Kolana ugięły się pod Hyunjinem i gdyby nie stojące za nim krzesło, upadłby na podłogę.
— Jak to: nie żyje? — zapytała Juliette. Jej głos z każdym słowem był coraz głośniejszy.
— Został otruty przez skrytobójcę — wyjaśnił posłaniec. — Zmarł trzy dni temu późnym wieczorem.
W namiocie zapadła cisza.
Nikt nie wiedział, co powiedzieć.
Ciche „Złapali go?" stało się jedynym, co królewicz był w stanie wyszeptać. Nic więcej.
Nieprzytomnym wzrokiem patrzył przed siebie, nie mając nawet siły, by utrzymywać pozory opanowanego następcy tronu. Zaschło mu w gardle; był jak sparaliżowany.
— Tak, panie. Zabójca został przesłuchany od razu — mężczyzna mówił spokojnie. Jakby to wszystko wcale nie miało zachwiać całym królestwem. — To człowiek z Południa.
Oczywiście, przemknęło przez głowę księcia. Kto inny miałby być za to odpowiedzialny?
Historia się powtórzyła. Królestwo Południowe pozbawiło swoich sąsiadów kolejnego króla.
A to oznaczało jedno: wojnę.
Mój Boże.
Wstał powoli, opierając się o blat biurka. Jak żałośnie musiał w tamtym momencie wyglądać, skoro przy jego boku pojawił się Jeongin gotowy go podtrzymać, gdyby się zachwiał.
Zanim zdążył odprawić posłańca, do środka wpadła kolejna osoba. Z trudem spojrzał na rycerza.
— Zaatakowali nas! — krzyknął tylko mężczyzna, po czym wybiegł z namiotu, nie czekając na ich reakcję.
Dopiero wtedy do uszu Hyunjina dotarły wrzaski. Słychać było szczęk broni i zamieszanie, brzmiące tak obco w samym sercu obozu.
— Yang, zabierz księcia w bezpieczne miejsce — rzuciła pułkownik Levan, chociaż wcale nie musiała.
Syn generała zdążył już narzucić na siebie własną pelerynę, sięgnąć po tę królewicza i założyć mu ją, naciągając kaptur na głowę chłopaka. Niezbyt delikatnie poprowadził go w stronę wyjścia, w prawej dłoni wciąż ściskając miecz.
Juliette wybiegła pierwsza. Miała odwrócić uwagę każdego, kto znajdował się pod namiotem, by książę i jego strażnik mogli szybko uciec jak najdalej od trwającej w obozie walki.
Hyunjin wciąż był w szoku, przez co nie rejestrował tego, co się działo. Wiadomość o śmierci ojca wydawała się jeszcze do niego nie docierać, przez co Jeongin musiał go pilnować jeszcze bardziej.
Było głośno. Dużo głośniej niż na polu bitwy.
Nie był w stanie dostrzec, ilu rycerzy Południa na nich napadło. Bał się odwrócić, by nie przyciągnąć uwagi wroga.
Yang atakował każdego, kto rzucił się w ich stronę, ale tylko w taki sposób, by usunąć ich z drogi i uniemożliwić im zranienie królewicza. W tamtym momencie liczyło się tylko to.
Jednak w tym chaosie nawet tak wyszkolony rycerz nie mógł ochronić księcia przez cały czas.
Z ust Hyunjina wydostało się głośne przekleństwo, kiedy miecz napastnika przejechał po jego udzie.
Dzięki temu jednak oprzytomniał. Zaczął biec szybciej od Jeongina.
Nie miał pojęcia, jak daleko byli za nimi rycerze Południa. Jak blisko byli zabicia drugiego księcia wrogiego królestwa.
![](https://img.wattpad.com/cover/313739674-288-k428333.jpg)
CZYTASZ
Heavenly ⋄ hyunin ✓
FanficKsiążę Hyunjin wiedział, że zakochanie się w swoim osobistym strażniku nie może skończyć się dobrze. A mimo to był gotów zaryzykować wszystko - swój tytuł, majątek i życie - by móc być z Jeonginem, jeśli tylko on go zechce. Niezależnie od konsekwenc...