6. Victoria

12.4K 309 25
                                    

Popijam sobie drinka w klubie ojca, obiecałam sobie, że dzisiaj już nic nie zepsuje mi humoru.

Jest godzina piętnasta, nic tu się jeszcze nie dzieje, więc cały parkiet jest mój. Wyszłam na środek parkietu i zaczęłam wolno poruszać się do piosenki, która właśnie leciała z głośników. Oprócz mnie i Luki na dole nie było nikogo. Nawet głupiej sprzątaczki czy barmana.

Wypiłam trzy mocne drinki więc byłam wstawiona. Od roku nie uprawiałam seksu, więc cholernie mi tego brakowało. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do mojego ex, czy chce się spotkać. Niejednokrotnie proponował mi seks po zerwaniu, więc czemu by nie skorzystać.

Podjechałam pod budynek jego firmy i weszłam do środka. Lobby było utrzymane w ciemnych kolorach, od roku nic się nie zmieniło. Wjechałam na sześćdziesiąte piętro, jedną z pięciu wind. Przeszłam długim korytarzem, aż na samym końcu dotarłam do drzwi.

Umówiliśmy się na osiemnastą. Była siedemnasta, stwierdziłam że jebać to. To tylko jedna godzina różnicy. Pchnęłam ogromne drewniane drzwi i, wyszłam do środka.

Stanęłam jak wryta z szeroko otwartymi oczami i ustami. Victor Carrington, właśnie posuwał na swoim biurku moją siostrę Elenę.

Byli w takim transie jęków, że nawet nie zauważyli gdy weszłam do środka stając za dwudziestoparolatkiem. Jak tak, kurwa, można? Posuwać dwie siostry Camerro na raz? Nieładnie.

Najpierw zepchnęłam siostrzyczkę z biurka, a później skręciłam chłoptasiowi kark. Elena pisnęła i okryła się koszulą mężczyzny, spanikowana chciała wybiec z gabinetu, ale zagrodziłam jej drogę.

-Chyba nie wyjdziesz naga?- oparłam się o drzwi. Westchnęłam i zdjęłam swoją bluzę aby podaj ją siostrze. O dobry wizerunek rodziny trzeba dbać. - Kochaniutka, wiesz ile razy mnie posuwał na tym biurku? - spojrzałam na nie i westchnęłam.

                                          ***

Jak w każdy ciepły wieczór, poszłam pobiegać po okolicy. Do naszej willi jedzie się prywatną drogą z lasem, która sięga jedenaście kilometrów. Właśnie tamtędy biegam. Cisza, spokój, świeże powietrze. Mój reset po ciężkim dniu to zabijanie, bieganie, no i oczywiście, czytanie książek.

Była dwudziesta trzecia, wszyscy byli już w domu, co oznaczało że mam zagwarantowaną ciszę. Z dala, od szumu aut i blasków lamp.

Biegnąc w stronę domu już siódmy kilometr, zauważyłam w lesie poruszające się krzaki i, dziwne odgłosy.

Mała sarenka zaplątała się w jakieś liny, i nie mogła się wydostać. Pomagając jej, sama wbiłam sobie coś w nogę, i teraz muszę wracać powoli. Mogłabym biec, ale byłam zmęczona dzisiejszym dniem. Z okazji że nikt nie chce mnie teraz zabić, wracałam powoli przy poboczu drogi.

-Nie no, co to ma być?! - wrzasnęłam sama do siebie, gdy zauważyłam światła odbijające się na drzewach.

Brązowy Mercedes zwolnił do mojego tępa, aż w końcu się zatrzymał. Czarne szyby zsunęły się, i wyłoniła się głowa Christiana.

-Wsiadaj. - poklepał miejsce pasażera.

-Nie. - ruszyłam dalej a za mną auto. - Nie wsiadam do obcych samochodów, raz to zrobiłam i pożałowałam. - No dobra, nie wsiadłam. Zostałam wciągnięta do niego siłą. - Co ty... - zmierzyłam go wzrokiem. - ...tutaj robisz?

- Jak pożałowałaś? - gdy nie odpowiedziałam, znów podjął się rozmowy. - Jadę do twojego ojca. Nie dzieje się nic, o czym powinnaś wiedzieć. - uśmiechnął się i wysiadł z auta.

-Co ty robisz, Licallo?!- chciał mnie złapać na co odskoczyłam. -Zostaw mnie! - uderzyłam go pięścią w nos. Głupek chciał mnie podnieść. - O cholera...przepraszam.- złapałam szybko oddech i zasłoniłam dłonią usta. Ja pierdole, gorzej być nie mogło. Uderzyłam Dona, La Cosa Nostra.

-Camerro...- zamknął oczy i zacisnął pięści. -Wiesz, kogo uderzyłaś?!- wrzasnął.

Wzdrygnęłam się i cofnęłam o krok do tyłu, jego krok w przód, to mój kolejny w tył. Wyciągnął spluwę więc otworzyłam szerzej oczy i, chciałam wyciągnąć swoją, ale... nie miałam jej. Więc chyba ktoś chce mnie dzisiaj zabić. Puttana. Zrobiłam kolejny krok w tył uderzając o coś twardego, zanim się obejrzałam, jego usta były już na mojej szyi.

-Nie zabije cię, bella. (Piękna.) - wymruczał mi w szyje. - Za bardzo cię lubię. - zaśmiał się i docisnął mnie do maski auta. - Ściągaj spodnie. - odsunął się ode mnie o krok, abym miała przestrzeń.

-Zapomnij, capo. - przyciągnęłam go za pasek od spodni. - Sam to zrób. - nawet przez materiał spodni czułam, jak jest nagrzany i naprężony. - Jestem już tak cholernie mokra, że nie wiem ile wytrzymam. - zachichotałam gdy ścisnął moje uda.

-Tak bez gry wstępnej? - zerwał ze mnie kolarki razem z czarnymi stringami. -Kochanie, aż tak cię podniecam?- rozszerzył mi uda swoim kolanem.

Włożył we mnie jeden palec a po chwili drugi, ruszał nimi z taką cholerną wprawą, że nie wiem ile kobiet pieprzył. Wbiłam paznokcie w jego biceps i jęknęłam głośno gdy przyspieszył.

-Jesteś taka mokra...- wyciągnął palce i uklęknął pomiędzy moimi nogami. -Odpręż się, młoda. - Ja pierdole, każdego innego faceta bym wyśmiała za takie słowa, ale z jego ust... od samego głosu tego mężczyzny, dostawałam orgazmu.

Ssał moją kobiecość, wił się pomiędzy fałdkami z takim zaangażowaniem, jakby od tego zależało jego życie. Nacisnął delikatnie na podbrzusze, aby nasilić orgazm. Zaciskałam się na jego palcach, ale nie pozwolił mi dojść.

-Zasada pierwsza i ostatnia. - wstał i rozpiął rozporek. - Nie dojdziesz, dopóki Ci na to nie pozwolę, bella.

Założył prezerwatywę i wbił się jednym, pewnym ruchem. Krzyknęłam z rozkoszy i bólu, od dawna nie miałam nikogo w sobie, więc musiałam się przyzwyczaić do jego długości. Poruszał się powoli, tak abym mogła się przyzwyczaić. Gdy zobaczył że jestem gotowa, wbił się do samego końca.

-O Boże...- przejechałam paznokciami po jego plecach. - Szybciej... proszę.

-O co prosisz? Nie dosłyszałem.- wtargnął językiem do moich ust. -Vi...

-Rżnij mnie szybciej, Licallo.- westchnęłam.

-Dla ciebie wszystko.- jęknął gardłowo dociskając mnie jeszcze mocniej do mercedesa.

-Tak!- wplątałam palce w jego bujne włosy i delikatnie szarpnęłam do tyłu.

-Wstań i wypnij się. - nienawidziłam seksu analnego, ale wykonałam grzecznie jego polecenie i się wypięłam. -Chciał bym w tobie skończyć, Victorio. - wbił się pomiędzy moje pośladki i szarpnął włosy do tyłu. -Bez gumki. - teraz? Proszę bardzo. Chciałam mu powiedzieć żeby to zrobił, ale nie będę uległą suczką.

Po krótkiej chwili napiął wszystkie mięśnie i skończył we mnie, moje ciało zadrżało i gdyby mnie nie trzymał, upadłabym na ziemię.

Po powrocie do schłodzonego pokoju wybrałam od razu numer do najlepszej przyjaciółki. Czułam, że nie tylko ja potrzebuje odsapnąć.

- Co powiesz, na weekend w Brazylii?

Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina LicalloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz