23.

230 33 553
                                    

Rozdział ten chciałabym zadedykować Kochanej Fraochoir , która aktualnie publikuje świetne opowiadanie - Na progu raju, którego jestem wielką fanką, a w szczególności jej głównego bohatera pana Bertuccio, który czaruje swoim wdziękiem nie tylko Miriam, ale również przy okazji wszystkie czytelniczki! 

https://www.wattpad.com/story/239718770-na-progu-raju

Serdecznie polecem z całego serduszka

J.


Alicja nie miała pojęcia, jak to się stało i co do takiej sytuacji doprowadziło, ale wyszła z kancelarii dopiero po godzinie dwudziestej pierwszej. Tak naprawdę złożyło się na to wiele niedających się przewidzieć okoliczności. Nagły telefon z aresztu od klienta, który znowu narobił sobie kłopotów, chociaż wcale nie chciał. Niezapowiedziane przyjście rozwodzącego się małżeństwa z informacją, że jednak rozwodu nie będzie co do zasady było przecież dobrą wiadomością. Niezadowolony prezes spółki, który nie rozumiał i wciąż zrozumieć nie chciał, że wyznaczanie terminów kolejnych rozpraw wcale nie zależy od reprezentującego jego spółkę adwokata, a tylko i wyłącznie od sądu, który nic sobie nie robi z tego, że powód chciałby toczącą się sprawę "załatwić" szybciej.

Aplikantkę pocieszał fakt, że następny dzień miała wolny, bo w innym przypadku, nie wytrzymałaby przedegzaminacyjnej presji w takich warunkach. Myśl o tym, że już w sobotę czekała na nią druga część egzaminu, sprawiała, że automatycznie w jej oczach pojawiały się łzy. Szła powoli na przystanek, czując, że z ramienia zsuwa się pasek przeciążonej torebki, ale nie miała siły jej poprawić. W ręce trzymała teczkę, w której niosła akta, bo przecież po sobotnim egzaminie w niedzielę zamierzała odpoczywać, a w poniedziałek już musiała iść do sądu na trzy różne rozprawy. Niedzielny wieczór będzie musiała poświęcić na przygotowanie do wystąpień sądowych. Była zmęczona, a to zmęczenie odbijało się na jej bladej, pozbawionej kolorów twarzy.

Ruszyła szybciej, co nie było łatwym zadaniem, bo chodniki pokryte zostały na skutek zmiany temperatur w ciągu dnia, cienką warstwą zdradliwego lodu. Wiedziała, że musi przyśpieszyć, bo kolejny autobus miał przyjechać za trzydzieści minut. Podróż taksówką nie wchodziła w grę, biorąc pod uwagę stan jej konta. Właśnie do niej dotarło, że tak naprawdę powinna wziąć kilka dodatkowych zleceń, ale nie miała pojęcia, gdzie je upchnąć, bo całe dnie miała wypełnione po brzegi zadaniami kancelaryjnymi.

Gdy autobus podjechał, ona na szczęście była już na przystanku, gdzie udało jej się dotrzeć bez stłuczenia tyłka. Wskoczyła do środka i zajęła podwójne miejsce. Na drugim siedzeniu położyła ciężką teczkę, której rączka boleśnie wgniatała jej się w dłoń. Było cicho i pusto. Zapatrzyła się na chwilę za szybę, dostrzegając zimowy krajobraz miasta. Przechodnie spacerowali swobodnie, rozmawiając, zapewne o głupotach, o których ona nawet nie miała siły myśleć. Zazdrościła im, szczerze im tej swobody zazdrościła, chociaż podejrzewała, że oni również borykają się z jakimiś problemami, mniejszymi lub większymi. Wolała jednak mieć nadzieję, że para młodych ludzi, którzy właśnie przechodzili przez pasy, gdy autobus zatrzymał się na czerwonym świetle, nie miała żadnych problemów i mogła się cieszyć beztroską zwyczajną codzienności. Szczerze im tego z całego serca życzyła.

Zastanawiała się, czy to się kiedyś skończy. To ciągłe zabieganie, które zaczynało się wczesnym rankiem, a czasem trwało nawet do północy. Ostatnimi czasy miała wrażenie, że praca całkowicie pochłonęła całe jej życie. Stawiała się w kancelarii już na ósmą rano i zwykle do południa zaliczała dwie lub trzy rozprawy w sądach. Później siadała do pisania pism procesowych, w międzyczasie odpowiadając na kancelaryjne wiadomości pozostawiane przez zniecierpliwionych klientów. Asia coraz częściej przełączała do niej telefony, bo okazywało się, że nikt inny nie ma czasu na rozmowę, a dzwoniący nie dał się w żaden sposób zbyć. Żywiła się śmieciowym jedzeniem zakupionym w sklepie na rogu. Po powrocie do mieszkania siadała do kodeksów i komentarzy, wciąż próbując poszerzyć wiedzę przed czekającym ją egzaminem. Niewiele czasu jej zostawało na relaks czy inne formy rozrywki, nie mówiąc już o szansach na wyjazd do chłopaka. Rzadko rozmawiała z Igorem, raczej wymieniali krótkie wiadomości tekstowe. Tęskniła za nim, ale z drugiej strony i musiała to szczerze sama przed sobą przyznać, nie miała ochoty go widzieć. Jej samopoczucie i wygląd były fatalne, a przy nim chciała być najlepszą wersją siebie. W tym trudnym czasie w zupełności wystarczały jej zdawkowe wiadomości.

Twój cały świat. Historia Alicji. T. 1 seriiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz