"Był moim jedynym przyjacielem"

699 38 21
                                    

POV: Renesmee Montgomery

Mój brat jest jak dziecko... Obserwowałam, jak wesoło skaczą jego nogi, gdy siedzieliśmy w samolocie. Może w innym wypadku też byłabym podekscytowana, ale wizja przeprowadzki wcale jednak nie pomagała mi w walce z demonami przeszłości. Najbardziej bałam się, że może być jeszcze gorzej. Aczkolwiek czy to w ogóle możliwe? Było wystarczająco źle, abym mogła sądzić, iż przeżyłam piekło na ziemi. Damon co chwilę trącał mamę w ramię, aby popatrzyła za okno przy którym siedział. Kobieta setny raz pokręciła głową z politowaniem, a następnie znów pogładziła moje włosy.

- Nie stresuj się Ren, od teraz wszystko będzie tylko lepiej. Obiecuję Ci to – wyszeptała mi na ucho. Przytaknęłam głową. Chciałam udawać silną i zdystansowaną, bo miałam wrażenie, że wtedy bóg czerpie mniejszą przyjemność z mojego cierpienia. W środku jednak dygotałam ze strachu, a każda myśl o nowym życiu przyprawiała mnie o mdłości. – Wszystko będzie inaczej... - dodała. Miała rację... Już po wyjściu z samolotu mogłam dostrzec wyraźny kontrast pomiędzy naszym małym miasteczkiem w Nebrasce a bogatą Florydą, która wręcz tętniła letnim życiem.

- Prawie jak na wakacjach, co nie? – Damon uderzył mnie lekko w plecy. Uśmiechnęłam się słabo i zbliżyłam do taty. Weszliśmy do malutkiego autobusiku, który miał nas przewieźć z samolotu do budynku po płycie lotniska. Czułam, że robię się czerwona. Zrobiło mi się tu duszno. Przycisnęłam się maksymalnie do ściany, ale ludzie tłoczyli się coraz bardziej. Ktoś mnie lekko przepchnął, a ktoś przypadkiem uderzył w bok. Podchwyciłam spojrzenie Damona, który natychmiast przecisnął się bliżej, aby schować mnie w swoich ramionach. Tulił mnie do siebie tak długo, aż w końcu autobus zatrzymał się, a pasażerowie zaczęli wysiadać. Gdy tylko wyszłam, wyprostowałam się i posłałam bratu lekki uśmiech. Odwzajemnił mój gest, a później uniósł w górę kciuka. Stanęliśmy w kolejce do kontroli paszportów, ludzie znów zebrali się gęściej. Odetchnęłam nerwowo. Złapałam dłoń taty, który był obok. Mężczyzna posłał mi przyjazny uśmiech i rzucił jakiś suchar o lotnisku. Wszystkie procedury oraz kontrole poszły nam sprawnie, więc już po niedługiej chwili mogliśmy wsiąść do auta, które przeprowadziło się razem z nami. Ojciec wpisał w GPSa nasz nowy adres. Przez dosłownie całą drogę Damon paplał jak oszalały. Zadawał chyba milion pytań na minutę! Czy to normalne? Nie zastanawiałam się jednak nad tym długo. W ciągu osiemnastu lat mojego życia zdążyłam zrozumieć i przyzwyczaić się do ciągłego, bezsensownego monologu mojego starszego brata. Czasem irytowało mnie to niemiłosiernie, bo wolałam raczej siedzieć w ciszy, ale za bardzo go kochałam, by móc się z nim o to sprzeczać. Co ja mówię! Sprzeczać się z nim o cokolwiek... Byliśmy naprawdę dobrym rodzeństwem. A może to on był dobrym bratem? Zawsze mogłam na niego liczyć w każdej sprawie. Byliśmy jak dwie krople wody. Pomagał mi w trudnych zadaniach z fizyki, uczył mnie pływać i jeździć na rowerze, słuchał historii o moich rozterkach miłosnych oraz znosił oglądanie dziewczyńskich seriali, gdy żadna z koleżanek nie chciała mnie odwiedzić. Właściwie... Był moim jedynym przyjacielem. Nigdy nie miałam nikogo bliższego. Był on i rodzice. Czasem z zazdrością patrzyłam na te wszystkie dziewczyny w filmach, które mają takie kolorowe życie. Super chłopaków, tych niegrzecznych, którzy są grzeczni tylko dla nich... Wspaniałe kumpelki, z którymi spędzają każdą wolną chwilę i rozmawiają na wszystkie tematy... Imprezy do rana, nocowania z przyjaciółkami w tygodniu, romantyczne randki. Jednak życie to nie film. Moje przemyślenia zakończyła cisza. Tata wreszcie zaparkował, pozwalając, by głośny silnik auta ucichł.

- No! Jesteśmy na miejscu, kochani – uśmiechnęła się mama i żwawo wysiadła. Wyjrzałam przez okno. Poznałam ten dom jedynie z ogłoszeń w Internecie. Nie byłam tu wcześniej... Tata specjalnie przyjechał do Kalifornii jakiś czas temu, aby uregulować wszystkie formalności i przygotować nieco pokoje. Wyszłam z samochodu i złapałam za jakiś karton z bagażnika. Moje nogi ugięły się pod jego ciężarem.

Pleased to meet youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz