Lavender
Miłość mnie pochłonęła, a ja jej na to bez wahania pozwoliłam. Pierwszy raz w życiu czułam coś tak mocno, tak niewyobrażalnie głęboko, że czasem nie byłam w stanie zapanować nad szeregiem emocji, które bez pytania rozkwitały w moim sercu. Nigdy nie porównałabym mojego szczenięcego zakochania w Ronie do tego, co mnie w tak magiczny i silny sposób połączyło z Aureliusem. On stał się moją codziennością, moim życiem. Ale nie przytłaczająco i wyniszczająco. Po prostu każdy dzień rozpoczynałam od myślenia o nim i tak samo go kończyłam. Ten cudowny rytm mnie uskrzydlał.
Mijały tygodnie, a wszystko się między nami tylko lepiej układało. Czasem bałam się zastanawiania dłużej nad tym, jak to będzie później, gdy uczucia w nas opadną, tracąc moc. Odpędzałam to od siebie, nie chcąc się martwić na zapas. Cieszyłam się każdym kolejnym dniem i każdą spokojną chwilą, których doświadczaliśmy zadziwiająco dużo. Nie zamierzałam narzekać.
Chciałam z Aureliusem poczuć wszystko, dosłownie wszystko. Przeżywanie z nim pierwszych razów było błogosławieństwem. Zadośćuczynieniem od losu za to całe zło, które nie tylko mnie przecież dotknęło. Auri stał się jego częścią, wchodząc ze mną w tę relację.
Pewnego, niezwykle pięknego, choć parnego letniego wieczoru, siedzieliśmy dłużej u Floriana Fortescue, racząc się nowymi smakami lodów, które wprowadził do menu. Ja wybrałam orzeźwiające mango z nutą mięty zaś Aurelius wolał coś tradycyjnego – malagę z orzechami brazylijskimi.
Powietrze wokół nas praktycznie iskrzyło, trzaskało od nagromadzonego między nami seksualnego napięcia. Nie byłam w stanie myśleć ani prowadzić normalnej rozmowy, gdyż śledziłam krople potu spływające po odsłoniętej skórze Aureliusa. Tak bardzo go pragnęłam, że wydawało mi się to aż nieprzyzwoite. Długo jednak nie zamierzałam się tym przejmować. Skupiałam się na nim. A on chyba nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, chociaż robił to samo co ja. Złapałam go na tym, że również mnie obserwował. W pewnym momencie w kąciku jego ust została odrobina lodów, którą odruchowo starłam palcem, a potem go oblizałam.
Aurelius w odpowiedzi jedynie głośno przełknął ślinę, a ja gapiłam się na jego poruszające się w równym rytmie jabłko Adama. Miałam na sobie sukienkę na ramiączkach z cienkiego materiału, lecz i tak się pociłam. Praktycznie bez słowa skończyliśmy lody i trzymając się za ręce, wróciliśmy do Kotła.
Weszliśmy na górę do mojego mieszkanka. Auri długo stał w korytarzu, w czasie gdy ja już usadowiłam się na kanapie, uchyliwszy wcześniej okno, by wpuścić świeże, chłodniejsze powietrze. Powiedział, że powinien już iść. Zmartwiona podniosłam się i podeszłam do niego, chcąc z nim porozmawiać. Mieliśmy razem spędzić ten wieczór i nie przewidywałam żadnej zmiany planów.
Jego oczy płonęły. Ręce trzymał kurczowo wciśnięte w spodnie. Widziałam napinające się mięśnie jego ramion, gdy sam ze sobą walczył.
Poprosiłam, żeby został, a on niechętnie mnie usłuchał, wchodząc do pokoju.
Zatrzymałam go, chwytając za dłoń.
Poprosiłam, żeby mnie pocałował. Wahał się, bo czuł, że być może nie będzie w stanie na pocałunku poprzestać. A ja nie chciałam, żeby przestawał, lecz chyba to jeszcze do niego nie docierało.
Gdy nasze usta się spotkały, ja od razu zaczęłam, dość niezdarnie, rozpinać guziki jego lnianej koszuli. Chciał mnie powstrzymać, ale mu na to nie pozwoliłam, protestując. Musiał zrozumieć, że chciałam go tak samo mocno, jak on w tym momencie pragnął mnie. Odrzuciwszy jego ubranie, sama chwyciłam za krawędź sukienki, by ją ściągnąć.
Po chwili stanęłam przed nim całkiem naga, a on zamknął mnie w swoich ramionach.
Wymawiał moje imię z miłością, nie wierząc, że to się dzieje naprawdę. Ale działo się i nie chciałam, abyśmy przerwali.
Bałam się, oczywiście, że się bałam, jednak jego miłość, jego obecność i ręce, które tak dobrze znałam – to wszystko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to uczucie jest dużo silniejsze od mojego strachu, wywodzącego się z koszmarnych doświadczeń.
Pragnąłem go bardziej, niż się go obawiałam, bo wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi.
Zaufanie, którym go obdarzyłam, sprawiło, że nie zamierzałam uciekać.
A Aurelius robił wszystko tak, jak powinien.
Najważniejsze było to, że nie traktował mnie tak, jakbym była kruchą, porcelanową lalką, która rozpadnie się na milion kawałków pod jego mocniejszym dotykiem.
Nie byłam inną kobietą, tą skrzywdzoną, z którą on nie wiedziałby, co zrobić.
W jego pięknych, ciepłych oczach widziałam swoje odbicie. On postrzegał mnie jako kobietę, której pożądał. Tylko tyle i aż tyle.
Pragnął mnie, a to było w tym momencie najważniejsze.
Gdyby się wahał, gdyby co chwilę mnie pytał o to, czy może przesunąć dłoń albo pocałować moją pierś, cała magia by zniknęła. Bo koszmar by do mnie wrócił.
Aurelius mnie kochał i kochał się ze mną tak, że zapomniałam.
Liczyliśmy się tylko my, nasze uczucia, pobudzone zmysły, palące nas pożądanie i długo oczekiwane spełnienie.
Cała czas powtarzał, że mnie kocha, a ja odpowiadałam mu tym samym. Chociaż słowa w żaden sposób nie odzwierciedlały tego, co mnie rozpalało, co mnie pochłaniało z taką mocą.
Potem przyglądałam mu się w ciszy, gdy spał. Był cichy i spokojny, niewyobrażalnie kruchy.
A ta świadomość pomogła mi zrozumieć, że w naszym związku nie czułam się tą słabą, tą wymagającą pomocy i ochrony. Wiedziałam, że ja też wiele mu daję.
Położyłam się obok, tuląc się do jego pleców. Wsłuchałam się w równy rytm jego serca i również zasnęłam.
Szczęśliwa i spełniona.
![](https://img.wattpad.com/cover/310766740-288-k925694.jpg)
CZYTASZ
Niezniszczalna. Historia Lavender Brown.
FanfictionIdiotka. Beznadziejnie zakochana wariatka. Gryfonka. Robiła z siebie tygodniami pośmiewisko. Zazdrośnica. Nie potrafiła znieść odrzucenia. Potem pewnie pieprzyła się z każdym w Hogwarcie. Tak było kiedyś. A później. Przeżyła Bitwę. Przeżyła atak Gre...