3. Coś jeszcze.

146 19 283
                                    

Leżałam w łóżku szpitalnym okryta szczelnie z każdej strony kołdrą. Było ciepło, ale ja nie chciałam odkrywać, choćby fragmentu mojego ciała. Tutaj, w tym momencie, czułam się względnie bezpiecznie, a ten stan był dla mnie niezwykle ulotny. Wystarczyło nagłe trzaśnięcie drzwiami, niespodziewanie podniesiony głos na korytarzu czy zbyt intensywny odgłos lejącego się deszczu na zewnątrz, a cała moja pewność o bezpieczeństwie rozpadała się niczym domek z kart.

Trwałam w dziwnym letargu i nic, co się działo w szpitalu, do mnie nie docierało. Nie umiałam stwierdzić, jak długo w tym tkwiłam. Równie dobrze mogły minąć dni, mogły minąć tygodnie, nie robiło to dla mnie żadnej różnicy.

Przed moimi oczami przesuwały się twarze, te obce i te dobrze mi znane, ale nie byłam w stanie w żaden sposób na ich obecność zareagować.

Zapamiętałam zatroskane twarze rodziców i niewiele mówiące, zmarnowane nieszczęściem oblicza Parvati oraz uzdrowicieli, którzy do mnie zaglądali.

Słyszałam głosy, lecz ich nie rozpoznawałam. Padały słowa. Padały prośby i polecenia, lecz ja nic nie byłam w stanie zrobić, aby je spełnić.

Zawsze byłam grzeczną dziewczynką. Wzorową i spokojną uczennicą, z nastoletnim bałaganem w głowie. Nigdy nie dostawałam najlepszych ocen, nie znałam odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania, jak Hermiona Granger, a moje wypracowania nie było wzorcowe, piękne, długie i wyczerpujące dany temat. Ale zawsze się starałam, aby dać z siebie jak najwięcej, a to przecież też się liczy.

Miałam proste plany i niewielkie, drobne, całkiem zwyczajne marzenia. Chciałam znaleźć miłość i potem wyjść za mąż. Pragnęłam domu, ciepła rodzinnego i dzieci.

Banał, ale banał ten, taki mój, składający się z cudownych drobiazgów, był dla mnie osiągalny, czułam to. Wierzyłam, że mi się uda.

Ale potem zaczęła się wojna. Hogwart, mój od wielu lat drugi dom, stał się miejscem chłodnym, nieprzyjaznym, nieprzystępnym. I byłam pewna, że szkoła to przetrzyma. Z pomocą ludzi dobrego serca podniesie się z ruin. Zamek zostanie odbudowany i znowu będzie budził, w sercach kolejnych pokoleń uczniów, same dobre wspomnienia.

Oby tylko nikt nie zapomniał o tym, że te mury, widziały tyle zła, wsiąknęły tę krew niewinnych i wieczną za nimi tęsknotę tych, którzy zostali.

O tym zapomnieć im nie wolno.

Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że Hogwart stanie się miejscem, do którego nigdy nie będę chciała już wrócić.

W moim sercu pożegnałam dawną, uśmiechniętą, chichoczącą zdecydowanie zbyt często, Lavender Brown. To już nie byłam ja.

Usłyszałam głos. Głos, który znaczył dla mnie wiele, wiedziałam o tym, ale nie byłam pewna, czy dam radę się otrząsnąć z mojego marazmu na tyle, aby go do siebie dopuścić.

Nie wiem, czy byłam na to gotowa.

– Lavender.

Otworzyłam oczy. Zalało mnie białe światło. Mrugałam, ale w niczym mi to nie pomogło, bo wciąż niczego nie byłam w stanie dostrzec. Ta biel mnie pochłaniała w całości, a ja podświadomie chciałam w niej tonąć.

Bo tam, skąd ten głos dochodził, był świat, w którym dotknęło mnie zło. Nie chciałam tam wracać, nie byłam jeszcze gotowa. Egoistycznie chciałam wciąż znikać i wrócić dopiero wtedy, gdy przestanę odczuwać ból.

– Lavender.

Biel zaczęła ustępować miejsca kolorom.

Pięknemu brązowemu kolorowi, który wypełniał jego tęczówki.

Niezniszczalna. Historia Lavender Brown.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz