rozdział 3

11 3 3
                                    

Śledziłam powoli oczami tekst listu w zawartej dla mnie kopercie. Już wcześniej dotarło do mnie w jakim gównie się wszyscy znajdujemy, a to, co przeczytałam tylko potwierdziło to wszystko. Podniosłam wzrok na pozostałych i zobaczyłam Liv patrzącą gdzieś przed siebie nieobecnym wzrokiem. Pierwszy raz widziałam jak w błękicie jej oczu krąży zmartwienie. Skojarzyło mi się to z czystym niebieskim niebem nagle zachodzącym gęstymi chmurami. Po chwili dziewczyna wyczuła moje spojrzenie i również na mnie popatrzyła. Chciałam się jakoś odezwać, pocieszyć całą grupę. Ale najzwyczajniej w świecie wiedziałam, że na to już nie ma sposobu.

- No i? Co możecie stracić? - z zamyślania wyrwał mnie głos Willa.

- Szczerze mówiąc, mi trafiła się dziwna rzecz. W mojej kopercie nie było nic oprócz słowa "pamięć". Nie chce jej tracić, ale czy to nie jest lepsze wyjście niż śmierć? - odezwała się Olivia

Czyli to nad tym tak myślała. Widać było, że dziewczyna poważnie zastanawia się czy po prostu nie uczestniczyć w tej całej grze. Mimo wszystko, miałam wrażenie, że chodzi o coś innego. Utrata pamięci byłaby zbyt prosta jak na całe to zamieszanie. A może to mi się po prostu coś wydawało i Tenebris chciał, żeby ktoś z nas tak pomyślał. 

- Mogę stracić rodzinę. - nagle odezwał się Will. Szybko skierowaliśmy swoje spojrzenia na niego. - W liście wypisane były ulubione rzeczy mojej mamy oraz mojego taty. Nie chcę... nie dopuszczę do tego, żeby coś im się stało. Pomimo różnych kłótni, są dla mnie bardzo ważni.

Następnie ja opowiedziałam o tym co znalazłam w kopercie. Tekst dotyczył moich dwóch ukochanych kotów - Luny i Węgielka. Rodzice zgodzili się je adoptować jak byłam małą dziewczynką. Wtedy jeszcze wszystko było u nas normalne, byliśmy kochającą się rodziną. A teraz często, siedząc w kącie, zwierzam się im z problemów, a one siedzą przy mnie, i może to być szalone i nienormalne, ale nie raz miałam wrażenie, jakby rozumiały i słuchały wszystkiego co mówię. Ich puchata sierść uspokajała mnie w najgorszych momentach, a cichutkie mruczenie kołysało do snu. To tylko zwierzęta, ale nie mogłam ich nigdy stracić. Moi przyjaciele dobrze o tym wiedzieli.

- W porównaniu do was, moje rzeczy nie są tak straszne i ryzykowne. Przeżyję bez malowania siebie czy paznokci. - wzruszyła ramionami Lizzy.

Tu pojawiło się kolejne pytanie. "Czemu ona może stracić marne kosmetyki, a my walczymy o życie rodziny? nie wycofujemy się po to by nie stracić pamięci?". Olivia podniosła na nią zdziwione spojrzenie, delikatnie wzruszając ramionami.

- To jest nie fair. - mruknął Will.

Przez to wszystko zupełnie zapomniałam, że jeszcze nie wszyscy z nas powiedzieli co dostali. Inni chyba też nie zauważyli siedzącego, nic niemówiącego Alexa.

- Alex, a ty? - zapytała cicho Liv

Chłopak nie odpowiedział, tylko na nas spojrzał. W końcu wyciągnął rękę z kartką i położył ją przed nami. Miałam okropne przeczucia.

Kartka była cała czarna, lekko pognieciona, a na samym środku widniały oczy i usta. Przez chwilę miałam wrażenie jakby gałki się ruszyły, a otwór, który uznałam za usta, był jeszcze szerszy niż sekundę temu.

Lizzy zamarła, Olivia wydała z siebie cichy pisk i szybko przykryła usta dłonią. Will otworzył szeroko oczy, a ja wstrzymałam oddech. Wydawało mi się, że siedzimy w tej ciszy już bardzo długo. Płuca zaczęły mnie palić, błagając o nowy tlen.

- Czy to znaczy...? - nie do końca dotarło do mnie kto wypowiedział te słowa, nadal toczyłam w sobie wewnętrzną walkę.

- On chyba nie ma przyszłości - szepnęła któraś z dziewczyn.

- O mój Boże... - nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć, w jaki sposób przekazać to, co zaczęło dziać się w środku, we mnie. Mieliśmy stracić Aleksa? Nie, nie, nie. To nie mogła być prawda. Spojrzałam na niego i automatycznie zachciało mi się płakać. Chłopak nadal siedział cicho pod tą samą ścianą. Był lekko blady, pewnie wszystko przeżywał wewnętrznie, nie zdradzał żadnych emocji. Musiałam coś zrobić, coś co dodałoby mu chociaż trochę otuchy. Wstałam i odprowadzana wzrokiem reszty, poszłam go po prostu przytulić. Jego ciało było zimne. Pomyślałam, że to tak, jakby już umierał, a jego ciało rozsypywało się w moich mocno trzymających go ramionach. "Przestań o tym myśleć", skarciłam się. 

- Przecież to nie jest pewne, może chodzi o coś innego... Albo nam się uda to wygrać. Tenbris wyraźnie napisał, że stracimy to jeśli się poddamy. A my nie zamierzamy się poddawać, więc nie stracimy Alexa. - powiedział racjonalnie drugi chłopak. Dobrze, że mieliśmy kogoś, kto myśli racjonalnie w naszej drużynie. Will, w przeciwieństwie do mnie, nigdy nie dawał się ponieść emocjom i stąpał twardo po ziemi, natomiast ja zawsze brałam wszystko do siebie, do serca. Byłam wrażliwą osobą i nawet jeśli często udawało mi się to ukryć, w tym przypadku po prostu nie potrafiłam się powstrzymać. Nie mogłabym znieść życia bez szatyna, zresztą jak którekolwiek z nas.

Przez to całe zamieszanie nie zauważyliśmy, że klamka znowu się pojawiła i tkwiła w drzwiach jakby nigdy nie zniknęła. W głębi duszy, każdy już podjął decyzję. Stawka była zbyt wysoka by sprawdzać czy naprawę czyha nad nami i naszymi ukochanymi wielkie niebezpieczeństwo. Nawet Lizzy nie ryzykowała. Jeśli to wszystko było prawdziwe, mogła wyjść i żyć dalej, nie doświadczając tego, co mieliśmy doświadczyć my. Jednak mimo wszystko, ona wolała zostać z nami, w końcu w grupie siła - przynajmniej taką mieliśmy nadzieję, a jak wiadomo, nadzieja matką głupich. 

- Złóżmy w końcu tą głupią mapę. - odezwał się po raz pierwszy od dobrych piętnastu minut Alex. 

Chyba nie tylko mnie zdziwiła ta nagła siła w głosie, ale żadne z nas tego nie skomentowało i wszyscy przystąpiliśmy do szukania charakterystycznych symboli na swoich kopertach, powtarzających się wyrazów, czy pierwszych liter zdań, które mogły się łączyć w zupełnie inną oraz nową wiadomość.

Szukaliśmy już co najmniej dziesięć minut i nadal żadne z nas nie odkryło powiązania z innymi kopertami. Nadal nic nie mieliśmy, a mnie zaczynała powoli denerwować ta cała bezczynność. Ile mamy siedzieć w tej łazience? Dzień, dwa? Poza tym, jesteśmy ludźmi, do życia potrzebujemy jedzenia czy picia, chociażby zwykłej wody. Ten cały Tenebris zamierza nas zabić już na samym starcie? Nawet nie wyruszyliśmy z tej głupiej łazienki. 

- Ponoć lubi jak jego ofiary cierpią, a niedługo wszyscy umrzemy z głodu. - mruknęłam ze złością pod nosem. 

- Spokojnie Maeve, w pierwszym liście, jaki otrzymaliśmy, było napisane, że czas płynie inaczej. 

- Jak mam być spokojna skoro jestem zamknięta w jakiejś pieprzonej łazience, bez dostępu do pożywienia, ludzi, świata czy chociażby świeżego powietrza. Plus jakiś psychol obiecuje nam bolesną śmierć i grozi śmiercią innych, jeśli my się wycofamy. Nie da się być spokojnym w takiej sytuacji. - wyrzucałam z siebie gwałtowanie słowa, ledwo panując nad oddechem. 

- Dobra wiem, że to całe wydarzenie jest beznadziejne, ale się uspokój. - powiedziała ostro Liv, a ja na nią spojrzałam. - Uwierz, że wszyscy chcemy już stąd wyjść, więc siadaj i myśl jak to wszystko może być powiązane. Bo w obecnym momencie tylko to możemy zrobić. A ty nam tu wcale nie pomagasz.

Zaskoczona słuchałam jej słów, które powoli do mnie docierały. W głębi duszy wiedziałam, że ma rację, ale wszystko po prostu tak na mnie działało. Szczerze mówiąc nie chciałam tak im wybuchnąć. To było chyba silniejsze ode mnie i tego potrzebowałam.

- Przepraszam. - odpowiedziałam cicho i wlepiłam wzrok w kopertę obok mnie.

- Nic się nie stało, całkowicie cię rozumiem i też mam takie podejście. Ale uwierz, że teraz jedyne co możemy zrobić to zacisnąć zęby i wziąć się do roboty.

A więc po raz kolejny zaczęliśmy się skupiać nad możliwymi drogami powiązania tego wszystkiego.

Dark Side MirrorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz