3 ✟ Happy Worst Day

41 6 33
                                    

Czy byłem zestresowany? Oczywiście! To chyba normalne, skoro ostatnio usłyszałem od swojego chłopaka, którego kocham jak głupi, że nie jest jakimś pieprzonym pedałem i mam się mu więcej nie pokazywać na oczy, a ja robiłem coś zupełnie przeciwnego.

Nie wiem, jak mam zareagować na jego słowa, czy reakcje, jednak dzisiaj są jego urodziny, których nie zamierzam ominąć. To zbyt ważne święto, a poza mną nie ma nikogo. Miałby spędzić je całkowicie samotnie?

Wiem, że to okropne, jednak wystarczy mi, nawet jeżeli będzie mnie teraz traktować, jak... przyjaciela. Chcę po prostu przy nim być, okej? Chwilowo chyba nawet mnie nienawidzi, a to jest jedna z gorszych wizji.

Jak ja mam mu pomóc, skoro on nie chce pomocy? Odrzuca ją, chociaż wie, że jestem jedyną osobą, która może my pomóc przywrócić wspomnienia lub chociaż wrócić do rzeczywistości.

Nie chcę z niego zrezygnować, bo wiem, że wszystkie wcześniejsze wydarzenia były tylko i wyłącznie moją winą. To ja myślałem, że wszystko jest w porządku, bo to „normalne", że między ludźmi się trochę uczucie wypala.

Nie, to nie jest normalne.

Wybrałem pracę od własnego chłopaka, dla którego w sumie tak pracowałem, bo chciałem zapewnić mu odpowiednie życie. Dlaczego tylko potem wszedł nam ten dystans w rutynę?

Nie potrafię zapomnieć o dniu, gdy stał nad tym mostem, płacząc i mówiąc mi tak krzywdzące słowa. To było okropne...

Dlatego teraz musiałem się starać podwójnie, więc szedłem w stronę szpitala z pudełkiem pełnym czekoladowych muffinek i bukietem polnych kwiatów. W końcu mając je, poprosiłem go o chodzenie, tak? Czas zacząć powoli mu przypominać wspomnienia...

Przywitałem się na wejściu z recepcjonistką, która mnie znała już na pamięć, bo w końcu pojawiałem się tu codziennie, siedząc, jak pies pod jego salą. Nie poddam się tak łatwo.

Zapukałem do drzwi i chwilę odczekałem, chcąc jakoś się dosłyszeć zaproszenia, ale go nie było. Oparłem więc czoło o nie i westchnąłem ciężko, przymykając oczy.

— Sicheng! — krzyknąłem, by na pewno mnie usłyszał. — Przyszedłem ci coś dać!

— Miałeś mi się nie pokazywać! — nie powiem, że nie bolało, bo bym skłamał, ale musiałem być twardy i się nie załamywać.

— Po prostu mnie wpuść!

— To właź! — na to po prostu nacisnąłem na klamkę i faktycznie wszedłem do środka, gdzie ten leżał w łóżku, a ja widziałem, jak kołdra nieco odchyliła jego nogę, która była zagipsowana.

W końcu nie mógłby wyjść z tego wypadku totalnie nienaruszony, tak?

— Co masz mi do dania? — zapytał z uniesioną brwią i założył na siebie ramiona, za to ja usiadłem na krześle obok łóżka szpitalnego, układając bukiet na swoich kolanach, a pudełko z babeczkami obok jego nóg, by go nie uszkodzić.

— A więc... — zacząłem i się sięgnąłem do otwarcia pudełka, do którego zajrzał mimo wszystko ciekawy, a ja przysunąłem nieco bliżej niego pyszności. — Masz dzisiaj urodziny, a od zawsze lubiłeś babeczki oraz czekoladę, więc postanowiłem ci je zrobić.

Chyba był nieco zdziwiony na ten gest, bo przez dłuższą chwilę wpatrywał się w smakołyki i dopiero po chwili spojrzał na mnie. Widziałem, jak oko mu ładnie błysnęło, więc chyba nawet sam czuł, że chętnie by to zjadł.

Niech sobie cokolwiek przypomni, błagam.

— Mam dziś urodziny? Na pewno? — zapytał dla upewnienia, jednak mimo wszystko sięgnął po pierwszą babeczkę.

Hi, I'm Yuta and I love... || YuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz