Rozdział 2

686 67 34
                                    

a/n; to zdecydowanie jeden z moich ulubionych rozdziałów

***

 W korytarzu panował półmrok. Było już późno i Jeongin minął się tylko z dwoma strażnikami, kiedy wchodził do zachodniego skrzydła zamku. Nikogo więcej nie widział, a panującą wokół ciszę przerywało jedynie stukanie jego butów o marmurową posadzkę.

Szedł szybko, chcąc czym prędzej odwiedzić komnaty księcia i sprawdzić, czy już śpi i czy wszystko u niego w porządku. Miał ochotę poklepać się po ramieniu za to, że zostawił miecz w swoim pokoju, zanim poszedł zdać raport. Dzięki temu mógł szybciej przemierzać korytarz, trzymając z przyzwyczajenia rękę na rękojeści przymocowanego do paska sztyletu. Zazwyczaj była to jedyna broń, jaką posiadał na służbie. Miecz nosił tylko w sytuacjach większego zagrożenia lub ze względu na pokazowy charakter wydarzenia, w którym miał uczestniczyć. Ostatnio nie rozstawał się z długim ostrzem nawet na sekundę, gdyż pojawienie się delegacji z sąsiedniego królestwa wpasowywało się idealnie w definicję wyjątkowej sytuacji.

Skręcił w lewo, niemal wpadając na służącą, która biegła korytarzem. Oboje zatrzymali się gwałtownie, a z jej ust wydostał się zduszony okrzyk.

— Mój Boże, wystraszyłeś mnie na śmierć — szepnęła i złapała się za serce, oddychając nierównomiernie.

— Wszystko w porządku? Gdzie tak biegniesz? — zapytał, patrząc, jak dziewczyna próbuje się uspokoić. Była w jego wieku i, chociaż pochodziła z niższej warstwy społecznej, szybko nawiązali ze sobą koleżeńską relację. Głównym powodem takiego stanu rzeczy był fakt, że oboje należeli do służby drugiego syna króla. Ophelia była jedną z osób, które umilały mu pracę samą swoją obecnością oraz rzadkimi i krótkimi, lecz zawsze przyjaznymi rozmowami.

Jeongin cieszył się, że został wychowany bez uprzedzeń do osób urodzonych niżej od niego i zawsze powtarzano mu, iż nie należy patrzeć na innych z wyższością arystokraty, jeśli sobie na to nie zasłużyli.

— Szukałam ciebie. Musisz się pospieszyć, książę... — zawahała się, jakby niezbyt wiedziała, jak ubrać swoje myśli w słowa. — Jest w swojej bibliotece. Kompletnie pijany.

Dziewiętnastolatek zamrugał ze zdezorientowaną miną.

— Nie mamy czasu, chodź! — powiedziała, łapiąc go za rękę i ciągnąc w stronę, z której przybiegła. — Wytłumaczę ci wszystko po drodze. Boję się, że książę coś sobie zrobi.

Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać; ruszył biegiem w kierunku biblioteki, pilnując, by Ophelia nie została w tyle.

— Jak to się stało? — spytał, nie zwalniając kroku. Takie zachowanie Hyunjina było nietypowe. Strażnik nie pamiętał, żeby kiedykolwiek widział pijanego księcia w trakcie ostatniego roku. — Ktoś go pilnuje, prawda?

— Nie — wysapała dziewczyna. — Kazał, żebym przyniosła wino i od razu zabrał butelkę, mówiąc, że chce iść do biblioteki. Pod drzwiami rozkazał obu strażnikom wrócić do siebie.

— Nie mów, że to zrobili... — jęknął Jeongin, przeklinając w myślach mężczyzn, którzy co wieczór pilnowali wejścia do książęcych komnat.

— Zagroził, że jeśli tego nie zrobią, dopilnuje, by ich ukarano. Musieli odejść, książę wyglądał na bardzo... — po raz kolejny się zawahała — smutnego. Ale i bliskiego wybuchu złości.

Przez głowę Yanga zaczęły przemykać miliony czarnych scenariuszy. Co, u diabła, się z nim stało? Czy jego osobisty strażnik nie zauważył czegoś niepokojącego? Chłopak nie mógł przestać analizować każdej minuty dzisiejszego dnia, obawiając się, że coś przeoczył. Ale jakim cudem? Był pewien, że jest wystarczająco uważny.

Heavenly ⋄ hyunin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz