Rozdział V „DAWNI ZNAJOMI"

2.1K 116 64
                                    


[muzyka] - gdy zobaczycie ten napis, możecie sobie puścić muzykę dla klimatu:)

HAWKINS, INDIANA 1986

Rozejrzałam się wokół, ale nie widziałam nikogo oprócz mnie samej. Znałam ten głos i wiedziałam do kogo należy, ale nie mogłam zlokalizować skąd on dochodzi. Podniosłam się z ziemi, a do moich nozdrzy dostał się nieprzyjemny zapach stęchlizny. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam krążyć w ogół siebie, jednoczenie wypatrując niebezpieczeństwach, które napewno gdzieś tu ma mnie czekało. Nieprzyjemne ciarki spłynęły mi wzdłuż kręgosłupa.

Wzięłam głęboki oddech, a moje serce zaczęło chodzić na najwyższych obrotach. Dobrze wiedziałam, co się teraz dzieje i co za chwilę mnie czeka. Obiecałam sobie, że nie oddam się bez walki i mam zamiar tego słowa dotrzymać. Wokół panowała burza, a czerwone pioruny rozcinały niebo co kilkanaście sekund wraz z nieprzyjemnym dźwiękiem.

– Steve? – krzyknęłam, a mój głos odbił się w ciszy. Wiedziałam, że jest mała szansa, że mnie usłyszy, ale jakiś głos w mojej głowie wierzył, że Steve to dosłyszy. Starałam się wypatrzeć drogę do ucieczki, ale nie było tu niczego oprócz niekończącego się podłoża i unoszących się resztek budowli.

– Nikogo tutaj nie znajdziesz... – usłyszałam szorstki głos zza swoich pleców i momentalnie przekręciłam się w tamtym kierunku. Za jednego z filarów wyjawiła się postać, któraś już raz było dane mi zobaczyć. Obślizgłą skórę owijały pnącza przypominające pulsująca żyłę, a jego twarz wypalona była po same kości. – Jesteśmy tu tylko we dwójkę, Lili.

– Kurwa – mruknęłam pod nosem i zaczęłam stawić kroki do tyłu, cały czas obserwując zbliżającego się w moja stronę Vecnę.

Starałam się wypatrzyć jakakolwiek broń, ale nic w zasięgu mojego wzroku się nie nadawało. Zacisnęłam pięść i pospiesznie szukałam łączącej nas nitki. Jedna czarna, cienka i ledwie widoczna niteczka pulsowała delikatnie między naszymi ciałami.

Zdawało mi się, że czas się zatrzymał, a my wpatrujemy się w siebie godzinami. Dopiero po dłużej chwili moje plecy napotkały coś zimnego i pokrytego dziwną substancją. Odwróciłam głowę, a połączenie miedzy nami zostało zerwane, a ja sama zauważyłam, że moje plecy opierają się o zmarłe połamane ciało Chrissy. Oderwałam się prędko i zaczęłam biec przed siebie. Nie mam ponownie czasu na szukanie między nami nitek. Starłam się nie zwracać uwagi na nic innego, niż na drogę przede mną, ale mimo wszystko mój wzrok wyłapał jeszcze jedno ciało przywiązane do podobnego słupa. Zapewnię, to musiał być chłopak, który pracował z Nancy.

Horyzont przed moimi oczami wcale się nie zmieniał, a droga zdawała się, że wydłużać cały czas w nieskończoność. Wiedziałam, że nie powinnam się obracać, bo mogę stracić cenne sekundy przewagi, ale chęć sprawdzenia, jak bardzo się oddaliłam się od niego była zbyt duża. Odwróciłam prędko głowie i zmrużyłam brwi, gdy zauważyłam, jak kilka z pnączy, takich samych co trzymały Chrissy lgnęły w moją stronę. Odwróciłam głowę, ale w tej samej sekundzie jedno z nich oplotło się wokół mojej kostki i pociągnęło mnie za ziemie.

Głuchy dźwięk uderzenia mojego ciała o twardą ziemie rozbrzmiał w moich uszach. Przeklnęłam kilka razy pod nosem i uniosłam głowę do góry. Poczułam ogromny ból rozchodzący się po wszystkich moich kończynach, a w szczególności w kostce. Starałam się złapać czegokolwiek, aby móc choć trochę się zatrzymać i próbować wyrwać, ale wszystko wyślizgiwało się z moich dłoni, i kaleczyło opuszki palców.

W kilka sekund zostałam przywiązana do jednego ze słupów, a wokół mojej szyi ciasno oplotło się jedno z plączy. Staram się złapać oddech, ale zbyt mocno naciskało na moją szyję i odcinał dostęp tlenu.

Niezależnie od wszystkiego Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz