"Obiecuję, że jesteś bezpieczna"

365 34 16
                                    

POV: Renesmee Montgomery

Z każdym następnym krokiem czułam, że był to zły pomysł. Mogłam zostać w domu... Dodatkowo drażniło mnie to, iż Damon ekscytował się tym, jak małe dziecko. W Nebrasce nigdy nie chodził na imprezy, więc nie widzę powodu, dla którego miałby chodzić na nie tutaj.

- Nieźle, nie? – zagadnął, gdy stanęliśmy przed dużą, nowoczesną willą. Skrzywiłam się nieco. Styl naszego poprzedniego miasteczka bardziej przypadł mi do gustu. Szatyn popchnął bramkę, by ruszyć dróżką do domu. Przejście przyozdabiały bujne rośliny, zbiorniki wodne z natryskami i kuliste fontanny, z których ciurkała woda. Weszliśmy do środka, a we mnie uderzyła głośna muzyka oraz kolorowe światła. Damon zaśmiał się radośnie.

- Mówiłeś coś o domówce? – burknęłam, a on przewrócił oczami. – Nudzi mi się, możemy wyjść? – przypomniałam sobie o jego obietnicy. Spojrzał na mnie z dezaprobatą i ruszył w głąb domu. Szłam szybko za nim, bo nie chciałam zostać sama.

- Poczekaj tu, skoczę po coś do picia – usadził mnie na kanapie, gdzie na szczęście nie było zbyt wielu ludzi. Chłopak zniknął, a ja wpatrywałam się tylko w okno, pragnąc stąd wyjść. To wszystko za bardzo przypominało mi o tamtych dniach...

POV: Damon Montgomery

Tu było naprawdę niesamowicie! Byłem tak podekscytowany, że prawie nie zauważyłem Charliego i Trevora, którzy stali pod jedną ze ścian. Zawołali mnie, a ja ochoczo podszedłem.

- Jak ci się podoba? – zapytał Allen, by później gwizdnąć na dwie dziewczyny, które przechodziły właśnie obok. Blondynki zaśmiały się dźwięcznie, mrugając zalotnie. Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo brunet odezwał się ponownie. – Znalazłem dla ciebie idealną laskę. Jest nieśmiała, jak ty – zażartował, a ja dałem mu kuksańca w bok. – Ale wierzę, że ją wyrwiesz – uniosłem brwi w zdziwieniu. Nawet Trevor się zainteresował, sącząc jakiegoś drinka. – Patrz na nią – wskazał kiwnięciem głowy na moją siostrę. – Wygląda na straszną nudziarę i kujonicę. Może jak ją zaliczysz, to ci napisze w podziękowaniu esej – zaśmiał się. Nie wiem, co mną kierowało. Pewnie chęć przypodobania się, więc zawtórowałem mu, kiwając głową. Głupio by było, gdybym przyznał się teraz, że to moja siostra.

- Zamknij się, Charles – burknął O'Donnell. Brunet przewrócił oczami, ale potem szybko pociągnął mnie w inną stronę, abym zobaczył wszystko i poznał kilka osób.

POV: Trevor O'Donnell

Podciągnąłem rękawy szarej bluzy, bo poczułem, że robi mi się zdecydowanie zbyt gorąco. Allen był głupi... Lubiłem tego nowego, ale bez przesady. Nie może sobie przychodzić na moje imprezy i brać to, co najlepsze. Chciałem podejść do tej dziewczyny, ale po drodze zatrzymał mnie Carlos. Gadał coś od rzeczy, pewnie znów mieszał... Próbowałem go spławić, lecz gdy mi się udało, brunetka zniknęła. Zerknąłem przez okno, czy nie wyszła. Nikogo przed domem jednak nie było, więc musiała gdzieś krążyć. Wyszedłem na taras, gdzie ktoś już siedział. To było oczywiste, że tu ją znajdę. Zgarnąłem dwa drinki z zewnętrznego barku, a następnie podszedłem bliżej. Siedziała tuż przed kamieniami, które znajdowały się na brzegu klifu. To on dźwigał naszą willę. Rozciągał się stąd piękny widok na plażę i morze. Znajdowały się tam też skaliste schodki prowadzące do prywatnej zatoczki. Zachwycało jednak po prostu bezkresne niebo, na którym nietrudno było obserwować gwiazdy lub magiczne zachody słońca.

- Pijesz? – stanąłem za jej plecami, a ona podskoczyła lekko. Wstała szybko i odwróciła się do mnie gwałtownie. Wyciągnąłem do niej kubek z napojem, ale nawet na niego nie spojrzała. Utkwiła wzrok za czymś za mną. Pomachałem jej więc dłonią przed twarzą. – Tu jestem, gwiazdo. Nie udawaj – rzuciłem lekko, ale ona tylko spróbowała się cofnąć. – Nie spadaj mi z tego klifu, bo bez ciebie moje marzenia się nie spełnią – powiedziałem, gdy straciła równowagę. Byłem pewien, że mam ją już w garści. A właściwie w łóżku. Ale stało się coś dziwnego.

Pleased to meet youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz