1.

254 6 0
                                    


Lily siedziała w fotelu w Pokoju Wspólnym. Tego dnia miała wyjątkowo ciężki dzień. 2 godziny transmutacji rano wykończyły ją już na początku dnia. McGonagall była w wyjątkowo paskudnym nastroju, ponieważ ktoś rano zrobił jej żart przyklejając jej ulubione buty do podłogi. W rezultacie musiała chodzić w tych, które cisnęły ją niemiłosiernie w małe palce u stóp. Tym sposobem Ruda zamiast zyskać punkty dla domu, straciła ich aż dziesięć za chichotanie w ostatniej ławce z żartu opowiedzianego przez Syriusza. Na obronie przed czarną magią nie rzucić prostego zaklęcia obronnego, które już większość roku opanowała. Kiedy jej się coś nie udawało przyjemniej za 3 razem poważnie się denerwowała, tak było i tym razem. Każdemu kto się do niej odezwał z chęcią okazania jakiejkolwiek pomocy warczała, że bez łaski za chwilkę poradzi sobie sama. Z kolei na zielarstwie została ukąszona przez swoją nieuwagę przez trąbnika jadowitego i wymagała natychmiastowej pomocy Pani Pomfrey. W dodatku do skrzydła szpitalnego musiał ją odprowadzić nie kto inny jak James Potter. Westchnęła sfrustrowana przypomniawszy sobie tą drogę.

- Bardzo Cię boli Evans? Mogę Cię ponieść- gadał przez przerwy James, poruszając przy tym sugestywnie brwiami. Przyśpieszyła tylko kroku i warknęła coś niezrozumiałego pod nosem. Nie zniechęciło to go jednak, szybko ją dogonił, poczochrał sobie czuprynę i spróbował ponownie.
- Evans umów się ze mną.
To nie było pytanie. To było żądanie. Żądanie zadufanego w sobie dupka, który przywykł że zawsze dostawał to czego chciał. Zatrzymała się raptownie, z jej oczu leciały błyskawice w jego kierunku. Wiedział już do czego to prowadzi wystarczyło słowo aby przeważyć szalę.
- Liluś...
- NIE MÓW DO MNIE LILUŚ!!! Ty arogancki dupku myślisz że polecę na to twoje "umów się ze mną?"!Że kręci mnie to jak głupkowato mierzwisz sobie tą twoją czuprynę?! Nigdy się z Tobą nie umówię, zrozum to Potter. Dla mnie mogłoby Cię nie być!
James uśmiechnął się szeroko i spojrzał na nią z błyskiem w oku. Lubił jak się denerwowała. Miała wokół siebie dziwną aurę, którą miał wrażenie tylko on dostrzega. Jej włosy delikatnie drgały, a oczy zaradzały jak ogromne emocje nią miotają. Uśmiechnął się zadowolony. Wzbudził w niej uczucia. Nie ważne jakie, ale coś czuła. Nic nie robił sobie z tego że były negatywne. Lepsze to niż obojętność.
Ona widząc uśmiech na jego twarzy fuknęła głośno i odwróciła się celowo uderzając go jej długimi rudymi włosami po twarzy. Wciągnął głęboko ich zapach i poczuł to sto razy mocniej. Jego serce wybiło szczęśliwy rytm na ten zapach ciesząc się, że choć przez chwilę mógł go poczuć. Tak bardzo chciał zaznać jej bliskości, że znowu ja dogonił i dostosował tempo do jej tak że szli ramię w ramię. Celowo ocierał się o nią ramieniem by kupić kilka cennych dla niego chwil bliskości. Lily wiedziała doskonale co robi i już miała się z nim ostatecznie rozprawić, kiedy pojawiły się jej mroczki przed oczami. Kiedy tak nagle zrobiło jej się słabo kolana się pod nią ugięły. Widząc, że coś jest nie tak i dziewczyna leci bezwładnie złapał ją mocno w tali podtrzymując w górze. Jeszcze nigdy nie znaleźli się w takiej pozycji. Czuł na twarzy jej oddech, a nos zarejestrował ponownie ten piękny kwiatowy zapach. Patrzyła na niego tymi swoimi dużymi zielonymi oczami tak jakby po raz pierwszy go zobaczyła. Zarejestrowała zmarszczone czoło wywołane zamartwianiem się o jej stan zdrowia. Na czoło opadły pojedyncze kosmyki jego włosów, które poddały się w końcu grawitacji. Wydawały się tak miłe w dotyku, że prawie natychmiast poczuła ucisk, że musi się o tym przekonać sama. Na czubek nosa zsunęły się okulary, dzięki czemu w całej swojej okazałości mogła po raz pierwszy zobaczyć z tak bliska jego oczy. Ten kolor był tak ciepły, że nigdy aż do tej pory sobie nie zdawała sprawy z tego jak bardzo lubi taki odcień brązu. Jej oczy zjechały niżej na jego pełne usta, które delikatnie miał zaciśnięte jakby powstrzymywał się przed czymś. Kiedy zobaczył, że i ona patrzy na jego usta zrobił milimetrowy ruch w jej kierunku, a to z kolei podziałało na nią jak kubeł zimnej wody. Pośpiesznie zwiększyła dystans między nimi, odpychając go i doskakując do balustrady koło schodów. Poczuła jak znowu zakręciło jej się w głowie. Przykucnęła i wsadziła głowę między nogi, próbując uspokoić swój oddech. Gorączkowo zastanawiała się czym ten zwiększony puls jest spowodowany. Pośpiesznie przeszukiwała w myślach informacji czy trąbnik jadowity powoduje zawroty głowy. Nie odnalazłszy takiej widomości odetchnęła głęboko i delikatnie ruszyła się aby wstać z podłogi. Zobaczyła przed sobą wyciągniętą dłoń, lecz lekko ją odepchnęła, bojąc się, że ponownie znajdzie się w tak niezręcznej sytuacji.

Jily - Miłość zaczyna się od nienawiściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz