Rozdział II „PRAWDA ZAWSZE WYJDZIE NA JAW"

2.9K 144 53
                                    


HAWKINS, INDIANA 1986

– Jesteś pewna, że chcesz z nim teraz o tym porozmawiać? – zapytała mnie Robin, siedząca na fotelu obok. Zerknęłam na nią kątem oka, a dłonie zacisnęłam na skórzanej kierownicy. Wzięłam głęboki oddech zanim odważyłam się coś powiedzieć.

– Jak nigdy wcześniej. Im szybciej będziemy mieć, to wyjaśnione tym lepiej.

– Dalej nie mogę uwierzyć, że zrobił ci coś takiego. – powiedziała blondynka, uderzając się dłonią po nodze. – Jest moim przyjacielem, ale jak tylko go zobaczę, to jego jajka...

– Nikt nic nie będzie robić z niczyimi jajkami, okej? – spytałam i zerknęłam w jej kierunku. Dziewczyna nie chętnie kiwnęła głową, ale jednak to zrobiła. Brakowało nam wszystkim jeszcze dramy miedzy sobą, jakbyśmy teraz mieli już za mało problemów. – Chce z nim tylko porozmawiać i wszystko wyjaśnić.

– Powiedz mi jeszcze raz, jak ty się o tym dowiedziałaś.

– Carol, ta ruda małpa co przyjaźniła się z nim w drugiej klasie, przyszła dzisiaj do mnie do domu i wszystko mi wyśpiewała. Powiedziała, jak to ona ujęła, że chce mnie „chronić" i dlatego mi o tym mówi. – powiedziałam, a dłonie zacisnęły mi się na kierownicy z taką siła, aż knykcie pobladły. Czułam, jak krew w moich żyłach buzuje, a to naprawdę źle świadczy.

– Po dwóch latach się jej nagle przypomniało? To jakieś magiczne olśnienie?

– O to samo ją spytałam - wyjaśniłam. – Powiedziała, że rozstała się z Tommym i już nie mogła wytrzymać, że żyje w nieświadoma tyle czasu, a dziewczyny powinny trzymać się razem. Na początku nie chciałam jej uwierzyć, ale przyniosła ze sobą wszystkie notatki, jakie jeszcze miała.

– Notatki? – zapytała zdziwiona, a ja czułam jak jej wzrok robi dziurę w moim cielę, abym szybciej mówiła. Robin jest czasami mało cierpliwa, ale za to ją kocham.

– Tak, notatki. Ci dwaj idioci wszystko sobie rozpisali. – warknęłam i wzięłam głęboki oddech. W domu już wystarczająco wylałam łez, a teraz została sama wściekłość. – Od razu rozpoznałam charakter pisma Harringtona. Rozumiesz, to że rozpisali wszystko co do dnia? W jaki dzień do mnie podjedzie co powie i co zrobi.

– Lili, nie mogę ci obiecać, że nic jemu nie zrobię, wszystko się we mnie gotuje i boję się, jak tylko go zobaczę, ze wykonam jakiś gwałtowny cios. Mówiłam ci, że kiedyś chodziłam na boks? – powiedziała i wykonała jakiś dziwaczny gest, jednocześnie uderzając się przez przypadek w czoło. Zaśmiałam się cicho pod nosem, ale Robin spiorunowała mnie wzrokiem i szybko się zamknęłam.

– Uwierz we mnie też, ale nie odkładajmy sobie więcej problemów, narazie mamy ich wystarczająco.

– Faceci są do dupyyyy – przeciągnęła i szturchnęła mnie delikatnie w ramię. – Mówiłam ci już, żebyś dołączyła do mnie.

– Uwierz, że przemyśle tę propozycje.

Robin już nic nie odpowiedziała, bo właśnie podjechaliśmy na podjazd, gdzie mieliśmy się wszyscy spotkać. Nikogo raczej nie zdziwi, to że nie zawitam tam zbyt długo, jak dowiedzą się wszystkiego. Starałam się nie zerkać w stronę Harringtona, który uważnie nam się przyglądał, gdy parkowałam tuż koło jego samochodu.

Ciekawe, czy wie, że ja wiem?

– Hej Lili, Hej Robin. – powiedział Dustin, gdy tylko obje wysiadłyśmy z auta.

Uśmiechnęłam się w jego kierunku i pomachałam w jego stronę, jednocześnie przystając przy Robin, która oparła się o drzwi mojego auta. Zerknęłam kątem oka w jej kierunku i zauważyłam, że wpatruję się w Steve z nie mała złością w oczach. Szturchnęłam ją ledwo zauważalnie, a ona burknęła cicho w moim kierunku.

Niezależnie od wszystkiego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz