rozdział 8

10 2 3
                                    

Lizzy patrzyła zdezorientowana na ekranik przed sobą i nie potrafiła pojąć w jaki sposób chłopak nagle zniknął. Zaczynała mieć dość tej całej sytuacji, w której się nagle znalazła i w jej głowie znów plątały się myśli o ucieczce. Była zdziwiona swoją postawą - nie dbała o przyjaciół, uwolnią się sami, dadzą radę. 

- A nawet jeśli, które z nich się mną przejmie, przecież każdy ma do stracenia zbyt ważną rzecz - powiedziała cicho pod nosem i delikatnie wzruszyła ramionami.

"Muszę zobaczyć wyjście, na pewno gdzieś tu jest." pomyślała i zaskoczona zobaczyła jak jedna ze ścian nagle znika i zamiast niej pojawiają się duże, drewniane drzwi. Niepewnie dotknęła zimnej klamki w kształcie koła i ją przekręciła, nie spodziewając się niczego wielkiego. Jednak drzwi się otworzyły i przed oczami dziewczyny ukazał się długi korytarz z ciemnymi ścianami pokrytymi dziwną substancją. Policzyła w myślach do trzech i przekroczyła próg.

- Ciekawe gdzie niby jest to coś, które mówiło, że mi pomoże. - przewróciła oczami i podeszła pewnie do ściany. Nie bała się już praktycznie wcale. Było jej obojętne co stanie się z innymi. W Lizzy zaszła zmiana, o której dziewczyna jeszcze nie wiedziała. Nigdy nie była tak zdeterminowana, żeby osiągnąć cel. Poczuła tylko większą pewność siebie. Choć nie wiedziała skąd to się bierze, podobało jej się to. Przeciągnęła ręką po substancji i z wielkim zdziwieniem stwierdziła, że po powierzchni płynie błoto.

- Fu.

Zmarszczyła nos i z obrzydzeniem szybko wytarła rękę w spodnie. Myliła się myśląc, że jej zdziwienie nie może być już większe. Z wielkimi oczami patrzyła na czyste spodnie, które nie miały na sobie ani śladu po błocie. Z reguły, jeśli wyciera się brudne ręce o jasną tkaninę, powinna na niej zostać chociażby najmniejsza plama. A tu takiej nie było.

- Ciekawe co jest w głębi korytarza. - powiedziała i obserwując kapiące błoto ruszyła przed siebie.  

Szła od kilkudziesięciu dobrych minut i nadal nie zauważyła niczego. Zupełnie niczego. 

- Co ja tu robię, przecież to zwykły korytarz - dziewczyna usiadła na podłodze lekko zmęczona - Szczerze mówiąc, to chce mi się pić.

Zdezorientowana potarła oczy, gdy dosłownie przed nią pojawiła się świeża szklanka wody. Lizzy wzięła ją niepewnie w ręce i obróciła z każdej strony, a potem niepewnie powąchała. 

- Nie mam nic do stracenia - powiedziała i wzruszyła ramionami. Zamknęła oczy i wypiła pół szklanki za jednym razem.

- Nadal żyję. Ciekawe co jeszcze można tu zrobić.

Wstała ożywiona i zacierając ręce stwierdziła, że chce rozmawiać z tym, kto pokazał jej te wszystkie filmy z Maeve, Alexem, Willem i Liv. Po chwili znowu usłyszała ten sam głos. 

- Czego ode mnie chcesz?

- Wypuść mnie! Mówiłam już, że jestem gotowa zrezygnować, a ty ponoć chciałeś mi pomóc.

- Skąd te nerwy, spokojnie dziewczynko.

- Powiedz mi jak mam stąd wyjść, do cholery. 

- No wiesz, nie bierz tego do siebie, ale nie wiem. A teraz wybacz, nie mam czasu na kaprysy jakiejś nastolatki.

- Nie mam ochoty się z tobą bawić, złym pomysłem było przyprowadzenie mnie do tego korytarza, mogę sobie zażyczyć wszystko, nawet twoją krzywdę. - powiedziała tak oschle jak tylko mogła licząc, że to na Niego zadziała. 

- Eh, mała dziewczynko, widzę, że szybko się uczysz. Ale czy ty tego naprawdę chcesz? Chcesz wyjść i znowu trafić do tego podłego świata?

- To nie daje ci prawa, aby mnie tu przetrzymywać.

Dark Side MirrorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz