8. Victoria

11.3K 274 1
                                    

Naszą przygodę w Rio De Janeiro, zaczęłyśmy od Copacabana Beach, a skończyłyśmy w nocnym klubie. Po siedmio godzinnym zwiedzaniu, pora była się upić i wciągnąć jakąś kreskę.

Zawitałyśmy z Aurorą, w jednym z klubów przy plaży. Zmęczone dniem od razu rzuciłyśmy się do baru. Modliłam się, aby nie spotkać jakiegoś tutejszego mafiosa. Ostatnią rzeczą jaką chciałam, to bijatyka z Brazylijczykiem.

Zamówiłyśmy sobie po tequili i obserwowałyśmy ludzi na parkiecie. Aurorze od razu do gustu przypadł wysoki mężczyzna, koło trzydziestki. W ostatniej chwili wybiłam jej z głowy seks, z niezbyt przystojnym facetem.

Wbiegłyśmy na parkiet jak nienormalne, poruszając się w rytmie samby. Później leciały jakieś wolniejsze kawałki, i typowo imprezowe.

Bawiłyśmy się w najlepsze. Nie zostawiałyśmy swoich drinków, chodziłyśmy wspólnie do totalny, a nawet prawie zaliczyłyśmy trójkącik.

Prawie. Podkreślam, prawie. Gdy czarnoskóry przystojniak ciągnął nas do swojego auta, uderzyło we mnie chłodne powietrze i otrzeźwiałam. Wyrwałam Aurore z transu pocałunków i pociągnęłam do hotelu.

-Masz coś mocniejszego?- opadła na łóżko.

-A co masz na myśli Aurorko? - skrzyżowałam ręce na piersi. - Kokaina? - poruszałam brwiami w jej stronę.

-Taaak! Błagam, powiedz że masz.- wręcz błagała.

-Na taki wyjazd? Oczywiście że wzięłam!- Aurora aż pisnęła ze szczęścia, zeskakując z łóżka.- Ale nie wiem...

-Przestań tyle gadać!- potrząsnęła mnie za ramiona.- Dawaj to.

Wyciągnęłam z walizki saszetkę z białym proszkiem, wysypałam trochę w dwie kreski, i zrolowałam banknot. Podałam papierek Aurorze, aby skosztowała tego cudeńka jako pierwsza. Wciągnęła jedną kreskę i się skrzywiła, Clark nie jest do tego przyzwyczajona. Raz zapaliła marihuanę i zaliczyła zgon, po trzech zaciągnięciach się.

A co do mnie, to miałam już lepszą wprawę. Zarzuciłam włosy za siebie, nachyliłam się, i wciągnęłam drugą porcje bez żadnego grymasu. Rodzina Camerro, ma zdecydowanie najlepszy towar.

***

-Ojciec nie pozwoli mi się z nim związać. -wzięła do ust kolejną truskawkę. -Jest zwykłym ogrodnikiem. - westchnęła sfrustrowana.

-Więc ukrywajcie związek, albo ja z nim pogadam. - odwróciłam się na brzuch, i spojrzałam na Aurorę spod okularów. -Mogę to załatwić.

-Nie!- podniosła się. -To znaczy...nie możesz. To nic nie da, Victorio. - opadła z powrotem na gorący piasek. -Ojciec jest nieugięty.

-Jak sobie chcesz, ale w razie czego jestem. - oparłam się na łokciu i położyłam głowę na dłoni. Patrzyłam z boku na przyjaciółkę, która nie wie, co zrobić ze swoim życiem. Dobrze się składało, bo ja też nie wiem, co mam zrobić ze swoim. Zakochałam się, a to błąd.

-Skoro jutro wracamy...- spojrzała na tablice stojącą obok.

-Clark, nie.- upomniałam ją.

-No weź...- przewróciła oczami.- marzymy o skoku ze spadochronem od lat.

-Mamy w sobie procenty, nikt normalny nie pozwoli nam...

-Pozwoli. Oczarujemy ich swoim wyglądem, ewentualnie zrobimy loda.- zaczęła się śmiać. -Ale może najpierw prysznic? Mam piasek nawet w dupie.- zaczęła się śmiać i wystawiła rękę w moją stronę.

Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina LicalloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz