3. Christian

13.2K 315 13
                                    

Lipiec, kolejny upalny dzień, a ja w jebanym czarnym garniturze. Właśnie wracam z portu w zakrwawionej koszuli. Jacyś Irlandczycy chcieli zajebać mi dwa kontenery koki, więc musiałem im postrzelać w łby.

-Przewozimy standardowo do magazynu? - Will usiadł na miejscu pasażera.

-Tak, do piętnastej towar ma być tam cały. - odpaliłem silnik. - Nie mam dzisiaj czasu na komplikacje, młoda Russo zaprosiła mnie na galę. - Nie lubiłem tej zielonookiej modelki, zgodziłem się tylko z jednego, bardzo ważnego powodu. Żeby wkurwić Victorie Camerro. - Będziesz musiał sprawdzić, czy wszystko jest jak należy.

-Nie mogę.- zaśmiał się. - Ja również idę na gale. - zaświeciły mu się oczy.

Jezu Chryste. Jeżeli powie mi, że idzie z Vi...

-A ty tam po co? - wjechałem na ruchome ulice Nowego Jorku.

-Idę z naszą cudowną Camerro, może uda mi się ją wyrwać. - odchrząknął. - Jest ładna, stanowcza, dominu...

-Zamknij się, kurwa!- zatrzymałem samochód na środki drogi, a trąbienie stojących za mną aut, od razu się zaczęło. - Wysiadasz.- schyliłem się nad nim i otworzyłem mu drzwi.

-Co ty odpierdalasz stary? - zamknął drzwi. - Jesteś zazdrosny?! - prychnął. - To środek Bronx!

-Masz dwadzieścia pięć lat, przeżyjesz. - poklepałem go po plecach. - A teraz wypieprzaj, muszę jechać do krawca żeby mieć najlepszy garnitur, braciszku.

-Więc bądź tak łaskawy, i wysadź mnie na Manhattanie.- wyszczerzył się.

Nie no kurwa, gdyby to on miał być Donem, już dawno byśmy leżeli na dnie Hudsonu.

Wysiadłem z auta, otworzyłem drzwi od strony pasażera, i wyciągnąłem brata za koszule na drogę. Rzuciłem go prosto pod stopy menela i wróciłem do czarnego bentleya. Nie miałem czasu na niańczenie brata. Za osiem godzin jest jebana gala, a ja jestem w dupie.

Skręciłem w Fifth Avenue. Mijałem kobiety po trzydziestce, które przyszły wydawać pieniądze swoich mężów. Córki biznesmenów, modelki, facetów którzy tachali torby pełne ubrać i... co ona tu? Liv i Victoria? Co to kurwa ma być.

Zatrzymałem auto z piskiem opon i wyszedłem z auta. Dziewczyny odwróciły się w moją stronę, Camerro zmierzyła mnie wzrokiem i popatrzyła jak na debila, a moja siostra prawie dostała zawału. No tak, moja zakrwawiona koszula.

-Znacie się? - popatrzyłem to na nią, to na blondynkę. - Liv, gdzie są twoi ochroniarze?!

Szatynka westchnęła i pokręciła głową. - Jestem z Vi, nie potrzebuje ochrony.

-Masz czteroletnią córkę w domu! Co gdyby ci się coś stało?!- Mąż Liv zginął dwa lata temu, podczas strzelaniny w Budapeszcie.

-Oh, przestań. - przewróciła oczami. -Z tego co wiem, powinieneś szykować się na wieczór, z twoją czarnowłosą księżniczką. - cmoknęła i przejechała dłonią po mojej brudnej koszuli. -Biedna Mila, nie wie, w co się pakuje.

Victoria zakrztusiła się śliną i spojrzała na mnie z pogardą. Wysłałem jej ostrzegawcze spojrzenie, na co odwróciła się i pociągnęła Liv za rękę.

- Nie mamy czasu, Chris. - odwróciła jeszcze na moment głowę, machając mi na pożegnanie.

-Nie. Mów. Tak. Do. Mnie.- warknąłem za nią.

-Tak, tak. Do zobaczenia, panie.

Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina LicalloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz