moje ulubione święto, chociaż zasadniczo nie od aż tak dawna, bo dopiero odkąd z tobą jestem w związku.
Zawsze ten dzień braliśmy sobie wolne, pamiętasz? Pewnie nie...
Chciałem spędzić z tobą ten dzień od rana do wieczora, więc już od rana wstawałem dużo wcześniej, by pójść ci kupić kwiaty. Był to wielki bukiet białych róż, bo czerwone od zawsze wydawały ci się oklepane. Chyba, że były jasno różowe, to je mogłem brać.
Robiłem ci na śniadanie górę tych puszystych naleśników z syropem klonowym, a do tego kakao. Nie mogło być za ciepłe, więc stałem przed garnkiem, by zdjąć mleko idealnie w momencie, gdy zacznie parować. Nie lubisz gorących rzeczy.
Potem włączaliśmy ten film, który oglądaliśmy chyba miliard razy. Nie wierzę, że umiem już na pamięć całość. Ostatnio ty mówiłeś kwestię Marley, a ja tego doktorka.
Nie ważne ile razy widziałeś ten film, to zawsze na koniec płaczesz, gdy ona umiera.
Mówiłeś mi wtedy, że chciałbyś mieć taki sam pogrzeb, jak ona. Nic smutnego, a coś w rodzaju festiwalu pełnego radości, klaunów i orkiestry. Mówiłem ci, że jesteś powalony, jeżeli myślisz, że to zrobię, ale się uparłeś.
Nie chciałeś po prostu bym był wtedy smutny, bo życie miało toczyć się dalej.
Jednak ja mam nadzieję, że mimo wszystko ten dzień nie nadejdzie tak szybko, bym musiał już wykupywać te rzeczy.
Potem szliśmy na miasto, gdzie tylko sobie wymarzyłeś. Zawsze odkładałem dosyć sporo pieniędzy na ten dzień, bo nie wiedziałem, co tym razem zechcesz. Było już tyle rzeczy...
W tym roku myślałem, że będzie to musiał być zwykły dzień, jednak gdy się obudziłem rano, to zobaczyłem... bukiet białych róż i naleśniki z syropem klonowym.
Siedziałeś na brzegu łóżka z lekkim uśmiechem, a ja nie wiedziałem, co się dzieje.
Podobno pamiętałeś ten dzień i wiesz, jak go spędzaliśmy, jednak bałeś się, że może on przepaść, więc chciałeś coś sam zorganizować. To poruszyło moje serce, bo to oznaczało, że sobie mnie przypominasz...
Przez sekundę nawet myślałem, że się popłaczę ze szczęścia, jednak musiałem to powstrzymać i po prostu ci podziękowałem z uśmiechem.
Najchętniej bym cię pocałował w podzięce, ale nie mogłem...
Tego dnia padało, ale powiedziałeś, że to nie szkodzi i byśmy po prostu poszli na spacer. Nie rozumiałem dlaczego mielibyśmy to zrobić, bo w końcu pogoda nam nie sprzyjała, ale wtedy powiedziałeś, że gdy czytałeś ten pamiętnik, to było wspomnienie z nocnego spaceru w deszczu. Uznałeś, że to jest najlepsze wspomnienie z nich wszystkich i po prostu chciałeś to powtórzyć.
A ja? Jak mogłem ci odmówić?
Tym razem jednak się bardziej zabezpieczyłem i kazałem ci założyć sweter, płaszcz i szalik. Sam byłem ubrany ciepło.
No i wzięliśmy parasolkę.
Poczułem się tego dnia, jakbyśmy znowu byli parą, bo na spacerze, obejmowałeś moje ramię, będąc naprawdę blisko. Chociaż może to dlatego, bo mieliśmy jedną parasolkę?
Jednak w parku się tak zatrzymałeś i po prostu do mnie przytuliłeś... powiedziałeś, że to dlatego, bo ci zimno, ale czy to była prawda? Po prostu cię objąłem, cicho wzdychając i wiesz, co?
To były naprawdę cudowne walentynki. Czuję, że się zbliżamy, a twoja pamięć powoli wraca.
Bardzo tego chcę.
Jednak nie ważne ile to potrwa, to ja poczekam. I tak jest już dużo lepiej niż kiedyś, więc wierzę, że tak zostanie.
Twój Yuta ♡
A taki miły, dobry rozdzialik ^^
MIAŁAM TO NAPISANE, PRZYSIĘGAM, ALW ZAPOMNIAŁAM WSTAWIĆ WTEDY, WIĘC CZEKAŁAM DO KOLEJNEGO TERMINU 😭😭😭
Kupa ze mnie, wiem :c
CZYTASZ
Hi, I'm Yuta and I love... || Yuwin
Fanfiction❗CZĘŚĆ DRUGA DO „Hi, I'm Sicheng and I'm dying". Nie czytać bez znajomości tamtej części❗ Sicheng po wybudzeniu się ze śpiączki traci pamięć. Yuta robi wszystko, by jego ukochany odzyskał wspomnienia, jednak nie jest to takie proste, jak mogłoby się...