"Wreszcie ktoś zaczyna doceniać moją urodę"

307 23 5
                                    

POV: Renesmee Montgomery

Próbowałam dodzwonić się do Damona kilka razy. Nudziło mi się okropnie, więc chciałam żeby już wrócił. Dodatkowo było mi przykro, bo przeglądając snapa, zobaczyłam na story mojej byłej przyjaciółki, że jest z chłopakiem, który obu nam się podobał. Zazdrościłam tym wszystkim ludziom przyjaźni, miłości, normalności. Ja miałam tylko mojego brata. Nie to, że narzekałam. Po prostu fajnie byłoby mieć jeszcze jakieś życie...

- Wszystko OK., Ren? – do mojego pokoju wbiegł Damon. Przewróciłam oczami, ale pokiwałam głową. Chłopak odetchnął spokojniej i usiadł obok mnie na łóżku. – Przepraszam, że nie odebrałem. Straciłem poczucie czasu – tłumaczył się. Byłam na niego zła, ale nie umiałam się wściekać. Zrobiłam więc tylko skwaszoną minę. – Możemy za to wyjść na spacer. Co myślisz? – uśmiechnął się. Próbowałam ukryć radość, ale znał mnie za dobrze. Potargał moją ciemną grzywkę i wyszedł z pokoju. Założyłam na siebie jakąś jego starą, rozpinaną bluzę i jeansy. Kusiły mnie nieco krótkie spodnie, ale zrezygnowałam. To nie była teraz dobra opcja. Zeszłam do salonu, rozglądając się za moim bratem. Pewnie czekał już przed domem, więc nalałam wody do butelki filtrującej, a potem wyszłam. Dołączyłam do niego, by później w ciszy ruszyć na plażę. Było to naprawdę blisko, bo nawet z ogrodu słyszeliśmy czasem szum fal. Chodnik zakończył się, a jego miejsce zastąpił czysty piasek. Ochoczo zdjęłam tenisówki, by poczuć ziarenka na stopach. Damon poszedł w moje ślady, później ruszyliśmy bliżej wody. Usiadłam na jednym z plastikowych leżaków, za to mój brat brodził w morzu. W oddali młodzież grała siatkówkę, starsza para spacerowała za rękę, jakaś kobieta uprawiała jogging, a ktoś inny surfował. Nagle kątem oka zobaczyłam coś jeszcze. Wielkiego retrievera, który biegł w stronę Damona. Nie zdążyłam zawołać, a mój brat leżał już w wodzie.

- Tak bardzo przepraszam! Musiała pomylić cię z jej właścicielem! – momentalnie znalazła się obok jakaś dziewczyna. Wyglądała na wiekiem zbliżoną do nas. Szatynka z zielononiebieskimi oczami i pięknymi, malinowymi ustami. Nie byłam brzydka, ale czasem miałam wrażenie, że wypadam przy takich dziewczynach naprawdę blado... Mój brat podniósł się z ziemi i wycisnął wodę z koszulki. Oczy zabłyszczały mu z radości. Yhm, spodobała mu się. Znałam go, więc już to wiedziałam. – Jestem Chiara. Może dasz się zaprosić kiedyś na kawę w ramach przeprosin? – przewróciłam oczami. Fajnie, że mnie ignorują. Odwróciłam się nieco i obserwowałam psa, który biegał wesoło. – Stella, nie! – krzyknęła dziewczyna, gdy suczka ruszyła pędem do mnie. Całe szczęście wyhamowała, by polizać mnie po twarzy.

- Wydaje się być towarzyska – odezwałam się niepewnie, drapiąc psiaka za uchem. Chiara skinęła powoli głową i zmieszała się nieco.

- Naprawdę was przepraszam, nie jest moja i raczej mnie nie słucha – tłumaczyła się. Chłopak chwycił szatynkę za ramię, by dodać jej otuchy. Nagle rozproszyła nas Stella, która odwróciła się gwałtownie i pobiegła w stronę kogoś, kto stał teraz na brzegu. – Ja... Muszę iść, zanim ona zaatakuje kolejną osobę – zażartowała niezręcznie i pobiegła za suczką. Mój brat posłał za nią tęskne spojrzenie, więc złapałam go za nadgarstek, ciągnąc do wyjścia z plaży.

- Chodź, Romeo. Więcej jej nie zobaczysz, więc nie wymyślaj imion dla dzieci – szedł opornie, wciąż szukając wzrokiem szatynki...

POV: Chiara Dalton

Wróciłam do Trevora, gdzie była również Stella. Pogłaskałam ją po jasnej głowie i uśmiechnęłam się lekko do blondyna. Z jego jasnych włosów skapywały krople wody. Zapatrzyłam się przez chwilę w jego oczy, które tak pięknie mieniły się zachodem słońca.

- Skoczę się przebrać i zaraz wrócę – odgarnął moje włosy na plecy, by następnie mnie wyminąć. Usiadłam na granatowym kocu i zjadłam jedną z truskawek, które przyniosłam. Wzięłam też do ręki aparat. Lubiłam robić zdjęcia, choć nie byłam profesjonalistką. Trev również lubił oglądać wykonane przeze mnie fotografie, więc był to dodatkowy aspekt, dlaczego dalej to robiłam. Przewinęłam kilka zdjęć, które powinny zostać prywatne. Przynajmniej Trevor nie może ich zobaczyć. Fotografowałam również jego, choć pewnie o tym nie wiedział. Gdyby to zobaczył, wyszłoby na jaw, że mi się podoba, a to bez sensu. Nasza przyjaźń jest wspaniała i nie chciałabym tego zniszczyć. – Wróciłem – podskoczyłam w miejscu, gdy chłopak ślizgiem usiadł koło mnie. Szybko przesunęłam zdjęcie, by przedstawiało tylko krajobraz. – Pokaż je – poprosił, odkładając butelkę szampana obok. Pokazałam mu kilka dzisiejszych migawek, ale nie był usatysfakcjonowany. – No daj po prostu. Masz tam swoje nudesy, czy o co chodzi? – zażartował, by następnie zabrać mi aparat. W duchu liczyłam, że zacznie przewijać w inną stronę... Trzęsącymi rękami otworzyłam szampana i rozlałam do kieliszków. Chwyciłam swój, sącząc alkohol, gdy usłyszałam jak chłopak odetchnął głośniej. Przymknęłam powieki, bo wiedziałam, co właśnie się stało.

Pleased to meet youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz