"Nie pozwolę cię skrzywdzić"

432 21 14
                                    

POV: Trevor O'Donnell

- Henry, odwiedzisz ze mną dziś mamę? – zapytałem młodszego brata, który z zaciętą miną robił zadanie domowe i zajadał się cukierkami. – Nawet nie zjadłeś śniadania... - burknąłem pod nosem, włączając zmywarkę. Chłopiec zupełnie mnie zignorował, więc wytarłem mokre dłonie i założyłem ramiona na piersi. – Henry! Słuchasz mnie? – podniosłem głos oraz lekko uniosłem lewą brew. Skupił na mnie wzrok, ale widziałem, że się zawahał. – Na pewno się stęskniła – dodałem. Chłopiec pokiwał głową.

- Upieczmy jej ulubione babeczki! – postanowił, wchodząc na blat. Przewróciłem oczami, gdy zaczął otwierać wszystkie szafki.

- Nie lubię bałaganu, Henry – przypomniałem mu po tym, jak wystawił milion produktów. Oczywiście połowa była zbędna. Blondyn uderzył mnie lekko w bark. Szacunek do rodzeństwa, to jest to! Chłopiec jednak był teraz zbyt skupiony na mieszaniu składników w misce, więc stwierdziłem, że tym razem to odpuszczę. Posłusznie zacząłem chować wszystko do szafek i na półki, a także kilka razy wytarłem blat. Potrzebuję spokoju, porządku oraz ładu. Odetchnąłem głęboko.

- No na co czekasz?! Włącz piekarnik i wbij jajka – zadecydował mój brat. Nastawiłem odpowiednią temperaturę pieca i pomogłem mu przy wyrabianiu ciasta. – Trev! Nie mamy nutelli! – zawołał przerażony, a ja złapałem go za ramiona.

- Uspokój się, to tylko babeczki – pstryknąłem go w nos. Zmarszczył się śmiesznie i uderzył czołem w moją klatkę piersiową.

- To babeczki dla mamy! – dodał poważnie. Pokiwałem głową. Miał rację. To nie były zwykłe wypieki, ale jej ulubione. Musiały być takie, jakie kocha najbardziej. Zakomunikowałem chłopcu, że idę do sklepu, a następnie przywołałem do siebie Stellę. Przybiegła, wesoło merdając ogonem. Oczywiście musiała wskoczyć na mnie, by lepiej się przywitać. Przypiąłem smycz i ruszyłem przez ulicę. Skręciłem na skrzyżowaniu w prawo. Zwolniłem przy domu Chiary. Pomachałem do niej, gdyż opalała się na ogrodzie. Gwałtownie wstała z leżaka, by podejść szybko do ogrodzenia. Wspięła się na palce i oparła podbródek na murku. Wyprostowałem się nieco, a następnie przygryzłem wargę, taksując ją spojrzeniem. Lubiła to...

- Cześć – uśmiechnęła się delikatnie. – Jakie masz plany na dziś? – zagadnęła nieśmiało, a ja oparłem się na łokciu obok niej.

- Idziemy z Henrym do mamy, a wieczorem mam trening – odpowiedziałem. Szatynka zawahała się lekko, lecz ja wiedziałem już, co chodzi jej po głowie. – Chcesz o coś zapytać? – dodałem z lekkim rozbawieniem. Chiara odwróciła wzrok w kierunku drogi na plażę.

- Zastanawiałam się, czy nie miałbyś ochoty, bym poszła z tobą – powiedziała cicho. Gdybym jej nie znał i nie spodziewał się tego pytania, to musiałbym prosić, by powtórzyła. – Znaczy, nie chcę się narzucać, bo pewnie musisz się skupić, ale... - zaczynała się plątać.

- Byłoby miło, gdybyś wpadła – posłałem jej lekki uśmiech. Przejechała językiem po dolnej wardze, maskując radość. Odsunąłem się od ogrodzenia, ruszając dalej. Zatrzymałem się jednak ponownie. Dziewczyna otrząsnęła się szybko z wewnętrznego szczęścia i popatrzyła na mnie tymi cudownymi oczami. – Martini czy szampan? – upewniłem się. Pokręciła głową z rozbawieniem.

- Z tobą może być nawet woda... - odparła żartem, ale wiedziałem, że czuła to wewnętrznie. Chiara Dalton była moją przyjaciółką od dawna. Nasza przyjaźń to coś wspaniałego i można było powiedzieć, iż jesteśmy jedną duszą w dwóch ciałach. Później jednak pojawił się problem. Ona się zakochała, a ja... Nie powiem, że chciałem ją zaliczyć, bo nie jestem taki, ale podobała mi się pod względem fizycznym. Nie chciałem jednak tracić takiej przyjaciółki, więc nie pozwalałem sobie na żadne zabawy w tym typie. To nie miałoby sensu.

Pleased to meet youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz