Rozdział 10

67 4 0
                                    

- W co ty grasz?

Oscar spojrzał niepewnie na przyjaciela, który wydawał się być wściekły na niego.

- Nie rozumiem.

Stali oboje w kuchni Rona, który była wyjątkowo czysta i zadbana. Nawet mama chłopaka była bałaganiarą. Wydawać by się mogło, że chłopcy kłócą się po raz pierwszy od lat, choć nie zawsze byli ze sobą blisko.

- Przychodzisz z Leną, ignorujesz mnie, wychodzicie bez słowa i znikacie? To jest fair twoim zdaniem? – Ron skrzyżował ręce na piersi.

Oscar westchnął przeciągle. No tak. Zawsze szukał Rona już na początku imprezy i pierwsze drinki czy kieliszki wypijali zawsze razem. Poza tym, podczas imprez stanowili idealną parę, która potrafiła wszystkich rozśmieszyć i rozbawić.

- To nie tak. Wpadliśmy na chwilę i zaczęliśmy gadać. Lubię z nią rozmawiać. – Oscar zaczął energicznie machać rękoma. – Taka aura spokoju. Wiesz, czujesz się wyluzowany.

- Ćpałeś coś? – Ron spojrzał na niego podejrzliwie, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech. Dobry znak, pomyślał Oscar.

- Nie umiem tego wyjaśnić. To takie... inne. Wiem, że nie powinien bawić się bez ciebie, ale wkurzyłem się na Mike'a i wyszliśmy wcześniej.

- Mike? A tak, też był. Spojrzał tylko na mnie i nic nie powiedział – odparł Ron i wzruszył ramionami.

Wrócili do robienia zapiekanek, które zamierzali zjeść na śniadanie. Niezdrowe odżywianie leżało w ich naturze i nie stanowiło problemu. Jeśli chodziło o Rona, był wstanie jeść pizzę rano, w południe, popołudniu i wieczorem.

- Wiec, spotykacie się dzisiaj?

Oscar odkroił duży kawałek żółtego sera i położył go na bułce. Na początku chciał stworzyć z serca, pomidora i ketchupu jakąś minkę lub twarz, ale był zbyt głodny, by bawić się w przystrajanie kanapek.

- Z Mikiem? Tym dupkiem? Wolę by cała damska drużyna koszykarek mnie zgwałciła niż...

- Z Leną! – przerwał mu Ron, podnosząc ręce do góry.

- A, z Leną. Tak, popołudniu, bo pojechała na badania. – Wzruszył ramionami. Nie martwił się o nią, był pewny, że wszystko jest w porządku. Musiało być. – A ty co? Dzwoniła tamta dziewczyna z kawiarni?

Ron zastanawiał się, o kogo chodzi, aż przypomniał sobie blondynkę, do której podszedł jego przyjaciel. Zadzwoniła, ale spławił ją jakąś gadką, że pomyliła numery i nie zna żadnego Oscara, z którym rozmawiała w kawiarni i który rzekomo wpisał jej swój numer.

- Nie i bardzo się cieszę z tego powodu – odparł i zaczął rozsmarowywać ketchup na kanapkach.

- Czemu?

- Powiedzmy, że nie była w moim typie.

Oscar tylko kiwnął głową i spojrzał z zadowoleniem na swoją dwupiętrową kanapkę, która miała być zapiekanką, ale zmienił koncepcję.

- Idealna! – krzyknął z dumą i zamachnął się ręką, przewracając niezakręconą butelkę coli, której zawartość wylała się na jego telefon. – O kur...

Nie dokończył i zaczął szybko wycierać komórkę o szarą bluzę. Ron tymczasem patrzył na niego z rozbawieniem.

- Teraz robią wodoodporne – powiedział, kończąc swoją zapiekankę.

- Tak, tylko akurat to nie ten model – odparł zrezygnowany Oscar. Komórka nie chciała działać. – Jak ja teraz się skontaktuje z kimkolwiek?

Kocha się za nicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz