Lipiec, kolejny upalny dzień, a ja w jebanym czarnym garniturze. Właśnie wracam z portu w zakrwawionej koszuli. Jacyś Irlandczycy chcieli zajebać mi dwa kontenery koki, więc musiałem im postrzelać w łby.
-Przewozimy standardowo do magazynu? - Will usiadł na miejscu pasażera.
-Tak, do piętnastej towar ma być tam cały. - odpaliłem silnik. - Nie mam dzisiaj czasu na komplikacje, młoda Russo zaprosiła mnie na galę. - Nie lubiłem tej zielonookiej modelki, zgodziłem się tylko z jednego, bardzo ważnego powodu. Żeby wkurwić Victorie Camerro. - Będziesz musiał sprawdzić, czy wszystko jest jak należy.
-Nie mogę.- zaśmiał się. - Ja również idę na gale. - zaświeciły mu się oczy.
Jezu Chryste. Jeżeli powie mi, że idzie z Vi...
-A ty tam po co? - wjechałem na ruchome ulice Nowego Jorku.
-Idę z naszą cudowną Camerro, może uda mi się ją wyrwać. - odchrząknął. - Jest ładna, stanowcza, dominu...
-Zamknij się, kurwa!- zatrzymałem samochód na środki drogi, a trąbienie stojących za mną aut, od razu się zaczęło. - Wysiadasz.- schyliłem się nad nim i otworzyłem mu drzwi.
-Co ty odpierdalasz stary? - zamknął drzwi. - Jesteś zazdrosny?! - prychnął. - To środek Bronx!
-Masz dwadzieścia pięć lat, przeżyjesz. - poklepałem go po plecach. - A teraz wypieprzaj, muszę jechać do krawca żeby mieć najlepszy garnitur, braciszku.
-Więc bądź tak łaskawy, i wysadź mnie na Manhattanie.- wyszczerzył się.
Nie no kurwa, gdyby to on miał być Donem, już dawno byśmy leżeli na dnie Hudsonu.
Wysiadłem z auta, otworzyłem drzwi od strony pasażera, i wyciągnąłem brata za koszule na drogę. Rzuciłem go prosto pod stopy menela i wróciłem do czarnego bentleya. Nie miałem czasu na niańczenie brata. Za osiem godzin jest jebana gala, a ja jestem w dupie.
Skręciłem w Fifth Avenue. Mijałem kobiety po trzydziestce, które przyszły wydawać pieniądze swoich mężów. Córki biznesmenów, modelki, facetów którzy tachali torby pełne ubrać i... co ona tu? Liv i Victoria? Co to kurwa ma być.
Zatrzymałem auto z piskiem opon i wyszedłem z auta. Dziewczyny odwróciły się w moją stronę, Camerro zmierzyła mnie wzrokiem i popatrzyła jak na debila, a moja siostra prawie dostała zawału. No tak, moja zakrwawiona koszula.
-Znacie się? - popatrzyłem to na nią, to na blondynkę. - Liv, gdzie są twoi ochroniarze?!
Szatynka westchnęła i pokręciła głową. - Jestem z Vi, nie potrzebuje ochrony.
-Masz czteroletnią córkę w domu! Co gdyby ci się coś stało?!- Mąż Liv zginął dwa lata temu, podczas strzelaniny w Budapeszcie.
-Oh, przestań. - przewróciła oczami. -Z tego co wiem, powinieneś szykować się na wieczór, z twoją czarnowłosą księżniczką. - cmoknęła i przejechała dłonią po mojej brudnej koszuli. -Biedna Mila, nie wie, w co się pakuje.
Victoria zakrztusiła się śliną i spojrzała na mnie z pogardą. Wysłałem jej ostrzegawcze spojrzenie, na co odwróciła się i pociągnęła Liv za rękę.
- Nie mamy czasu, Chris. - odwróciła jeszcze na moment głowę, machając mi na pożegnanie.
-Nie. Mów. Tak. Do. Mnie.- warknąłem za nią.
-Tak, tak. Do zobaczenia, panie.
CZYTASZ
Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina Licallo
RomanceDwudziestoletnia Victoria Camerro, jest córką Nowojorskiego Capo. Od siódmego roku życia umie zabijać i znęcać się nad ludźmi. Victoria ma trójkę rodzeństwa, z czego najstarsza siostra jej nienawidzi i próbuje zniszczyć życie za wszelką cenę. Camerr...