"Wsiadaj, gwiazdo"

249 21 4
                                    

Pov: Renesmee Montgomery

Następne kilka dni w szkole nie było aż takie złe. Złapałam całkiem niezły kontakt z dziewczynami. Ku mojemu zdziwieniu, szczególnie dobrze dogadywałam się z Chiarą. Nie sądziłam, że odnajdziemy tyle wspólnych tematów. Dziś był piątek i zostałyśmy zaproszone do domu państwa Dalton na nocowanie. Co prawda moi rodzice nie zgodziliby się, gdyby wiedzieli, że rodziców mojej koleżanki nie będzie, jednak musiałam ich okłamać. Bałam się, że gdybym teraz się oddzieliła, przestałabym mieć z dziewczynami takie relacje...

- To będziemy pewnie koło osiemnastej – rzuciła Ingrid. Ona i Monica miały jeszcze jakieś zajęcia dodatkowe, więc musiały zostać w szkole. Dzięki temu mogłam jednak spędzić z Chiarą trochę czasu sama. Szłyśmy na przystanek autobusowy, dziewczyna uśmiechała się lekko do telefonu.

- Z kim tak piszesz, co? – zapytałam, by zagaić rozmowę. Popatrzyła na mnie pełna entuzjazmu. W sumie już znałam odpowiedź.

- Trevor... - tak właśnie myślałam. Coś dziwnego było między nimi. Właściwie... Wiedziałam, że on podobał się jej, ale nie umiałam rozpoznać intencji blondyna. Niby nie był zainteresowany, a jednak patrzył na Chiarę w ten sposób. – Przepraszam, już to odkładam. Powinnyśmy spędzić ten czas razem. Opowiadaj coś! – rzuciła, wsuwając telefon do torby. Chyba nie miałam nic interesującego do powiedzenia. – Wpadł ci już ktoś w oko? W naszej szkole raczej jest masa przystojniaków, prawda? – właściwie to nie wiedziałam. Nie chciałam się otwierać na innych ludzi. Przynajmniej na razie. Mój brat, jego dwóch kolegów i dziewczyny, to już i tak masa osób dookoła mnie.

- Mamy już wybrane jakieś filmy na dzisiaj? – zmieniłam temat. Chiara zmarszczyła brwi.

- Chyba żartujesz! Mam nadzieję, że nie sądziłaś, że zostaniemy w domu, skoro moich rodziców nie będzie! – zawołała, jednak pod koniec ściszyła nieco głos, bo weszłyśmy do autobusu. Tak, właściwie to tak myślałam. Nie byłam typem imprezowiczki. Dopiero niedawno poszłam na swoją pierwszą domówkę... - Dziś z pewnością jakiś klub będzie nasz! – dodała podekscytowana. Westchnęłam w duchu. Nigdy w klubie nie byłam i chyba nie miałam ochoty tam przychodzić. Rodzice zawsze przestrzegali mnie przed takimi miejscami. Mówili, że roi się tam od podejrzanych ludzi, którzy mogliby mnie skrzywdzić. Coś ścisnęło mnie w środku. Po chwili namysłu wyjawiłam koleżance moje wszelkie obawy. – Nie panikuj, ja też się stresowałam. Spodoba ci się, ale jeżeli będziesz chciała wrócić, to wrócimy. Dobrze? – uśmiechnęła się do mnie opiekuńczo. – Będzie nieziemsko!

- Będzie nieziemsko! – wykrzyczała przez muzykę Chiara. Właśnie wchodziłyśmy w czwórkę do klubu. Ledwo przekroczyłam próg, a już ilość ludzi mnie przytłoczyła. Zrobiło mi się duszno, a skurcze złapały w całym ciele.

- Ktoś do mnie dzwoni, zaraz przyjdę – skłamałam i wydostałam się na zewnątrz. Moje ręce trzęsły się jak szalone. Usiadłam przy jednym ze stolików klubowych. Tak bardzo skupiłam się na uspokojeniu mojego ciała, że nie zauważyłam jak Monica zajęła miejsce obok mnie. Paliła powoli papierosa i przyglądała mi się w ciszy.

- Nie lubisz być wśród ludzi – powiedziała cicho, a ja wbiłam w nią wzrok. – Mam wrażenie, że o czymś nie mówisz – dodała. Przysunęła do mnie papierosa, jednak odmówiłam. – Słuchaj, nie musisz o tym mówić, ale wiedz, że cię rozumiem i mogłabym ci pomóc – złapałam jej spojrzenie. Wiedziałam, że ona wie. Chwyciła pokrzepiająco moją dłoń.

- Uwaga, idzie zabawa! – zawołała Chiara, niosąc z Ingrid tacę z drinkami i kieliszkami. – Zaczynamy kulturalnie – rozstawiła każdej z nas napój. Miał turkusowy, mętny kolor, słomkę i palemkę wbitą w kawałek arbuza.

Pleased to meet youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz