Rozdział specjalny

521 40 43
                                    


***





            Czarno wypolerowane, smukłe auto zajechało na krawężnik, stopując przed nieznajomym, który czekał na podwózkę. Nie trzeba było żadnego dobrego oświetlenia, by bardzo dobrze zauważyć, że pojazd nie był pierwszym lepszym tanim wyborem, a jednym z najbardziej prestiżowych samochodów, o jakim każdy mechanik miewa mokre sny. Przyciemniane szyby dodawały maszynie tajemniczości, a kierowca miał całkowicie zachowaną prywatność.

Zwykły przechodzień mógłby się tylko zastanawiać, z jakiego powodu taka luksusowa bryka zaparkowała przed jednym z najbardziej obskurnych budynków w całej dzielnicy. Chodniki jednak były puste o tej porze, więc nie miał się kto namyślać.

Ciemna szyba od strony pasażera automatycznie zsunęła się w dół, ukazując w środku pojazdu dwie postacie. Ojca i syna. Z rysów twarzy byli niemalże kropla w kroplę identyczni, jednak różnili się ubarwieniem swoich włosów oraz oczu. Jeden miał na swojej głowie połówkę czerwoną i połówkę białą, natomiast drugi cechował się samą bielą z niewielkim czerwonym kosmkiem gdzieś wmieszanym w przednią grzywkę.

- Długo czekałeś? – zapytał młody, na co chłopak na chodniku pokręcił głową i bez wahania chwycił za klamkę tylnych drzwi, wcześniej witając się z kierowcą.

Aktualnie trwała druga połowa przerwy wakacyjnej, która dla uczniów szkoły bohaterskiej równała się z odpoczynkiem. W pierwszym tygodniu zawsze organizowany był nieobowiązkowy obóz dla szkolących się nowicjuszy, którego nikt nie chciał ominąć. Ćwiczyło się na nim każdego dnia, więc nie można było tego nazwać miłym wypadem na wakacje.

Był to już trzeci rok szkolny dla uczącego się Coliego Todorokiego oraz Fuyu Fubukiego. Obaj rozwijali się w przerażającym tempie, szkoląc swoje dary, by udoskonalić je do perfekcji. Klasa, która na każdym kroku śledziła ich każdy ruch, nie mogła nie zauważyć, że dwaj uczniowie zbliżyli się do siebie znacznie w ciągu dwóch lat szkolnych. Jedni twierdzili, że stoi za tym coś więcej, niż zwykła przyjaźń, jednak nigdy nic nie zostało udowodnione.

Minęły dwa lata, odkąd Fubuki pomógł swojemu wychowawcy uratować Izuku Midoriyę. Na dany moment śnieżnowłosy nie pamiętał już kompletnie nic z tego zdarzenia. Kojarzył jedynie, że czuł się naprawdę dziwnie przez cały obóz sprzed dwóch lat, jakby coś było z nim nie tak. Czuł się wtedy taki... pusty. Wydawało mu się, że wszystko, co wcześniej przeżył, było jakimś snem, którego widział jak przez gęstą mgłę. Jakby nic na tym świecie nie było realne, a to wszystko to była jakaś symulacja.

- Gdzie was wysadzić? – zapytał ojciec, ruszając autem z miejsca. Wyjeżdżając z mało odwiedzanej dzielnicy, przyjrzał się pasażerowi z tyłu dzięki zamontowanemu okienku nad głową.

- Gdzieś w okolicy stadionu. Żeby tylko nie było zbyt blisko. Twoje auto jest bardzo dobrze znane, a my nie chcemy wokół siebie żadnego szumu – odpowiedział Coli do swojego rodzica i przekręcając lekko swoją głowę, zerknął kątem oka na swojego gościa.

Śnieżnowłosy siedział cicho z obojętnością wymalowaną na twarzy. Od dzieciństwa na jego twarzy nie zawitał żaden uśmiech. Nie ważne, jak bardzo by go coś ucieszyło. Nie ważne jak bardzo starał się radować z innymi. Nie ważne, że coś go rozśmieszyło. Jego ciało nie potrafiło odczytać żadnego impulsu, by wprawić jego kąciki ust w ruch. Przez dużą większość klasy był uważany za gbura, który nigdy nie jest szczęśliwy, ale tylko nieliczni rozumieli jego uczucia. Jedną z takich osób był władający lodem Todoroki, który teraz przyglądał się srebrnym oczom Fubukiego.

- Jadłeś już coś? – zapytał Coli zaproszonego chłopaka.

- Nie.

- Dobrze się składa. Wezmę cię na sobę – przyznał białowłosy, lekko się uśmiechając. Chłopak zwrócił się z powrotem w stronę drogi i cała dalsza podróż minęła w ciszy. To było oczywiste, że wepchnięcie trzech introwertyków do jednego auta doprowadzi do cichej, lecz komfortowej jazdy.

To nie twój odcień oczu / BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz