12. Victoria

12K 285 29
                                    

Biały materiał opinał moje ciało, stukot obcasów rozchodził się po całym pomieszczeniu, w pokoju było duszno, cholernie duszno. Prawie zemdlałam ze stresu i głodu. Specjalnie nie jadłam nic od rana, aby wyglądać olśniewająco. Na dodatek nie wiedziałam co moja matka przygotowała.

Zeszłam na dół do gabinetu ojca, nie pukając po prostu weszłam. Ojciec siedział za biurkiem popijając burbon, Luka opieprzał go za to, że mnie oddał bez mojej zgody, a ja usiadłam wygodnie w jednym z foteli naprzeciwko biurka. Mój brat w końcu się zamknął i usiadł obok. Obaj wpatrywali się we mnie ze zmartwieniem, ale ja siedziałam uśmiechnięta i nuciłam coś pod nosem.

-Wszystko okej?- brat podsunął mi pod nos szklankę z bursztynowym alkoholem. -Napij się, za dziesięć minut musimy wyjechać.

Złapałam za szklankę i rozbiłam ją o drzwi. Wstałam z impetem zrzucając wszystko z biurka. Podeszłam do jednej z szafek i wyciągnęłam broń.

- Zgubiłam gdzieś swoją. - Westchnęłam i odwróciłam się w stronę chłopaków. - Więc wybacz tatku, ale ją zabieram. - pomachałam bronią w dłoni.

Wychodząc usłyszałam ciche warknięcie taty: ,,Widzę, że rzucanie szklankami jest u nas rodzinne."

***

Gdy tylko wyszliśmy spod urzędu, oślepiły nas blaski fleszy. Niezadowolony Christian pociągnął mnie do auta boczną drogą. Otworzył mi drzwi od strony pasażera i kazał wsiadać.

-Skąd.- obszedł auto i zajął swoje miejsce.- Wiedzieli o ślubie?- odpalił silnik i obrócił się w moją stronę.

-Nie wiem.- skrzyżowałam ręce na piersi. -Jestem modelką i tancerką, w moim świecie nic się nie ukryje. - zapięłam pas.- No, prawie nic.

Zostałam żoną króla mafii.

Dojechaliśmy pod hotel jako państwo młodzi, cały budynek mafiosów nie może skoczyć się dobrze. Weszliśmy do ogromnej sali z wyjściem do ogródu. Odetchnęłam z ulgą gdy poczułam świeże powietrze, nie wyobrażam sobie, siedzieć tyle czasu w zamkniętym pomieszczeniu w środku sierpnia.

Dziadek i ojciec przyglądali mi się cały wieczór z uwagą, można powiedzieć, że nie opuścili mnie na krok bez ich palącego spojrzenia.

Unikałam Christiana jak tylko się dało, po pierwszym tańcu od razu wróciłam do stolika, pogrążając się w rozmowie z Vivian i Aurorą.

-Mieszanka wybuchowa.- siedemnastolatka zatopiła usta w szampanie.- Wyobraź sobie wasze dzieci.- Vivian prychnęła śmiechem.

-Zaczęłam brać już tabletki, nie mam zamiaru spieszyć się z dzieckiem - spojrzałam na swoją figurę.- w ogóle nie chcę dziecka. Mieszczę się w ciuchach XXS, nie chcę przechodzić do M. - spojrzałam na wiadomość która przyszła od mojej menadżerki. - Dodatkowo jestem modelką, moje drogie.

-W tym świecie...albo smierć albo ciąża. - zachichotała Aurora.- Jeszcze niedawno mogłabyś zadecydować, ale teraz...- wypuściła powietrze nosem i złapała mnie za rękę.

-Nie dobijaj mnie, błagam Clark.

Rozejrzałam się po całej sali ludzi, dokładnie zobaczyłam czy nikt na nas nie patrzy, i pociągnęłam dziewczyny na zewnątrz.

-Zwinęłam tacie kluczki od auta, gdzie jedziemy?- pokręciłam kluczykami w powietrzu.

-Central park?- siostra wyrwała mi kluczki z ręki. - Wsiadajcie!- krzyknęła biegnąc już do kabrioletu.

Nauczyłam kierować Vivian w wieku czternastu lat, nie ufałam jej na tyle aby prowadziła po pijaku, ale dzisiaj skończyło się moje dawne życie. Mogłam spłonąć nawet żywcem, jak na diabła przystało.

Wife of the mafia king // Pierwsza część dylogii: Rodzina LicalloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz