Pov: Peter
Szczerze? Sam dokładnie nie wiem co się wczoraj zadziało. Przed moim domem stała policja, która oznajmiła mi o wypadku i Śmierci May.
Nie miałem ochoty z nikim gadać, dlatego gdy policjanci odwieźli mnie do domu dziecka po prostu udałem się do swojego nowego pokoju cały zalany łzami. Wiedziałem, że pewnie bohaterowie się o mnie martwią, ale jak na razie nie miałem ochoty z nikim na ten temat rozmawiać. Dopiero po nieprzespanej nocy, przez którą płakałem i myślałem postanowiłem chociaż powiadomić resztę, że żyje.
I mało mnie już obchodziło czy będą się mną teraz przejmować czy nie. Po tej myśli jeszcze mocniej zacząłem płakać. Co jest ze mną nie tak? Jestem przecież Spider-Manem, bohaterem, który ratuje bezbronnych ludzi, a sam nie umie sobie poradzić z faktem śmierci własnej ciotki. Naprawde mnie to przerażało. Możliwe, że potrzebowałem kogoś bliskiego, ale odrzucałem te myśl. Pewnie bym leżał tak jeszcze do końca dnia bez jedzenia niczego i bez snu, ale ktoś wszedł do mojego pokoju.
-Peter ktoś do ciebie - powiedziała jedna z opiekunek.
Westchnąłem i powoli wstałem z łóżka. Popatrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałem okropnie. Cienie pod oczami, cała czerwona twarz, zaczerwienione oczy i ślady po łzach. Poszedłem za opiekunką w stronę holu. Zastanawiałem się kto mógł przyjść mnie odwiedzić, bo przecież nikomu jeszcze nie powiedziałem o zaistniałej sytuacji.
Jakie było moje zdziwienie, gdy w holu zauważyłem pana Starka z Kapitanem. Moje oczy automatycznie zaszły się łzami i bez wahania podszedłem i mocno uściskałem mojego mentora, a on to odwzajemnił.
Teraz zrozumiałem, że moje wcześniejsze przypuszczenia były błędne. Avengersi się o mnie martwili i to było pewne, bo w końcu jesteśmy jedna wielką rodziną.
***
Pov: Tony
Zabolało mnie serce, gdy zobaczyłem Petera w tak opłakanym stanie. Naprawdę nie wiem co ten dzieciak musi teraz przeżywać. Chwile wcześniej udało mi się ze Steve'em załatwić sprawy z adopcją Petera. Poszło dość łatwo zważając na to kim jestem. Teraz trzeba było zabrać tylko chłopka i jego rzeczy do jego nowego domu.
Byłem jak w transie, gdy razem ze Steve'em spakowaliśmy rzeczy Petera do bagażnika, a z samym chłopakiem wsiedliśmy do auta. Byłem tak szczęśliwy, że nic mu nie jest i że teraz jest bezpieczny.
Pov; Peter
Jak by to wam ująć? Zostałem dzisiaj adoptowany przez samego Tonego Starka i jego żonę i zamieszkałem z samymi Avengersami. Naprawdę jest to jak dla mnie wielki szok. Zwłaszcza jeszcze śmierć cioci... jest to dla mnie bardzo trudny okres, ale reszta próbuje mnie odciągnąć od myśli o śmierci kobiety. I jestem im za to niezmiernie wdzięczny.
Odkąd zacząłem mieszkać w wieży często przychodziłem sobie posiedzieć na dachu. Było to dla mnie odprężające, bo mogłem sobie na spokojnie poukładać myśli.
-Co tam Pete? - zapytał nagle Pan Stark. Nawet nie wiedziałem, że tu przyszedł.
-A wszystko dobrze tylko przyszedłem sobie poukładać mysli - odpowiedziałem z lekkim nie szczerym uśmiechem.
-Peter wiesz dobrze o tym, że przede mną nie musisz udawać.
-Wiem o tym.
-To, dlaczego udajesz, że nic się nie stało?
-Bo... bo po prostu nie chce by się pan martwił.
-Oj Peter. Ja zawsze będę się o ciebie martwił i nic, i nikt tego nie zmieni. A teraz szczerze mi powiedz co cię trapi.
-Chodzi o to, że czuje się trochę przytłoczony tym co się działo w ostatnich dniach. Śmierć cioci, adopcja i zamieszkanie tu... to po prostu jak dla mnie za dużo jak na raz.
-Rozumiem cię. No to może powiesz mi co oprócz tych wszystkich rzeczy, które wymieniłeś się ostatnio wydarzyło?
-No poprawiłem kontakt z MJ i Nedem, Flash przestał mnie dręczyć, a...
-Dręczyć?!
No to się wkopałem.
-A Flash... on mnie nie dręczył tylko...
-Peter tak jak mówiłem wiem, kiedy kłamiesz, dlatego gadaj od kiedy ten gnój ci dokucza?
-Kilka miesięcy...
-Peter.
-Ech... od podstawówki...
-Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?
-Nigdy?
-Och Peter powiedz mi, dlaczego?
-Och no bo prostu czasami mi przywalił to naprawdę nic wielkiego. Po za tym przynajmniej nie dręczył innych.
-Peter ty i to twoje dobre serce... ale wiedz, że ta rozmowa cię nie ominie. No i oczywiście reszta się o tym dowie.
-Jezu w co ja się wpakowałem...
Pan Stark na te słowa się zaśmiał i objął mnie ramieniem. I właśnie tego mi w życiu brakowało. Nadopiekuńczej rodziny, która skoczy za mną w ogień.
Słów: 705
CZYTASZ
Zły numer- Irondad
FanfictionPeter to szesnastoletni chłopak z (nie)zwykłym życiem. Bowiem chłopak jest Spider-Manem i na co dzień ratuje bezbronnych mieszkańców nowego Yorku. Jednak co się stanie gdy chłopak pewnego dnia pomyli numery i zacznie pisać z dziwaczną grupą ludzi? P...