rozdział 11

106 2 0
                                    

Perspektywa Erwina
Dziś była impreza w Arcade (nwm czy dobrze napisałam) o 19 więc miałem dużo czasu by się przygotować. Wstałem o 17 i zacząłem się szykować. Kiedy byłem już gotowy wsiadłem do mojego ferrari o pojeździłem trochę po mieście. Kiedy wybiła godzina 18:45 postanowiłem że w końcu podjadę pod Arcade. Byłem na miejscu o godzinie 19. Nie jest tak źle o dziwo byłem wcześniej niż grzesiu i Rzeszta. Usiadłem w barze i poprosiłem o drinka. Ponieważ brzydzę się alkoholu już chyba każdy o tym wie. Nagle pojawił się we własnej osobie monthana i reszta zakszotu o dziwo Grzesiu był jako jedyny z policji coś mi tu nie gra ale nie wiem co.. Czyżby moja własna rodzina mnie z nim shipowała? Postanowiłem nie drążyć tematu nagle poszedł do mnie mothana który wyrwał mnie z rozmyśleń.
- hej Er
- o hej Monte
- co tam u ciebie?
- nawet spoko :)
Gadaliśmy sobie z jakieś pół godziny. O wszystkim jaki i o niczym. Jeszcze podszedł do nas carbonara i porwał mnie na chwilę grzechu nie miał nic przeciwko. Ale ja miałem ciekawe co chce ode mnie. Weszliśmy gdzieś gdzie nikt by nas nie słyszał. Siedzieliśmy cicho aż w końcu postanowiłem się odezwać
- co chcesz carbo? Szybko mów bo nie mam czasu!
- wiem że kochasz się w monthanie dlatego to najlepszy pomysł byś w końcu powiedział co czujesz!
- co!? Cię pojebało tak? Przecież on będzie nachlany w 3 dupy możliwe że nawet już jest! Nie ma takiej opcji rozumiesz!?
- trudnoo musisz się wsiąść w garść specjalne kazałem grzechowi nie nachlac się aż tak.
- ehh nie ci będzie ale coś za coś!
- SUPER dzwonię do dante PAA!
- CZEKAJ PO CO DZWONISZ DO CAPELI!? POJEBAŁO CIĘ?
- po pierwsze nie krzycz po drugie dzwonię bo mogę PA!
- NARA!- opowiedziałem i poszedłem do monthany. Reszta imprezy była fajna..o dziwo serio brunet się nie zachlał. Później inny już się rozchodzili a prawie cały zakszot i grzechu graliśmy w butelkę. Grzechu zakręcił butelką i akurat wypadło na mnie..
- ooo Er pytanie czy wyzwanie?
- nie będę pizdą jak inni wybieram wyzwanie.
- hmmmmm o już wiem! Powiedz kogo kochaszzz z tego grona;)
- uh...- nie wiedziałem co powiedzieć a w naszym gronie byli prawie sami chłopcy czyli: carbo, david, grzechu, ja, Vasquez, Dorian, San, dia, hedi i sky. Zaniemówiłem
M: powiesz czy nie?
E: hmm *myśli jesteś to ty..* hedi..- kłamałem.
Ca: Że co!? Erwin nie udawaj:/
E: nie udaje!!
Ca: twakkk na pewno
E:...
M: co co chodzi?- zapytał a ja.. jedyne co teraz chciałem to wyjść i nigdy nie wracać ale w końcu się odważyłem...
E: wiecie co carbo ma rację tak naprawdę podoba mi się... Podoba mi.... Się M-Monthana!
M: ... Czekaj ty tak na serio serio? - ja już nic nie odpowiedziałem po prostu wybiegłem. Wybiegłem z płaczem. Słyszałem że ktoś coś krzyczy ale nie zwracałem uwagi. Pobiegłem do domu szybko się przebrałem i poszedłem spać.

----------------------
I jak nowy rozdział? Dziś trochę wcześniej ponieważ później mam dużo rzeczy na głowie dziś dość długi rozdział... wow jutro inna perspektywa ;)
Miłego dnia/wieczoru/nocy
Papatki<3

pamiętnik Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz