Rozdział 8

59 3 0
                                    

Tydzień później

Lena wstała z szerokim uśmiechem na ustach. Ostatnie dni minęły jej zbyt szybko. Cieszyła się z dobrych stosunków z Moniką i Ronem, a teraz także z Oscarem, który okazał się być naprawdę miły, choć potrafił założyć maskę diabła. Była ciekawa wszystkich jego wcieleń, ale na razie nie chciała ich poznać.

Przeżywała teraz na nowo dzień, który z nim spędziła na Times Square. Nawet jej paradowanie przed nim w ręczniku, przechadzki po mieście, pobyt w knajpce, Most Brooklyński, McDonald i w końcu bajeczny plac pełen kolorowych neonów. Manhattan był piękny, ale Brooklyn także. Była mu wdzięczna, że pokazał jej tyle rzeczy, żartował i śmiał się z nią. Na początku wyglądało na to, że dzień minie im sztywno, ale potem atmosfera się rozluźniła. Nagle zapragnęła znowu się z nim spotkać. Nie mogła wymazać z pamięci wyrazu jego oczu, gdy mówił o zmarłym bracie, jasnych plamek, które się w nich pojawiały, gdy mówił coś zabawnego i...

Jej telefon zaczął wibrować. Westchnęła i przekręciła się na drugi bok i mile zaskoczona zauważyła, że to wiadomość od Oscara. Szybko otworzyła ją i roześmiała się. Wysłał jej ich wspólne zdjęcie na tle jednego z wieżowców. Wiatr potargał jego blond loki, koszulka przylgnęła do jego ciała, oczy śmiały się do niej. Najbardziej podobał się jej jego uśmiech. Szczery, wesoły i taki... nie potrafiła znaleźć słów, by go opisać, ale sam jego widok wywołał u niej radość. Patrzyła na niego, potem na siebie. Obejmował ją...

- Wstałaś kochanie?

Drzwi otworzyły się i zobaczyła w nich Kingę. Lena natychmiast schowała telefon pod poduszkę i usiadła prosto. Nie lubiła mieć seretów przed mamą, ale nie chciała jej mówić o Oscarze. Miała prawo do małych tajemnic. Poza tym, wolałaby o tym pomówić z tatą. Była ciekawa jego reakcji.

- Tak, a coś się stało? – spytała zaniepokojona.

- Nie. – Kobieta weszła i stanęła na środku pokoju. Nerwowo splatała ze sobą dłonie i rozglądała się dookoła. – Przeprowadzka tutaj... - westchnęła – to był zły pomysł.

- Co? – Lena wstała powoli. Miała wrażenie, że wszystko nagle się rozpada dookoła, że jej szczęście zostało zburzone.

- Taty nigdy nie ma w domy. – Kinga przygryzła wargę, w jej oczach pojawiły się łzy. – Ciągle się kłócimy i zastanawiam się nad powrotem.

- Do Polski? – Lena nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze tydzień temu zrobiłaby wszystko, by wrócić do kraju, ale teraz... sama nie wiedziała.

- Tak, jesteś tu nieszczęśliwa. Tak mi się wydaje...

- Nie! – zaprotestowała szybko. – To znaczy... - Mina mamy wprawiła ją w zakłopotanie. – Podoba mi się tutaj. A tata cię kocha. Wiesz, że ma dużo pracy, a powrót tu, to dla niego szansa. Nie chcę, żeby był nieszczęśliwy w Polsce, ty też, prawda?

Kinga podeszła do niej i usiadła na łóżku. Lena po chwili zrobiła to samo.

- Chodzi o tego chłopca? Dlatego chcesz zostać?

Dziewczyna podrapała się po głowie, szukając odpowiednich słów.

- Oscara? Nie. Tak. To znaczy... nie wiem. – Zarumieniła się i spojrzała smutno na mamę. – Znalazłam tu znajomych, nie chcę znowu być niewidzialna.

Nagle sobie uświadomiła, że nie spędziłaby całego wczorajszego dnia z Oscarem, gdyby nie to, że oblała go piwem, bo na nią nakrzyczał. Gdyby wtedy nic nie powiedziała... zignorowałby ją, nie staliby razem na Times Square... Nie znienawidziłby jej i nie nakrzyczał, gdy byli w domku letniskowym Moniki.

Kocha się za nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz