Rozdział XIX „MIŁE SPOTKANIE"

466 19 0
                                    


HAWKINS, INDIANA 1986

– Lili... – usłyszałam ponownie ten sam głos i pokręciłam głową starając się go pozbyć, a moim oczom ukazał się dom Creela, który stał zaraz przy drodze, którą przejeżdżaliśmy.

– Jedzmy stąd, jak najszybciej... – powiedział Steve, który jechał przy moim boku i musiał zauważyć to samo co ja. Prędko oderwałam wzrok i skupiłam się na drodze przed sobą.

Nie wiem ile czasu jechaliśmy, ale gdy zobaczyłam przyczepę Eddiego miałam ochotę się rozpłakać i wbiec na drugą stronę jeszcze w tej samej chwili. Z każda chwilą, gdy tu przebywałam czułam, jak moje ciało się spina, a ręce zaczynają drgać. To nie może oznaczać nic dobrego i jak najprędzej muszę zacząć słuchać muzyki od nowa, a wszyscy musimy się stąd wynosić.

– Pośpieszmy się... – powiedziałam i zeskoczyłam z jeszcze jadącego roweru niemalże przewracając się. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam w stronę reszty, która schodziła już ze swoich rowerów.

– Coś nie tak? – zapytał Steve i w chwilę znalazł się przy moim ramieniu. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, dlatego odwróciłam wzrok i spojrzałam w stronę domu Eddiego.

– Mam złe przeczucie, dlatego chodźmy prędko. – mruknęłam i ruszyłam w tamtą stronę.

– Vecna zaatakuje? – zapytał, ale nie odpowiedziałam na jego pytanie. Pchnęłam mocno za drzwi i weszłam do środka przyczepy od razu zerkać na sufit. – Dustin miał rację...

Na suficie było sporawe przejście na druga stronę. Wyglądało prawie tam samo, jak te które znaleźliśmy na dnie jeziora.

– Chrissy zginęła dokładnie tam... – szepnął Eddie, który stał przy moim boku. Przekręciłam głowę w jego kierunku i starałam się przybrać coś na kształt pocieszającego uśmiechu, który on odwzajemnił.

– Coś tam chyba jest... – mruknęła zniesmaczona Robin, a ja zerknęłam w stronę przyjęcia. W miejscu, gdzie jeszcze była jakaś pół przezroczysta błona coś poruszało się po drugiej stronie i naciskało na nią.

– Odsuńcie się lepiej... – powiedziałam i schowałam Robin oraz Eddiego za swoimi plecami. Wszyscy przyglądaliśmy się, jak coś po drugiej stronie coraz bardziej naciska na błonę.  – Co to do chuja jest?

– Chyba nie chcemy wiedzieć. – wtrącił się Eddie i nachylił się przez moje ramię. Chciałam zerknąć w jego kierunku, ale wtedy coś po drugiej stronie przebiło się na naszą, a błona rozerwała się i chlusnęła jakąś dziwną substancją, a tamto dziwne coś w dalszym ciągu ją rozrywało.

– Kurwa!

Na widok tego wszystkiego chciało mi się żygać, ale starałam się wszystko wstrzymać w sobie, przynajmniej do momentu kiedy nie znajdę się po drugiej stronie. Zerknęłam w kierunku Steve, który złapał mnie za rękę i chciał stanąć przede mną, ale tamto coś się uspokoiło i odwróciło jego uwagę.

– Nie ruszajcie się... – powiedział i zrobił krok w stronę przejścia. – Sprawdzę co to jest.

– Ostatnim razem nie najlepiej się to skończyło... – mruknął Eddie, ale zgarnął ode mnie delikatnego łokcia w brzuch i już się nie odezwał. Niesłuchającą polecenia Steve zrobiłam krok i szlam tuż za jego plecami, wpatrując się w dziurę w suficie.

Niezależnie od wszystkiego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz