Charles' POV
Do wyścigu w Kanadzie został tydzień, a przygotowania w Ferrari szły pełną parą.
Aczkolwiek nie był to temat, który tkwił mi w głowie. Tej nocy przyśnił mi się jej pogrzeb i chociaż chciałbym to nie mogłem nazwać tego snu koszmarem. Nie wydawało mi się to wcale odległe, ani smutne wydarzenie. Coś, co mnie zdziwiło to to, że nikt oprócz samej Charlotte nie był ubrany na czarno. Ludzie byli szczęśliwi, a sala przystojna była białymi kwiatami. Były one kwintesencją niewinności i wierności. Te dwa słowa nie kojarzyły mi się bezpośrednio ze śmiercią, lecz z małżeństwem. Szedłem zagubiony przepychając się przez roześmiany tłum znanych mi twarzy. Moja mama, Arthur, Lorenzo, Pierre... Zajadali się ciastem i pili wino. Nagle ktoś poklepał mnie po plecach, był to Carlos, który zachęcał mnie gestem do podejścia do dziewczyny. Nie zwracał on uwagi, że leżała ona w trumnie. Wręcz przeciwnie, wydawać by się mogło, że dla niego ona wciąż była żywa.
Przybliżając się do jej ciała zobaczyłem nad nią dwie postacie: tata i Jules trzymali jej ramiona po obu stronach promiennie się uśmiechając. Zrozumiałem, że kiedy moja miłość odejdzie zajmą się nią i dopilnują, by nic jej się nie stało.Obudziłem się oblany zimnym potem. Charlotte leżała nieruchomo obok mnie, a jej twarzyczka była tak blada, że moje serce stanęło na chwilę, podczas gdy sprawdzałem czy oddycha. Mój skarb, moje słońce, mój cały świat... Jej oddech powodował u mnie ulgę, poczucie bezpieczeństwa.
Była moim wrogiem, przyjaciółką, kochanką, partnerką na dobre i na złe. Brakowało jej tylko jednego - mojego nazwiska.
Od Charles do Pierre: zrób sobie przerwę w like'owaniu
Od Pierre do Charles: nigdy
Od Charles do Pierre: jedziemy po pierścionek
Od Pierre do Charles: będę za godzinę
Od Charles do Pierre: a jak w Alpha Tauri?
Od Pierre do Charles: są źli, ale sytuacja pod kontroląUlżyło mi, chociażby dlatego, że martwiłem się o jego pozycję w zespole po tym jak pobił ciężarną wariatkę. Ale to był Gasly, on poradzi sobie ze wszystkim.
-Czy przebrania są konieczne?- zapytałem, widząc Pierre przyodzianego w hipisowską perukę i o wiele za duże ciuchy, trzymającego w ręku strój starego dziada.
-Błagam powiedz mi, że to nie jest święty mikołaj
-Nie, ale z tego samego działu. Zakładaj, jeśli chcesz zachować tę swoją prywatnośćRzeczywiście, nie chciałem, by u jubilera nas rozpoznanie, ale miałem na myśli łapówkę, a nie do końca bal przebierańców...
-Stawiasz na diament? Czy może jakiś...
-Pierre ja się na tym kompletnie nie znam- przerwałem mu i obserwowałem dokładnie wyraz jego twarzy. Początkowo był zmieszany, ale zaraz potem otrząsnął się z szoku i zapytał o ulubiony kolor Charlotte. Z tym też miałem problem, dlatego po kilku następnych nieudanych pytaniach postanowiliśmy wejść do sklepu i liczyć, że sprzedawczyni nam pomoże...nie patrząc na nas, jak na wariatów.Ostatecznie żaden z pierścionków nie przypadł mi do gustu, żaden nie pasował mi do mojej Charlotte. Przepych, wielkie kamienie, czy inne duperele to nie była ona. Idąc w dół aleją jubilerów byłem całkowicie przepocony od stroju z poliestru, gdy zobaczyłem pierścień idealny.
-Charles, Charles? Gdzie ty...NIE, Charles- Pierre, widząc mnie wchodzącego do najtańszego, brudnego i zapyziałego sklepiku próbował mnie od niego odciągnąć, jednak ja znalazłem to, czego szukałem. Białe złoto, ułożone w znak nieskończoności. Jak moja miłość do niej, będzie trwał wiecznie.-Uważam cię za kompletnego idiotę w tej chwili, wiesz?- Gasły patrzył na mnie zrezygnowany, ale ja miałem przygotowany już tekst na reprymendę.
-Ty nie masz takiego problemu z Yukim
-Zamknij łeb, umiesz?- czułem jak złość w nim narasta, ale to mi nie przeszkadzało, bo wiedziałem, że w głębi duszy nie jest na mnie zły. Tak bardzo jak żałowałem, że nie ma dla niego szansy w Red Bullu tak bardzo byłem szczęśliwy, że w Alpha Tauri było mu dobrze, a do tego jego zespołowy partner był powyżej oczekiwań. Japończyk zawsze wiedział jak poprawić mu humor i chociaż byli przyjaciółmi od niedawna to czasami potrafiłem czuć się dziwnie odrzucony.-Charles?
-Hm?
-Jak tak naprawdę się czujesz? Wyskoczyłeś z tymi oświadczynami tak...nagle.- poczułem ucisk w klatce piersiowej, Gasly trafiał w sedno.
-Nie chcę, żeby odeszła bez mojego nazwiska
-Nie chodzi o nazwisko, prawda? Nie chcesz jej stracić, chcesz to przedłużyć, chcesz mieć kolejne wspomnienia. Charles robiłeś to samo ze swoim ojcem, dobrze wiesz, że nie wyszło ci to na dobre.
Spojrzałem na niego przymglonym wzrokiem. Może miał rację, może rzeczywiście znów panikowałem, może historia znowu zataczała koło.
-Charlotte Leclerc, ładnie brzmi- podsumował po czym darował mi braterski uścisk.