Seryjni mordercy kanibale | cz. 3

184 26 8
                                    

Postać Józefa Cyppka przez lata urosła do miana legendy. O "rzeźniku z Niebuszewa" szeptano w domach, straszono niegrzeczne dzieci. W mieszkaniu, którego kiedyś zajmował, długo nikt nie chciał zamieszkać. W końcu mowa o miejscu bestialskiej zbrodni. Miejscu, gdzie ludzkie mięso miało być porcjowane, by trafić później na pobliski bazar. Ale czy tak było naprawdę? W makabrycznej historii z powojennego Szczecina jest wiele niewiadomych.

- Zaprowadził ją tam, do kuchni, pode mną. Tam cały czas mi śmierdziało. Teraz nie, ale wtedy strasznie śmierdziało. Zabił ją. W piwnicy miał też wszystko przygotowane - tak kilka lat temu o rzeźniku opowiadała pani Maria. Była jedną z sąsiadek Cyppka.

Tajemniczą "nią" była Irena Jarosz, jedyna udowodniona ofiara "rzeźnika z Niebuszewa" z września 1952 r.

"W pokoju na kanapie leżały zwłoki Ireny, z odciętą głową, rękami, nogami i wyciągniętymi wnętrznościami. Ręce i jedno udo przy szafie. Wnętrzności – w wiadrze pod oknem. W kuchni na zlewie, krzesłach i drzwiach czerwone plamy – część nieudolnie pościerana. Na półce przy kaflowej kuchni miska do połowy wypełniona czerwoną cieczą. Obok maszynka do mielenia mięsa ze śladami mielenia. Na talerzach serce i wątroba ludzka" - to fragment milicyjnej notatki z oględzin mieszkania Józefa Cyppka.

Razem z milicjantami do mieszkania wszedł Józef Jarosz, mąż ofiary. To on w zmasakrowanym i rozczłonkowanym ciele rozpoznał swoją zaginioną żonę. Kobieta zniknęła kilka godzin wcześniej. Cyppek podczas przesłuchania przyznaje później, że przyszła do niego, żeby po sąsiedzku pożyczyć odrobinę mąki. On zaproponował w zamian seks, bo "zawsze mu się podobała". Gdy odmówiła, miał zabić ją młotkiem. Czy tak było? Tego nie wiadomo, bo głowy kobiety nigdy nie znaleziono. Cyppek przyznał później, że zaniósł ją do pobliskiego stawu Rusałka i utopił.

Milicjantom do mieszkania Cyppka nie udało się wejść od razu. Nie było go w domu. W pobliskim kinie "Młoda Gwardia" oglądał "Wilhelma Tella". Gdy wrócił, bez oporów wpuścił funkcjonariuszy do mieszkania. Według opinii lekarza sądowego, Cyppek poćwiartował ciało Ireny Jarosz z wręcz rzeźniczą precyzją.

Proces "Rzeźnika" był błyskawiczny. Już dwa dni po zbrodni i zatrzymaniu, 13 września 1952 r., do sądu w Szczecinie trafił akt oskarżenia. Cztery dni później rozpoczął się proces i... zakończył tego samego dnia. Zarzut: zabójstwo Ireny Jarosz. Wyrok: kara śmierci.

Akta tej sprawy nie zawierają zbyt wielu informacji. Nikt nie dociekał, czy Cyppek faktycznie ma na swoim koncie więcej ofiar, choć jedna z teorii mówi, że sam się do tego przyznał. Śledczy jednak nie drążyli tej sprawy. Bali się, że historia pół-Niemca mordercy i kanibala może wywołać "niepokoje społeczne" wśród Polaków. Bo choć Józef Cyppek był pół-Polakiem i pół-Niemcem to właśnie z Niemcami identyfikował się bardziej, co w powojennej historii Szczecina nie przysparzało mu przyjaciół.

Ci, których miał, dodają jeszcze więcej pikanterii do i tak już makabrycznej historii. Cyppek przyjaźnił się bowiem z dwoma niemieckimi rzeźnikami, którzy na pobliskim targowisku handlowali bigosem. Już samo to w połączeniu z obrazem, który zastali w jego domu milicjanci, daje dość sugestywny i mroczny obraz.

Kanibalizm ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz