Rozdział 1

172 5 0
                                    

Oscar starał się skupić na słowach pani od matematyki, ale za bardzo pochłonęło go wpatrywanie się w zegarek i odliczanie minut do wakacji. Ostatnia lekcja ciągnęła się niemiłosiernie, nauczycielka powtarzała zasady bezpieczeństwa, a Ron drzemał obok niego, śliniąc ławkę.

- Pamiętajcie, uważajcie na siebie. Na początku roku szkolnego czekają was testy, mam nadzieję, że podejdziecie do nich dobrze przygotowani i świadomi nowych obowiązków, które na was spoczną. Kończycie dziś drugą klasę i mam nadzieję, że mimo tych wszystkich nieporozumień...

Bla, bla, bla... Oscar wyjrzał przez okno i zauważył Nancy, stojąca przed samochodem swojego chłopaka. Uśmiechała się do telefonu komórkowego - najwyraźniej z kimś pisała — i co chwilę odgarniała włosy z twarzy. Jak bardzo on chciałby to zrobić!

- Ej — szturchnął przyjaciela łokciem. — Patrz.

Chłopak podniósł głowę i łypnął na niego groźnie zaspanymi oczyma.

- Śpiącego się nie budzi, to przynosi pecha — burknął i przeciągnął się.

- Bóg mnie nie ukaże, jestem za słodki na to. — Oscar wyszczerzył zęby i skinieniem głowy wskazał na okno. — Aniołowie mnie wielbią i nienawidzą jednocześnie. Wszystko przez urodę.

Ron przewrócił oczyma, wyprostował się i zobaczył Nancy. Od razu zrozumiał, o co chodzi i zirytowany tylko pokręcił głową.

- Wygląda jak rasowa dziw...

- Wcale nie! I nie mów tak! — krzyknął oburzony Oscar, zwracając na siebie uwagę całej klasy.

- Panie Cooper, jakiś problem? —Nauczycielka spojrzała na niego z niepokojem. — Higienistka jeszcze powinna być w szkole, jeśli chcesz z nią porozmawiać albo... z pani psycholog.

- Nic mi nie jest. — Odparł i zaczął gorączkowo zastanawiać się, jak wybrnąć z sytuacji. — Ron stwierdził, że pani nie do twarzy w tej koszuli, a ja myślę, że wygląda pani olśniewająco.

Nauczycielka zaniemówiła, a jego przyjaciel wydał z siebie zduszony dźwięk, który miał być albo krzykiem zaskoczenia, ewentualnie protestu albo śmiechem.

- Nieprawda... ja... to nie tak... - Ron stracił zupełnie głos. Spuścił głowę i przeklął pod nosem.

Cała klasa zaczęła się śmiać, a zadowolony z siebie Oscar znów wyjrzał przez okno i zobaczył jak do Nancy podbiega jej chłopak. Pocałowali się, po czym wsiedli do auta i tak po prostu odjechali. On musiał zostać jeszcze w klasie przez całe pięć minut.

- Czemu to zrobiłeś? — Przyjaciel spojrzał na niego zirytowany i cały czerwony na twarzy.

- By uchronić swoją śliczną buźkę przed potępieniem — burknął Oscar i odgarnął z czoła kosmyk włosów.

- Ktoś ci kiedyś obetnie te blond loczki i oszpeci ryjek, i już nie będziesz taki pewny siebie — Ron znów położył się na ławce, zapominając o całym bożym świecie.

Oscar jak zwykle nie przejął się jego słowami i zajął na nowo odliczaniem czasu.

- Nuda, co? - siedząca przed nim Holly, odwróciła się i posłała mu zalotny uśmieszek. — Można umrzeć.

Panie Boże, kolejna wada bycia takim przystojniakiem, pomyślał i niepewnie na nią spojrzał. Nie była ładna. Chowała się pod toną makijażu, ubierała krótkie spódniczki i na siłę próbowała go wyrwać, ale mu nie imponowały takie dziewczyny.

- Można tak powiedzieć — burknął, patrząc na zegarek. Czemu te wskazówki tak wolno się poruszały?

- Co robisz w wakacje? — spytała, trzepocząc długimi rzęsami, które były oczywiście sztuczne.

Kocha się za nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz