Rozdział XX „PLAN IDEALNY"

413 21 0
                                    


HAWKINS, INDIANA 1986

– Czemu tutaj jestem? – spytałam, rozglądając się po jasnym pomieszczeniu w którem się znalazłam. Znałam je zbyt dobrze i nigdy nie domyśliłabym się, że jeszcze kiedyś tutaj trafie. Laboratorium.

– Nie chcesz powspominać starych dobrych czasów ze swoim przyjacielem? – zapytał i przechylił głowę w bok, jednoczenie robiąc krok w moim kierunku.

– Nigdy się nie przyjaźniliśmy i nie chcę nic wspominać... – powiedziałam robić krok do tyłu. Widziałam satysfakcję na jego twarzy, gdy zaczęłam odchodzić, aby być jak najdalej jego osoby. – Jakoś inaczej sobie, to wszystko zapamiętałam.

– Szkoda... ja bawiłem się przednio.

– Po co mnie tu zabrałeś? – zapytałam i ponownie zaczęłam się rozglądać. Nie miałam zielonego pojęcia, jak nas tu zabrał i po co, a potęga jego mocy z każda chwilą przerażała mnie coraz bardziej.

– Widzę, że nic się nie zmieniło... – mruknął, jednocześnie śmiejąc się przerażająco pod nosem. – Dalej lubisz zadawać mnóstwo niepotrzebnych pytań.

– Domyślam się, że nie zabrałeś mnie tu na kawkę i pogaduchy, więc co ja tu robię? – powiedziałam pewnie, a moje plecy zderzyły się z zimną ścianą. Rozejrzałam się nerwowo, ale nic nie było na tyle blisko mnie, czym mogłabym się obronić.

– Jak ty mnie dobrze znasz... – szepnął, a nas dzieliło już tylko kilka kroków. Vecna w dalszym ciągu był bardzo spokojny i co chwilę uśmiechał się pod nosem. – Powiedz mi coś... czy nie żal ci czasem twojej decyzji? Tylko bądź ze mną szczera, wiesz że nie lubię kłamstwa.

– Nigdy mi to nawet przez głowę nie przeszło.

– Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem, ale cóż... – szepnął i znalazł się już tylko kilka kroków przede mną. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w jego oczy. – Przecież nie chcesz mnie rozgniewać. Nie chciałbyś chyba, abym spotkał się z twoim ukochanym?

– Spróbuj go chociaż tknąć, a...

– To mogłoby być takie piękne spotkanie. – powiedział, a jego dłoń wyładowała na moim policzku. Moje ciało chciało się wzdrygnąć, ale uparcie stałam w miejscu i nie ruszyłam się nawet o cal. – Nie jestem już taki słaby, jak wcześniej, Lili... Już więcej nie nabiorę się na twoje sztuczki.

– Pierdol się.

– Stąpasz po bardzo cienkim lodzie, ale chyba dobrze zdajesz sobie z tego sprawę. – szepnął, a jego dłoń uniosła moją głowę do góry. Choć jego forma przypomniała jego dawne ciało, to skóra w dalszym ciągu była obślizgła i zimna. – Jestem bardzo rozczarowany tym, że nic nie chcesz ze mną powspominać, ale domyśliłaś się już, że nie liczę się z niczyim zdaniem.

Powiedział, a ja poczułam okropny palący ból na twarzy. Jego dłoń mocno się ścisnęła, a do mojej głowy zaczęły napływać wspomnienia...

*SZEŚĆ LAT TEMU**

– Jesteś pewny, że chcesz to zrobić? – zapytałam, najciszej jak potrafiłam i delikatnie nachyliłam się nad stołkiem z szachami. Dla zmyłki przesunęłam jednym z pionków, aby Papa miał wrażenie, że gramy.

– Nigdy w życiu nie byłem tak niczego pewniej, moja droga. – odpowiedział, rownież cicho i uśmiechnął się delikatnie do mnie. Poczułam, jak na moje policzki wlatuje rumieniec, dlatego prędko opuściłam głowę, aby nie był w stanie tego zauważyć i przestawiłam kolejnego pionka.

*KILKA DNI PÓŹNIEJ, WSPOMNIENIA*

– Poczekaj tu na mnie pięć minut, a potem razem stad uciekniemy. – szepnął Peter, a jego dłoń wyładowała na mojej. Poczułam ciepły dreszcz na dłoni, ale odważyłam się spojrzeć mu w oczy.

–Peter, nie taki był plan.

– Plany często się zmieniają. – powiedział i podniósł się. – Zaraz wrócę.

Nie mogłam tyle czasu siedzieć bezczynnie. Minęło już dziesięć minut odkąd nie wracał w ustalone miejsce, dlatego postanowiłam sprawdzić co się dzieję i zakradłam się na korytarz. Uchyliłam jedne z drzwi i wyjrzałam ukradkiem na zewnątrz.

Cichy pisk wydobył się z moich ust, ale szybko przyłożyłam dłoń do ust i zgłuszyłam dźwięk. Moim oczom ukazał się Peter, który był ciągnięty po ziemi przez dwóch ochroniarzy. Całe szczęście żaden z nich nie usłyszał dźwięku jaki wydałam i szli dalej. Jedynie Peter uniósł głowę do góry i widziałam, że mnie zauważył, ale nic nie powiedział, a zaraz po tym zniknął za zakrętem.

Wiedziałam, że nie mam zbyt dużo czasu, bo musieli dowiedzieć się o tym, że chcieliśmy uciec. Nie czekając ani chwili prędko zamknęłam drzwi i zaczęłam biec, jak najszybciej w stronę szybu. Prędko zdjęłam kratkę, a gdy weszłam do środka delikatnie odstawiłam ją na miejsce. Spojrzałam się jeszcze raz w stronę drzwi, a zaraz po tym zaczęłam iść w stronę wolności.

– Żegnaj, Peter.

____

I co myślicie?

*W moim opowiadaniu VECNA jest trochę młodszy i podczas wspomnień ma 20 lat, a Lili 14. Ich relacje można nazwać „grooming" (nie wiem, jak dobrze to odmienić), ale bez żadnego wykorzystywania seksualnego.

Miłego dnia lub wieczoru<3

Niezależnie od wszystkiego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz